Hanna Urbaniak: „To nie jest wojna płci, dziewczyny chcą po prostu grać”

24.01.2020
Ostatnia aktualizacja 22 maja, 2020 o 13:42

Polska piłka to nie kończące się dyskusje. Tematów spornych rzecz jasna nie brakuje, a jednym z nich jest piłka kobieca. Dla jednych rozwój żeńskiego futbolu to normalna kolei rzeczy, dla innych niepotrzebne zawracanie głowy. Żeby o czymś rozmawiać, trzeba to poznać i właśnie dlatego ruszamy z nowym cyklem – Futbol w szpilkach. W pierwszym odcinku rozmowa z Hanną Urbaniak, dziennikarką Gazety Wyborczej i jedną z najlepiej poinformowanych osób w zakresie piłki kobiecej w naszym kraju.

W jakim punkcie jest polska piłka kobieca? 

Bardzo trudne pytanie. Powiedziałabym, że jest w punkcie stale się rozwijającym. Interesuję się piłką kobiecą od jakichś 20 lat i zawsze słyszę, że polska piłka kobieca się rozwija (śmiech). I ona faktycznie się rozwija, tylko się nie może rozwinąć… Idzie to w powolnym tempie zwłaszcza, gdy porównamy do zachodu. Poprawia się, polepsza, widać postęp, ale w wolnym tempie.

Wydaje mi się, że poziom sportowy mógłby się podnieść, gdyby zainteresowanie było większe. Z kolei zainteresowanie wzrośnie, gdy… poziom sportowy będzie lepszy, przez co tworzy się zamknięte koło.

Tak się mówi, że potrzebny byłby duży sukces, który wywołałby boom i zainteresowanie. Po części się z tym zgadzam, ponieważ możemy to obserwować na przykładach innych sportów, zwłaszcza żeńskich w Polsce – siatkówka czy piłka ręczna – gdy był sukces, pojawiało się zainteresowanie. Problem był, gdy pojawiał się gorszy moment. Dlatego częściowo się z tym zgadzam. Popatrzmy jednak na męską piłkę w Polsce, zwłaszcza Ekstraklasę. Nie muszą być sukcesy, żeby pojawiło się zainteresowanie.

Ale tutaj do tego zainteresowania dochodzi telewizja.

Tak, ale wydaje mi się, że piłka nożna rządzi się swoimi prawami – jest najpopularniejszym sportem czy w Polsce, czy na świecie. Przeczy trochę tym teoriom, że musi być sukces, żeby było zainteresowanie. Wydaje mi się, że da się stworzyć produkt, który będzie interesujący, bo to po prostu piłka nożna, która jest magiczna i ma gigantyczne przyciąganie, bez względu na płeć.

Mówimy o jednej dyscyplinie, ale tak naprawdę piłka męska, a kobieca to dwa różne światy.

W Polsce zdecydowanie, nie ma co tutaj ukrywać, zwłaszcza jeśli chodzi o ligę, zainteresowanie mediów. Jak najbardziej zgadzam się z tym.

Dlaczego zatem na zachodzie machina zmian ruszyła z kopyta? Choćby w Hiszpanii, gdzie na meczach kobiet bywa nawet kilkadziesiąt tysięcy widzów, a u nas kilka tysięcy na reprezentacji robi wrażenie.

Jest kilka powodów. Po pierwsze – brak spektakularnych sukcesów. Polski kibic jest w dużej mierze kibicem sukcesu. Tutaj nikogo nie winię, po prostu stwierdzam fakt. Interesujemy się tym, co przynosi sukces. Druga rzecz – leży u podstaw naszej kultury, wychowania, roli kobiety w społeczeństwie. Piłka nożna przez długie lata była sportem typowo męskim. Nie jest też prawdą, że kobiety grają od niedawna, gdyż to już prawie 40 lat, więc szmat czasu.

Polakom dużo łatwiej było przejść do porządku dziennego nad kobietami w innych typowo męskich dyscyplinach, jak boks czy inne dużo brutalniejsze sztuki walki, niż nad piłką nożną. Takie oswajanie, że kobiety również grają w piłkę nożną idzie bardzo powoli.

Trzy – o tej dyscyplinie niewiele się mówi, niewiele pisze i robi to swoje, a w połączeniu daje to postrzeganie piłki kobiecej jako dyscypliny świeżej, nowej, jakby nie wiadomo skąd się wzięła. Przy okazji też jest lekceważona.

Skoro jesteśmy przy lekceważeniu. Widziałem wynik meczu sparingowego Górnik Łęczna kobiet z CLJ U15 Zagłębia Lubin – 1:9. Z jednej strony trudno się dziwić, że chcą się sprawdzić z mężczyznami, z drugiej czy takie mecze nie przeszkadzają później w rozwoju piłki kobiecej? Wiadomo jaki jest odbiór w środowisku takich wyników.

Myśli pan, że siatkarki, koszykarki czy piłkarki ręczne nie sparują z mężczyznami? To nie jest forma rywalizacji kobiet z mężczyznami, tylko wynika często z tego, że jakaś drużyna jest pod ręką, np. w okresie przygotowawczym i nie trzeba jeździć po kraju i szukać kogoś. We wszystkich kobiecych dyscyplinach klubów jest mniej i znacznie trudniej o znalezienie sparingpartnera.

Bardziej mi chodziło o fakt, że wizerunkowo tracą.

Ale dlaczego? Przecież tutaj nikt do nikogo się nie porównuje. Nikt nie mówi, że kobiety będą lepiej grały w cokolwiek od mężczyzn, w jakiejkolwiek dyscyplinie i wiemy z czego to wynika. To nie dlatego, że mężczyźni są tacy zajebiści, tylko przede wszystkim mają przewagę fizyczną, którą dostali w naturze. To jest główny punkt, bo można byłoby się zagłębiać, dlaczego piłka kobieca tak bardzo odstaje od męskiej. Wiadomo, nie jest tak bardzo finansowana, tak długo rozwijana, kobiety nie trenują w takich samych warunkach, na takich samych zasadach i są daleko w tyle. Nie możemy porównywać 1:1, bo tak można zrobić dopiero, gdy masz stworzone takie same, identyczne warunki. To nie o to chodzi.

Czy piłkarki, czy przedstawicielki innych dyscyplin, nie porównują się z mężczyznami w swoich dziedzinach, nie mają takich ambicji, dążeń. Nie o to chodzi. Tutaj nie ma miejsca na wojnę płci, tylko dziewczyny chcą po prostu grać w piłkę, który na świecie jest fajnym produktem cieszącym się sporym i coraz większym zainteresowaniem.

Wspomniała pani o warunkach, zatem wróćmy na nasze podwórko. Co związek może zrobić dla rozwoju piłki kobiecej?

W Polsce sporo się w tym kierunku dzieje, bo PZPN niedawno wprowadził dużą reformę piłki kobiecej. Jej efekty będziemy mogli ocenić za czas jakiś, bo dopiero teraz ruszyła, a na pełnych obrotach będzie funkcjonowała od przyszłego sezonu. Kluby będą mogły tak naprawdę podwoić swoje budżety, co będzie sporym zastrzykiem dla nich i zobaczymy, jakie da efekty za kilka sezonów.

Pieniądze są bardzo ważne, ponieważ bez nich nie da się robić sportu we współczesnym świecie, tylko że pieniądze nie były największym kłopotem w Polsce. Był taki czas, że w naszym kraju można było lepiej zarobić, niż w bardzo silnych ligach. Piłka kobieca ligowa rozwija się tak naprawdę od 7-8 lat, a wcześniej to były ligi półamatorskie, będące dużo silniejsze od polskich, mimo że u nas mieliśmy profesjonalne kluby.

To nie była kwestia pieniędzy, tylko bardziej szkolenia, baz i infrastruktury i zainteresowania, którego nie było, przez co nie mogła ta piłka wejść na wyższy poziom i gonić zachodu. Jak coś generuje małe zainteresowanie, trudno w to zainwestować. Brakowało kadr, trenerów, sztaby szkoleniowe były wąskie i brakowało sukcesów, które pchnęłyby piłkę kobiecą do przodu, zwłaszcza tych reprezentacyjnych.

Być może dobrym pomysłem na rozwój byłyby sekcje kobiece dużych polskich klubów, np. poprzez zapisy w podręczniku licencyjnym.

To byłby ważny krok, gdyby tak się stało. W kierunku zainteresowania, popularności byłby to wręcz milowy krok. Lepsza infrastruktura, warunki i zapewne więcej dziewczyn garnęłoby się do gry, gdyż one mają takie same marzenia, czyli występy w największych polskich klubach.

Natomiast, co do drugiej części pana zdania. Nie jestem zwolennikiem zmuszania klubów do czegokolwiek i umieszczania tego w podręczniku licencyjnym. Obserwuje to, co dzieje się w Europie i tam się takich praktyk nie stosuje, ponieważ z niewolnika nie ma pracownika. Nie odniosłoby to pozytywnego skutku, a wręcz przeciwnie. Można byłoby to zrobić po łebkach, co przy polskiej mentalności byłoby prawdopodobne, np. podpisanie przez duży klub umowy z klubem kobiecym, a później zerowe zainteresowanie. Coś by to dało? Nic, a raczej zniechęcenie, ponieważ Polacy nie lubią być zmuszani.

Kluby same muszą do tego dojrzeć, tak jak to miało miejsce na zachodzie. Tworzenie sekcji kobiecych jest naturalnym rozwojem klubów piłkarskich w Europie. Prędzej czy później w Polsce też się to stanie. Wiadomo, że nasze kluby są bogatsze, inne biedniejsze, że utrzymanie kolejnej sekcji to koszty, ale mikroskopijne w skali tego, co wydają kluby ekstraklasowe. Myślę, że nie drenowałoby bardzo budżetów, a dawałoby wiele korzyści.
W przeciągu kilku lat będą kluby, które wejdą w piłkę kobiecą, ponieważ prezesi coraz bardziej się na to otwierają, mówią o tym w wywiadach. Szkoda tylko, że w tym aspekcie również nie potrafimy iść za zachodem, tylko jesteśmy daleko w tyle, sto lat za murzynami.

U nas wszystkie zmiany idą bardzo wolno. Jest gdzieś hierarchia potrzeb polskiej piłki i nietrudno zgadnąć, że rozwój piłki kobiecej jest gdzieś na dole.

Oczywiście, ponieważ to wynika z priorytetów. Polska jest jednym z trzech krajów w Europie, w którego Ekstraklasie żaden klub nie ma swojej żeńskiej sekcji w Ekstralidze kobiet, więc jesteśmy naprawdę w mniejszości. Kiedyś w Europie było tak, że te najbogatsze ligi i kluby zaczynały stawiać na sekcje kobiece, jak Olympique Lyon, Bayern Monachium, Wolfsburg, Barcelona. To było trochę na zasadzie ciekawostki, trendu, ale to się zakorzeniło i ludzie się przekonali. Pojawiło się w telewizji, przyciąga coraz większą publikę na stadionach i później kolejne kluby tworzyły sekcje kobiece, bo ludzie się tego domagali. Najnowszy przykład – Real Madryt, który kupił licencje CD Tacon i od przyszłego sezonu wystartuje właśnie pod nazwą Królewskich, ale to było ciśnienie oddolne. Tak było też w innych klubach – PSG, Manchesterze City czy Juventus.

W ogóle to, co się dzieje we Włoszech, gdzie inicjatywa wyszła tak naprawdę od ludzi. Tam po prostu kibice chcą chodzić na sekcje kobiece i szybko się to rozwija. Z niczego w przeciągu trzech lat powstała fajna liga. Może jeszcze sportowo są średniakami, ale marketingowo zaczynają dobijać do najlepszej czwórki.

U nas kluby nie są nowatorami, wizjonerami, tylko idą za tym, co zostało w piłce wymyślone. Może pójdzie to w tym kierunku, że ludzie zaczną się tego domagać. Zawsze słyszę jako argument, że nikogo to nie interesuje, bo na naszą ligę przychodzi mało kibiców. Racja, ale tam nie grają żadne marki. Tam grają małe kluby. Nie mają dużej bazy kibiców, to są kluby stricte kobiece. Ale gdyby to były męskie kluby i wjechałoby wszystko z wielką pompą, jestem przekonana, że za tym poszliby kibice. Wtedy też może zaczęłoby się to inaczej kręcić.

Zobaczmy na oglądalność piłki kobiecej w polskiej telewizji, bo jej jest coraz więcej u nas. Czy w przypadku MŚ we Francji rok temu, czy meczów polskiej reprezentacji wyniki oglądalności były genialne. Włodarze TVP byli bardzo zaskoczeni i są bardzo pozytywnie nastawieni. Oglądalność była na poziomie męskich meczów najlepszych europejskich lig, choć mówi się, że oglądamy tylko mecze zagranicznych lig, gdzie występują Polacy, a piłka kobieca nikogo nie interesuje. Tymczasem w liczbach to był ten sam poziom. Jest potencjał bardzo duży w polskiej piłce kobiecej, tylko trzeba go ruszyć.

Z piłką kobiecą i jej rozwojem kontrastuje mi pewna sytuacja sprzed kilku lat, gdy Neymar podpisywał ostatni kontrakt z Santosem. Klub żeby zaspokoić jego finansowe oczekiwania musiał zlikwidować sekcje kobiecą i futsalową, a obie były topowymi w kraju. Duża zmiana w porównaniu z dzisiejszym podejściem do piłki kobiecej.

Dzisiaj w Brazylii te największe kluby – Santos, Sao Paulo i wiele innych mocno stawiają na żeńskie drużyny. Ponadto rok temu podczas mundialu kobiet trwało Copa America w Brazylii, a mimo tego tam lepszą oglądalność w telewizji miały mecze kobiecej reprezentacji i to o czymś świadczy.

Potencjał jest duży i tak zarządzający klubami doszli do wniosku, że tworzenie sekcji żeńskich to nie jest robienie konkurencji mężczyznom, tylko kolejna gałąź, gdzie można zarobić pieniądze i po co się pozbawiać tej szansy, jeśli można więcej na tym zyskać. Wiadomo, że w Polsce tego zarobku na piłce raczej nie ma, ale u nas wcale nie trzeba wielkich nakładów, a można wiele wygrać. Wizerunkowo, marketingowo, można pograć w europejskich pucharach, czy ściągnąć kibiców.

Na piłkę kobiecą chodzi trochę inny profil kibica. Owszem, część fanów będzie tych samych, bo taki najbardziej zaangażowany kibic-ultras przyjdzie na swój klub bez względu jaka to jest dyscyplina. Widać to na przykładzie dużych marek w Europie, choćby PSG, gdzie ultrasi są na każdym meczu kobiet i tworzą świetną atmosferę. Ale poza tym piłka kobieca jest bardziej familijna, skierowana na rodziny, bardzo dużo kobiet i dzieci. To jest otwarcie się na nowego klienta i szukanie czegoś nowego w piłce nożnej, która w męskim wydaniu sięgnęła w pewnych aspektach sufitu.

Rozmawiał Rafał Szyszka