Real Madryt udanie rozpoczął nową edycję Ligi Mistrzów

17.09.2024

Real Madryt powrócił do swoich ulubionych rozgrywek, by po raz 16. spróbować zdobyć trofeum Ligi Mistrzów. Ten powrót był udany. Podopieczni Carlo Ancelottiego pokonali 3:1 VfB Stuttgart na własnym stadionie. 

Real Madryt nie potrafi balansować

Real Madryt ma na początku tego sezonu spore problemy. Przede wszystkim ofensywa mocno kuleje, ale też środek pola wyraźnie potrzebuje kogoś na miarę Toniego Kroosa. Przeciwko VfB Stuttgart brak legendarnego pomocnika był nadto widoczny. Gospodarze mieli sporo problemów od początku. Kulała prawa strona, gdzie z konieczności grali ze sobą Dani Carvajal jako środkowy obrońca oraz Lucas Vasquez na prawej stronie. Drugi z nich grał bardzo słabo. Złapał też żółtą kartkę. Przed rozpoczęciem drugiej połowy zszedł z boiska i zastąpił go Eder Militao.

Real miał najlepsze momenty pod koniec pierwszej i na początku drugiej części meczu. Po fatalnym początku wydawało się, że „Los Blancos” się rozpędzają. Rozkręcał się z minuty na minutę duet Rodrygo i Vinicius. Dopiero jednak w 46. minucie udało się strzelić gola. Wielka brawa tutaj należały się dla Aureliena Tchouameniego. Francuz posłał kapitalne podanie na skrzydło do Rodrygo. Ten w polu karnym idealnie obsłużył Kyliana Mbappe, który strzelił pierwszego gola w barwach „Królewskich” w Lidze Mistrzów. Dla Francuza było to już 49. trafienie w tych rozgrywkach. 

Real po stracie gola przygasł. Nie potrafił sforsować obrony gości. Nie pomagały też zmiany jakich dokonał Carlo Ancelotti, wprowadzając m.in. Frana Garcię czy też Ardę Gulera. Na pomoc musiała przyjść stara dobra broń w postaci stałego fragmentu. Niegdyś Sergio Ramos strzałem głową ratował finał Ligi Mistrzów. Tym razem Antonio Rudiger uratował trzy punkty na otwarcie nowej edycji. Co ciekawe, tak jak wówczas w finale w Lizbonie, teraz również piłkę posyłał Luka Modrić.

Endrick wydaje się już wielkim transferem mimo młodego wieku. Młody 18-letni napastnik ma wielkie wejście do zespołu. Wszedł na boisko w 80. minucie, zastępując Jude’a Bellinghama. Po raz kolejny, mimo że grał krótko, to pokazał się ze znakomitej strony. Używając języka koszykówki, tuż przed końcową syreną strzelił gola na 3:1. To oczywiście jego debiutancki gol w Lidze Mistrzów.

Real mimo problemów wygrał. Dalej jednak kuleje balans gry w wykonaniu aktualnych mistrzów Hiszpanii. Za dużo jest przestojów. Mimo to wystarcza na pokonanie takiego VfB Stuttgart czy też Realu Sociedad w ostatniej kolejce La Liga. Kilku zawodników leczy jeszcze urazy. Jeśli powrócą, to kto wie jaką wersję dalej będziemy oglądać w Madrycie.

Real Madryt w następnej kolejce fazy ligowej zagra z OSC Lille. Mecz zostanie rozegrany 2 października na Stade Pierre-Mauroy w Lille.

Stuttgart nie ma się czego wstydzić

Nie ma co się oszukiwać, że wicemistrzowie Niemiec nie byli faworytami tego meczu. Mimo wszystko podopieczni Sebastiana Hoenessa pozostawili po sobie całkiem dobre wrażenie po meczu na Santiago Bernabeu.

Przede wszystkim początek spotkania był bardzo dobry w wykonaniu „Die Rotten”. Kilkukrotnie udało im się zaskakiwać obronę i samego Thibaut Courtois. Kulała jednak skuteczność. Fuhrich i Millot mieli kilka okazji do strzelenia gola. Zawodziła też skuteczność u Lewelinga. Dopiero do głosu musiał dojść Denis Undav. Niemiec bez najmniejszych problemów pokonał w 68. minucie bramkarza Realu.

Efektywność nie zawsze idzie w parze z efektownością. To dziś charakteryzowało VfB Stuttgart. 13 strzałów na bramkę w tym siedem celnych, jednak tylko jeden gol. Ta najważniejsza statystyka wypada blado. Na duży plus dziś zasługiwała obrona gości. Organizacja i powrót w defensywie były na wysokim poziomie. Następny mecz powinien być teoretycznie łatwiejszy dla wicemistrzów Niemiec. 1 października podejmą u siebie Spartę Praga, która to z kolei w swoim pierwszym meczu zagra z Salzburgiem.

fot. PressFocus