Umowy piłkarzy – najdziwniejsze zapisy kontraktowe w piłce nożnej
Umowy piłkarzy pełne są różnych zapisów. Jeden zawodnik dostaje ogromny bonus za sam podpis, inny zarabia jedynie z uwagi na zdobywanie bramek. Dziś zajmiemy się kwestiami tych dziwnych zapisów – zabawnych, nietypowych czy kuriozalnych. Punktem odniesienia jest sprawa Patryka Klimali w Śląsku Wrocław.
Umowy piłkarzy – najdziwniejsze zapisy kontraktowe w piłce nożnej
Patryk Klimala okazał się nieporozumieniem polskiej ligi poprzedniej rundy wiosennej. Na początku sezonu został zesłany do rezerw na czwartym poziomie rozgrywek. W ostatnich dniach Piotr Potępa ze sport.pl poinformował na łamach portalu, że piłkarzowi płacony jest bonus za każdego gola. Z tym, że… tyczy się to też bramek w rezerwach, a w niedawnym czasie Klimala zdobył je trzy w jednym meczu na poziomie III ligi. W piłce jednak miało miejsce wiele dziwnych czy specyficznych zapisów, o których warto dziś wspomnieć. I to zdecydowanie bardziej dziwnych niż ten u Klimali, po którym przecież nikt się nie spodziewał, że wyląduje w rezerwach.
‼️🚨TO JEST CHORE!!
⚽Patryk Klimala zarabia miesięcznie 160 tysięcy złotych. Zarabia choć nie gra w Śląsku – trener go nie chce.
Dlatego gra w IV ligowych rezerwach. Tam wśród amatorów błyszczy – ostatnio strzelił trzy gole.
Jak ustalił @PiotrPotepa kontrakt Klimali zawiera… pic.twitter.com/ngL48rjyii
— Marcin Torz (@MarcinTorz) August 7, 2024
Numer 1 – Giuseppe Reina
Niemiecki pomocnik kojarzy się głównie z Borussią Dortmund oraz Arminią Bielefeld, choć kibice Bundesligi i jej historii kojarzą go z… zupełnie czegoś innego. W umowie z mniej znaną z drużyn zawarł, że chce co roku dostawać nowy dom. Jako, że nie sprecyzował się poza tym, co by konkretnie w nim chciał czy jak ma wyglądać – klub co sezon fundował mu… duży domek z klocków lego.
Doprowadziło to do sporu na drodze prawnej. Piłkarz otrzymał odszkodowanie, ale nigdy swoich wymarzonych domostw od klubu się nie doczekał. A z klocków dostał aż trzy gospodarstwa.
Numer 2 – Keisuke Honda
Piłkarski obieżyświat pod koniec kariery trafił do Botafogo do ligi brazylijskiej. Na początku 2020 roku doszło do negocjacji i Honda miał w zasadzie jeden warunek – chciał mieć samochód… opancerzony. Wydaje się to w teorii dziwne, ale faktycznie – Rio de Janeiro w tamtym czasie było miastem, które miało wysoki wskaźnik przestępczości. Obawiał się o swoje funkcjonowanie w nowej rzeczywistości.
Rzekomo bez tej obietnicy piłkarz nie podpisałby umowy z klubem. Po roku Honda trafił do Azerbejdżanu, do Neftczi Baku. Niedawno podpisał on krótkoterminową umowę w… Bhutanie.
Alguns dados após Keisuke Honda ter seu nome ligado ao Botafogo:
Honda ganhou + de 35 mil seguidores no instagram
Honda ganhou + de 10 mil seguidores no twitter#本田さんボタフォゴに来て🔥🇯🇵 pic.twitter.com/SKtJrzmiU9
— Botafogo Hinchas (@botafogohinchas) January 28, 2020
Numer 3 – Stefan Schwarz
To zdecydowanie najdziwniejsza klauzula w piłkarskiej umowie. Szwedzki defensor w 1999 roku trafił do Sunderlandu jako najdroższy zawodnik w historii klubu. Schwarz wyraził wtedy chęć na to, aby odbyć kosmiczny lot komercyjny. Wyraził tym spore obawy pośród najważniejszych osób w klubie.
Szwed otrzymał w kontrakcie zapis, że jeżeli jego chęci przekują się w rzeczywistość to jego kontrakt jest nieważny. Na szczęście dla piłkarza, ta gałąź nie rozwinęła się dostatecznie dobrze w czasach jego kariery, gdyż był to także jego ostatni kontrakt. Szwed skończył z piłką w 2003 roku.
Numer 4 – Rolf-Christel Guie-Mien
Tutaj sytuacja jest bardzo prosta. Kongijczyk przybył za 2,5 miliona euro do Eintrachtu Frankfurt w 1999 roku. On sam przebywał w Niemczech raptem od dwóch lat, ale był już piłkarzem, który miał żonę. I miał tylko jeden, jedyny warunek jaki postawił. Przy tym nie dotyczył on jego, ale właśnie żony. Czego oczekiwał piłkarz z Afryki? Że żona… trafi na kurs gotowania kuchni niemieckiej.
Taki był zapis w umowie Kongijczyka i możliwe, że wyszło mu to na dobrze – nad Menem zdobył 21 bramek podczas pobytu w finansowej stolicy Niemiec. Wiele wskazuje na to, że żona nie odebrała tego jako obelgę, a pożytecznie spędzony czas.
Numer 5 – Rafael van der Vaart
Holenderski playmaker swego czasu grał w Realu Madryt, Tottenhamie. Wrócił jednak do Hiszpanii, by pograć w Sewilli, podpisując umowę z Realem Betis. 109-krotny reprezentant Holandii był wtedy wielkim skalpem. Co konkretnie zawierała jego umowa? Miał pozwolenie na każdy kolor obuwia piłkarskiego… poza czerwonym. Powodem był fakt, że to kolor odwiecznego rywala klubu – Sevilli. Za wypełnienie tego zadania, piłkarz miał dostać 1,6 miliona euro – oznaczało to równowartość jego 14 miesięcznych pensji.
Former Spurs attacker Rafael van der Vaart reportedly had a clause in his Real Betis contract preventing him from wearing red boots. #THFC pic.twitter.com/iEwLY9Xrw5
— Hotspur Related (@HotspurRelated) December 8, 2016
Numer 6 – Mario Balotelli
Niesforny napastnik z Półwyspu Apenińskiego w swoim czasie do tego stopnia zmotywował Liverpool do podpisania go, że… Anglicy wpisali mu w kontrakt bonusy za dobre sprawowanie.
Każdy sezon z góra trzema czerwonymi kartkami za nieprzychylne zachowania wobec rywali tj. oplucie, nieprzychylne gesty itp. oznaczał 30 czerwca przelew w wysokości 1,2 miliona euro. „Milczenie jest złotem” pasuje tutaj jak ulał. Później Mario wrócił na właściwe tory zarówno w Nicei, jak i Marsylii, a także w Adanie Demirspor. W Turcji strzelał gole nawet z wyraźnie zaznaczonym brzuszkiem po kontuzji.
Numer 7 – Samuel Eto’o
Kameruński snajper po karierze pełnych sukcesów poszedł dość wcześnie odcinać kupony – trafił on bowiem do rosnącego powoli śpiącego giganta z Machaczkały. Miejscowe Anży Sulejmana Kerimowa rosło w siłę, więc Eto’o stwierdził, że to fajne miejsce, żeby sobie co nieco dorobić. Miesięcznie oznaczało to pensję 1,5 miliona funtów, a w ciągu minuty zarabiał on wtedy 36 funtów. Godzina zarobków? To ponad 2000 funtów.
A jaką miał zachciankę? Chciał mieć prywatny odrzutowiec. Eto’o stwierdził, że będzie codziennie dojeżdżał na treningi drogą lotniczą z Moskwy – co dla private jeta oznaczało 340 kilometrów, fizycznie godzinę lotu. Kerimow na to przystał. Eto’o był wtedy w ścisłej czołówce zarobków piłkarzy na świecie. Samo Anży po 10 latach finansowo było zrujnowane.
🇨🇲 𝐓𝐡𝐫𝐨𝐰𝐛𝐚𝐜𝐤 to Samuel Eto’o’s contract breakdown after he signed for Russian club Anzhi Makhachkala in 𝟮𝟬𝟭𝟭.
60p per second… 😲 pic.twitter.com/EdVFXlHgT0
— PurelyFootball ℗ (@PurelyFootball) May 17, 2023
Numer 8 – Luis Suarez
Tę klauzulę mógł mieć wpisaną tylko on. Mając w pamięci to, co zrobił Otmanowi Bakkalowi w 2010, Branislavowi Ivanoviciowi w 2013 i niedawno Gioregio Chielliniemu – Barcelona wrzuciła do umowy klauzulę o… unikaniu gryzienia rywali. Klub z Katalonii pozyskał późniejszego jednego z najlepszych napastników swojej generacji i wygrał koronę króla strzelców La Ligi w erze Cristiano Ronaldo. I nikogo nie ugryzł!
Bonus – Bernd Stange, trener
Do tej pory na liście umieściliśmy samych piłkarzy, którzy mieli w umowach przedziwne zapisy. Przyszła jednak pora na bonusowy numer – Bernd Stange to były enerdowski piłkarz, który skończył z piłką w wieku lat 32. Już jako trenera zwolniono go z uwagi na udowodnienie zarzutów o donoszenie przez niego do Stasi w związku choćby z poglądami piłkarzy. Po kolejnych kilkunastu latach Stange objął kadrę Iraku.
En juillet 2002, Bernd Stange devient le sélectionneur de l’Irak sous le régime de Saddam Hussein. L'Allemand met une clause de sécurité à son contrat : il peut quitter immédiatement l’Irak si le président américain Georges Bush déclare la guerre à ce pays. pic.twitter.com/g3q2pIwhXe
— UN TRUC DE FOOT (@untrucdefoot) September 28, 2022
Jakie były dwa z zapisów w jego umowie? Zakaz publicznego zabierania głosu w sprawach polityki oraz… w przypadku wojny wypowiedzianej przez USA – natychmiastowe zerwanie umowy. W październiku 2002 roku podpisał czteroletnią umowę, a w lipcu 2004 roku z bólem serca zakończył pracę, z uwagi na coraz większe niebezpieczeństwo jakie czuł w powietrzu. Już w 2005 jednak zaczął pracę na Cyprze.
Fot. PressFocus