Największe niespodzianki 1/32 finału Pucharu Polski

Wczesne fazy Pucharu Polski mają to do siebie, że często obfitują w sporo niespodzianek, podczas których zespoły z niższych lig sensacyjnie pokonują ekipy ze szczebla centralnego. Nie inaczej było tym razem, ponieważ tegoroczna 1/32 finału rozgrywek również przyniosła kilka wyników trudnych do przewidzenia. My postanowiliśmy wybrać pięć rezultatów, które najbardziej można uznać za aberracyjne.
Gryf Słupsk – Polonia Warszawa (1:0)
Na sam start zestawienia pucharowych sensacji, spotkanie pomiędzy trzecioligowcem, a ekipą z Betclic 1. Ligi, rozgrywane oczywiście w Słupsku. 23 września wieczorem mający spore problemy na czwartym poziomie rozgrywkowym Gryf podejmował Polonię Warszawa, którą śmiało można określić mianem średniaka zaplecza PKO BP Ekstraklasy. Wszystko wskazywało więc, że ekipa ze stolicy gładko przejedzie się po ekipie z Pomorza Zachodniego, zgarnie awans i zacznie myśleć już o kolejnych rundach, w których może czekałby na nich zespół z krajowej elity.
Marzenia kibiców „Czarnych Koszul” spaliły jednak na panewce, ponieważ ostatecznie z tego starcia zwycięsko wyszedł Gryf, który broniąc się dzielnie przez całe podstawowe dziewięćdziesiąt minut doprowadził do dogrywki. Kiedy wszystko wskazywało, że na stadionie w Słupsku już niebawem widzowie będą świadkiem rzutów karnych, nagle w 118. minucie rywalizacji gola na wagę zwycięstwa 1:0 strzelił Daniel Piechowski.
Wygrywamy po bramce Daniela Piechowskiego w ostatniej akcji meczu ! pic.twitter.com/oyALfP87Xe
— Gryf Słupsk (@GryfSlupsk) September 24, 2025
Zawisza Bydgoszcz – GKS Tychy (2:0)
Kolejny przypadek, w którym zespół z trzeciej ligi pokonał pierwszoligowca i zgarnął awans do 1/16 finału Pucharu Polski. Tym razem mowa o bydgoskim Zawiszy, który na własnym terenie nie dał dojść do głosu GKS-owi Tychy, klubowi mierzącemu się ze sporym kryzysem w pierwszej lidze.
W pierwszej połowie rywalizacji pomiędzy ekipami z kujawsko-pomorskiego i śląskiego nie działo się zbyt wiele, natomiast druga część spotkania to już show drużyny Zawiszy, która najpierw – w 75. minucie objęła prowadzenie za sprawą gola Filipa Kozłowskiego, reprezentującego niegdyś szczecińską Pogoń. Następnie samemu sobie sytuację skomplikował GKS, a konkretnie Julian Keiblinger, który w 82. minucie wyleciał z boiska ze względu na drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę.
Grająca w osłabieniu ekipa z Tychów nie zdołała doprowadzić do wyrównania, a w 95. minucie marzenia sympatyków Ślązaków ukrócił Marcel Wszołek, który przypieczętował zwycięstwo golem na 2:0. Przez ten wynik z rozgrywek Pucharu Polski odpadł zespół mający w swoich szeregach kilka ciekawych nazwisk, takich jak chociażby były reprezentant kraju i zawodnik Dinama Zagrzeb – Damian Kądzior czy kojarzony z Koroną Kielce pomocnik – Marcin Szpakowski.
🔵⚫Bramki ze wczorajszego meczu STS Pucharu Polski @PZPNPuchar ✊🔥
Zaznaczyć trzeba, że interwencja Michała Oczkowskiego przed pierwszą bramką kapitalna! Tak samo asysta Łukasza Szramowskiego przy drugim golu💪#PucharPolski #ZAWGKS pic.twitter.com/SlrLz8l9Po
— Zawisza Bydgoszcz (@SPZawisza1946) September 25, 2025
Avia Świdnik – Ruch Chorzów (3:1)
Oj, no coś ci pierwszoligowcy w tym tygodniu nie mieli szczęścia do ekip z czwartego poziomu rozgrywkowego. Kolejnym przykładem, w którym zespół z III ligi sprawił niespodziankę i pokonał klub ze szczebla centralnego jest rywalizacja Avii Świdnik z trzykrotnym triumfatorem Pucharu Polski obecnie występującym na zapleczu Ekstraklasy – Ruchem Chorzów.
Co ciekawe, pierwsza połowa spotkania w żaden sposób nie zwiastowała późniejszych kłopotów zespołu z Chorzowa. W 21. minucie wynik otworzył bowiem 23-letni Patryk Szwedzik, który rozgrywa swój pierwszy sezon w barwach Ruchu. Druga część spotkania to już jednak istna katastrofa „Niebieskich”. Wszystko, co złe dla Ruchu zaczęło się w 61. minucie, gdy do remisu doprowadził Szymon Kamiński. Mało kto jednak uważał, że Ruch faktycznie może odpaść z Pucharu Polski już na tym etapie.
Na tym Avia jednak nie poprzestała, ponieważ niecały kwadrans później kolejny gol dla świdniczan padł łupem Dominika Pisarka. W tamtym momencie Waldemar Fornalik zdecydował się na podwójną zmianę, w ramach której na murawie pojawili się Marko Kolar i Shuma Nagamatsu. Roszady te nie przyniosły jednak zamierzonego efektu, ponieważ w doliczonym czasie drugiej połowy Avia Świdnik przypieczętowała zwycięstwo dzięki trafieniu byłego gracza Wisły Kraków i Pogoni Szczecin – Patryka Małeckiego.
𝐂𝐙𝐘 𝐌𝐍𝐈𝐄 𝐉𝐄𝐒𝐙𝐂𝐙𝐄 𝐏𝐀𝐌𝐈𝐄̨𝐓𝐀𝐒𝐙…
Patryk Małecki przypomniał się piłkarskiej Polsce stawiając stempel na sensacji w STS Pucharze Polski! Trzecioligowa Avia Świdnik wyeliminowała Ruch Chorzów 👊 pic.twitter.com/9bf7D8eaeo
— TVP SPORT (@sport_tvppl) September 25, 2025
LKS II Goczałkowice Zdrój – Stal Stalowa Wola (3:1)
Ta historia choć jest oczywiście ewenementem, bynajmniej nie należy do czarno-białych. Z jednej strony oczywiście zespół z klasy okręgowej na poziomie 1/16 finału robi wrażenie, natomiast z drugiej występowanie pod szyldem rezerw LKS-u jest tylko formalnością, wynikającą ze wcześniejszej wpadki pierwszej drużyny w Okręgowym Pucharze Polski.
Drugi zespół Goczałkowic, składający się w zasadzie wyłącznie z zawodników pierwszego zespołu, podejmował pierwszoligowca – Stal Stalową Wola. Mecz pomiędzy dwoma klubami z południa Polski rozpoczął się od gola gości w 30. minucie, jednak już chwilę później LKS wyrównał stan spotkania. Taki rezultat utrzymał się aż do końca podstawowego czasu gry, co zwiastowało oczywiście dogrywkę.
W niej popis dali piłkarze z Goczałkowic, a konkretnie zdobywcy dwóch bramek – Michał Fidziukiewicz i Filip Żagiel. Warto wspomnieć, że w barwach LSK-u II pełne 120 minut rozegrała legenda polskiej piłki – Łukasz Piszczek. Triumf LKS-u II Goczałkowic Zdrój jest oczywiście sporą sensacją, natomiast jednocześnie budzi dyskusję.
Czy rezerwy powinny brać udział w rozgrywkach Pucharu Polski? W końcu zabierają one miejsce innym zespołom, dla których występ w głównej drabince byłby czymś niesamowitym. Oczywiście Goczałkowice nie należą do futbolowych metropolii i nie zasługują na potępienie cwaniactwa, jednakże przykładowo drugie zespoły klubów z PKO BP Ekstraklasy w PP mogą razić.
🎶 Będzie, będzie zabawa! 🎶
LKS II Goczałkowice Zdrój lepszy od Stali Stalowa Wola.
A jakby tego było mało, po golu na 2:1, dołożyli jeszcze jednego! pic.twitter.com/fYx7DRhJTo
— TVP SPORT (@sport_tvppl) September 23, 2025
GKS Wikielec – Podbeskidzie Bielsko-Biała (2:1)
Na koniec, czysto sportowo najmniejsza sensacja, bowiem zespoły dzielił tylko jeden poziom rozgrywkowy), ale choćby demograficznie – spora pucharowa niespodzianka.
Mały klub z Wikielca, w którym mieszka kilkaset (!) osób, pokonał bowiem drugoligowca – Podbeskidzie Bielsko-Biała (miasto liczące 164 tysiące mieszkańców, wg liczb GUS-u z grudnia 2024) . Już od samego początku spotkania można było zauważyć dobrą formę GKS-u, ponieważ w 23. minucie ekipę z województwa warmińsko-mazurskiego na prowadzenie wyprowadził 19-letni Marcel Bajko.
Po przerwie prowadzenie drużyny z Wikielca przybrało bardziej okazały rozmiar, bowiem w 50. minucie drugiego gola dla GKS-u strzelił Wojciech Zieliński. Po tym trafieniu Podbeskidzie stać było tylko na gola kontaktowego autorstwa Macieja Górskiego w 83. minucie. Awans sensacyjnie padł więc łupem prowincjonalnego GKS-u, który – kto wie – może w kolejnej rundzie Pucharu Polski będzie u siebie gościł którąś z krajowych potęg rzędu Lecha Poznań, Legii Warszawa czy Jagiellonii Białystok?
Mieszka tam 971 osób.
Mają sklep, orlik i stadion.GKS Wikielec sprawił niespodziankę w @PZPNPuchar i wyeliminował Podbeskidzie ❗️
Zapraszamy na kulisy spotkania autorstwa @LelenMat i Justyny Skubis [𝐋𝐈𝐍𝐊 𝐖 𝐎𝐃𝐏𝐎𝐖𝐈𝐄𝐃𝐙𝐈] ⤵️ pic.twitter.com/4RDMYZbr5l
— TVP SPORT (@sport_tvppl) September 26, 2025
Fot. PressFocus