Po ciekawym meczu w Amsterdamie Niemcy remisują z Holendrami

10.09.2024

Wrześniowa przerwa reprezentacyjna powoli dobiega końca. Jednym z największych międzypaństwowych hitów w tym okresie był bezsprzecznie mecz dwóch piłkarskich tuz Starego Kontynentu – Holendii i Niemiec. Ostatecznie mecz drugiej kolejki dywizji A Ligi Narodów rozgrywany na Johan Cruyff Arena w Amsterdamie zakończył się remisem 2:2. 

Początek meczu przez wielkie „P”

Niedawno sporo mówiło się o bramce Francuza Bradleya Barcoli, który podczas meczu pierwszej kolejki dywizji A Ligi Narodów przeciwko Włochom (1:3) strzelił gola już w… 14. sekundzie. W starciu Holendrów z Niemcami także mieliśmy do czynienia z atomowym – choć nie aż tak – startem. Pierwsza bramka padła bowiem już w 100. sekundzie, a strzelcem gola był pomocnik Milanu Tijjani Reijnders. Otrzymał on idealne podanie od Ryana Gravenbercha, po czym pewnie wykorzystał sytuację „sam na sam” z golkiperem Niemców Markiem-Andre ter Stegenem.

Od razu po straconej bramce piłkarze „Die Mannschaft” próbowali odpowiedzieć swoim rywalom, jednak ostatecznie to Holendrzy dalej byli stroną dominującą w początkowych fragmentach spotkania. Kolorytu temu wieczorowi zdecydowanie dodawały pojedynki dwóch piłkarskich wojowników – holenderskiego napastnika Briana Brobbeya oraz stopera mistrza Niemiec z Leverkusen Jonathana Taha.

W 14. minucie meczu „Oranje” stanęli przed znakomitą szansą do podwyższenia prowadzenia. Wówczas piłkę na pole karne z rzutu wolnego idealnie dośrodkował Xavi Simons, jednak strzał głową Denzela Dumfriesa był niecelny i minął bramkę ter Stegena o dobre kilkadziesiąt centymetrów.

Otwarty mecz

Sporo meczów podczas przerwy reprezentacyjnej należy do nudnych i nieatrakcyjnych dla widza. O spotkaniu Holendrów z Niemcami można jednak mówić niemal w samych superlatywach. Pozostała część pierwszej połowy spotkania dalej stała pod znakiem szybkich ataków i kontr z obu stron. Niemcy w 38. minucie wreszcie doprowadzili do wyrównania, kiedy to po drobnym zamieszaniu w polu karnym gola strzelił napastnik VfB Stuttgart Deniz Undav.

Końcówka pierwszej połowy okraszona została także sporym dramatem zespołu Ronalda Koemana. Prawdopodobnie poważnego urazu mięśnia dwugłowego uda doznał bowiem podstawowy obrońca „Oranje” – Nathan Ake. Defensor Manchesteru City nie był w stanie opuścić murawy o własnych siłach, więc na boisku musiały pojawić się nosze.

Powrót do „punktu zero”

Niemcy poszli za ciosem i jeszcze przed przerwą wyszli na prowadzenie. W doliczonym czasie pierwszej połowy bramkę zdobył Joshua Kimmich, a do trafienia asystę dołożył Undav. Podopieczni Juliana Nagelsmanna udawali się do szatni w wybornych nastrojach, ale chwilę po powrocie na boisko ich miny zrzedły. Holendrzy wyrównali już w 51. minucie za sprawą Denzela Dumfriesa.

Nie minęła nawet godzina gry, a padły już cztery gole, ale oba zespoły nie zamierzały się cofać. Inicjatywę przejęli Holendrzy, którzy zagrażali Niemcom głównie po rzutach rożnych. Strzał z dystansu oddał także silny Brian Brobbey, jednak ten nie znalazł drogi do bramki „Die Mannschaft”. Napastnik Ajaxu Amsterdam zaliczył bardzo dobry mecz, a jego postawę docenili także holenderscy kibice, którzy przy zmianie uhonorowali Brobbeya owacją na stojąco.

Końcowe fragmenty spotkania poziomem i tempem odbiegały już niestety od poprzednich kilkudziesięciu minut. Oba zespoły bały się już ryzykować i ostatecznie starcie na Johan Cruyff Arena w Amsterdamie zakończyło się podziałem punktów. W poniedziałek 14 października o godzinie 20:45 na Allianz Arena w Monachium dojdzie do rewanżowego starcia tych drużyn.

Holandia, Niemcy i „reszta świata”

Zarówno „Oranje”, jak i nasi zachodni sąsiedzi trafili na dość łatwych przeciwników w swojej grupie dywizji A Ligi Narodów. Ich rywalami są bowiem Bośniacy oraz Węgrzy, którzy znacznie odbiegają od nich pozimem. I widać było to także podczas tej przerwy reprezentacyjnej. W pierwszej kolejce „Die Mannschaft” rozbili Madziarów aż 5:0, natomiast Holendrzy pokonali rywali z Bałkanów 5:2.

fot. PressFocus