Akademia KRC Genk wprowadza kaski dla bramkarskich dzieci

13.09.2024

KRC Genk wprowadziło nakaz noszenia kasków ochronnych w drużynach młodzieżowych do lat 16. Legendarny bramkarz Petr Cech przez niemal całą karierę kojarzony był ze swoim kaskiem. Niedawno w nim bronić musiał także Kacper Tobiasz po zderzeniu z Arturem Jędrzejczykiem. Wiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie takie rozwiązanie będzie coraz częściej spotykane i to nie po kontuzji, ale by przed nią chronić. Pionierem jest belgijska szkółka. 

Bramkarze narażeni na niebezpieczeństwo

Nieczęsto na piłkarskich boiskach możemy dostrzec zawodników noszących specjalne ochronne kaski. Najlepszym przykładem, który pierwszy przychodzi do głowy jest oczywiście legendarny bramkarz Petr Cech, który skończył karierę w 2019 roku. Golkiper oprócz swojej świetnej gry, niemal przez całą swoją karierę związany jest właśnie z taką ochroną na głowie. Nawet kiedy nie musiał już w nim nie grać, to i tak zdecydował on, by dalej ochraniał on jego głowę. Wśród fanów gry FIFA kultowe wręcz są negocjacje kontraktowe z Cechem, który nawet do biura przychodzi właśnie w kasku ochronnym.

Czech w 2006 roku doznał bardzo poważnego urazu głowy. W meczu Chelsea – Reading Stephen Hunt trafił go wówczas kolanem w głowę. Czeski golkiper doznał złamania czaszki. Przeszedł operację i wrócił do gry po trzech miesiącach. Co ciekawe, w tamtym meczu Chelsea straciła też drugiego bramkarza Carlo Cudiciniego i strój bramkarski musiał założyć John Terry. Po powrocie Petr Cech już zawsze grał w kasku, który stał się jego elementem rozpoznawczym.

W znaczniej większości przypadków bramkarze decydują się zakładać taki kast w przypadku urazów głowy. Kiedy już dolegliwości mijają, to postanawiają się z nim pożegnać. Na polskim podwórku od jakiegoś czasu z ochroną na głowie występuje Kacper Tobiasz. Podczas meczu ze Śląskiem zderzył się on z klubowym kolegą Arturem Jędrzejczykiem i momentalnie jego głowa zalała się krwią. Wrócił błyskawicznie i bronił w hełmie w meczu z Dritą, a potem też z Motorem Lublin i w polskiej młodzieżówce U21.

KRC Genk znalazło rozwiązanie problemu

Belgijskie RKC Genk chce wyjść na przekór takim niebezpiecznym sytuacjom i postanowiło wprowadzić obowiązek noszenia kasków w zespołach młodzieżowych dla bramkarzy. Co istotne, będzie to miało miejsce nie tylko w meczach, ale także w codziennych treningach.

W poprzednim sezonie bramkarz RKC Waalwijk Erienne Vaessen zderzył się z napastnikiem Ajaksu Brianem Broobeyem. Golkiper upadł nieprzytomny na murawę. Kilka miesięcy później wyznał, że cały czas odczuwa bóle głowy po tamtym zderzeniu. Wprowadzenie kasków ma na celu zmniejszyć ryzyko urazów właśnie w takich momentach.

– W naszym treningu bramkarskim dążymy do ofensywnego stylu gry. Szkolimy bramkarzy, żeby np. interweniowali przy wysokich piłkach i nurkowali pod nogi przeciwników w sytuacjach jeden na jeden. Niewątpliwie wiąże się to z ryzykiem. Całkowite ich wyeliminowanie jest iluzją. Ale nosząc kask, możemy zmniejszyć ryzyko wstrząsu mózgu o 50%, gdy dojdzie do kolizji – stwierdził trener bramkarzy Akademii RKC Genk Koen Witters.

Według statystyk przytoczonych przez klub w Belgii, Holandii oraz Luksemburgu co roku około 15 tysięcy piłkarzy doznaje urazów głowy i mózgu. Akademia KRC Genk wyszła właśnie z inicjatywą rozwiązania problemu. Nakazuje noszenie kasków młodym zawodnikom w drużynach od U-10 do U-16. Kiedy podpiszą profesjonalny kontrakt z drużyną, sami mogą zdecydować, czy nadal chcą nosić taką ochronę. Początkowo młodzi piłkarze byli sceptycznie nastawieni do pomysłu. Zdradzili nawet, że gracze z pola podśmiechiwali się z nich z powodu kasków, jednak teraz staję się to już zupełnie normalne.

Jak na razie wspomniana wcześniej akademia jako jedyna wprowadziła taki nakaz, ale całkiem możliwe, że inne kluby również pójdą jej śladem. Koean Witters zdradził, że inne zespoły popierają ten pomysł. Kto wie, być może stanie się to zupełnie normalne w niedługiej przyszłości?

Fot. PressFocus