ŁKS Łódź z przerwaną passą. Wisła Płock lepsza o gola

30.09.2024

To koniec serii ŁKS-u Łódź bez porażki. Wisła Płock przyjechała na Stadion Miejski im. Władysława Króla i zabrała stąd trzy punkty. Świetne wejście z ławki zanotował Krystian Pomorski – bohater tego meczu. Antybohaterem z kolei Pirulo, który spudłował z jedenastego metra, choć Maciej Gostomski rzucił się zupełnie w inną stronę. 

ŁKS na fali

ŁKS Łódź spisuje się coraz lepiej i pnie w górę tabeli. W międzyczasie do bramki wrócił Aleksander Bobek, który nawet nie trenował, nie był na obozie, nie grał w sparingach i miał odejść latem, lecz nie udało mu się znaleźć odpowiedniej oferty i w Łodzi pozostał. Jeszcze niedawno ŁKS był w strefie spadkowej, a trener Jakub Dziółka siedział już na gorącym krześle, wyczekując zwolnienia. Łodzianie grali ładnie, efektownie, ale… nieskutecznie i naiwnie. To nie przynosiło punktów. Efektem tego był bunt kibiców na stadionie w Grodzisku Mazowieckim miesiąc temu.

Przez całe spotkanie z sektora gości niosło się głośne „ŁKS grać kur… mać”, jednak był to tylko przedsmak dalszych wybryków. Fani postanowili rzucać materiały pirotechniczne na murawę stadionu w Grodzisku. Kiedy już wydawało się, że mecz szybko zostanie wznowiony, to na boisko powędrowała kolejna partia rac. Ostatecznie Jarosław Przybył w obliczu zagrożenia zdrowia piłkarzy odesłał ich do szatni, w której pozostali na dobre 20 minut. To był pierwszy mecz z serii zwycięstw:

  • Warta Poznań – ŁKS Łódź 2:4
  • ŁKS Łódź – Chrobry Głogów 3:0
  • Odra Opole – ŁKS Łódź 0:1
  • ŁKS Łódź – Pogoń Siedlce 2:0
  • ŁKS Łódź – Wisła Kraków 3:1
  • Bruk-Bet Termalica – ŁKS Łódź 2:2

Wisła Płock prowadzona przez Mariusza Misiurę radzi sobie od początku sezonu bardzo dobrze. Zanotowała kapitalny start, trzymając się tylko za plecami Termaliki oraz Górnika Łęczna. Ciągle była na trzecim miejscu Betclic 1. ligi i przy takiej formie będzie walczyła o bezpośredni awans. Gwiazdą jest Jorge Jimenez, który jednak ostatnio zaciął się ze strzelaniem. Skoro Hiszpan nie strzela, to i Wisła ma trudniej, żeby wygrać. Teraz idzie jej trochę gorzej – zremisowała ze Stalą Rzeszów i odpadła z Pucharu Polski z ligową koleżanką Wartą Poznań. Mecz z ŁKS-em miał być przełamaniem.

Pół połowy dla jednych, pół połowy dla drugich

W bramce już po raz czwarty z rzędu wyszedł Aleksander Bobek, który na dobre „wygryzł” ze składu Łukasza Bombę. Bobek w ostatnim meczu z Niecieczą popełnił katastrofalny błąd, ale oprócz tego miał też siedem udanych obron. Nie miał jednak za wiele roboty na początku spotkania. To ŁKS groźniej atakował bramkę doświadczonego Macieja Gostomskiego.

19-letni Antoni Młynarczyk to wielki talent, gra coraz lepiej. Bardzo dużo indywidualnych akcji bierze na siebie. Popisał się udanym dryblingiem, zszedł do środka i chciał uderzyć technicznie po dalszym słupku. Gostomski wyciągnął się jak struna i zbił piłkę na słupek. Ta jeszcze pechowo trafiła w piszczel Stefana Feiertaga i opuściła boisko. Młynarczyk dopiero co strzelił efektownego gola z Bruk-Bet Termaliką. Ma już na koncie dwie bramki i dwie asysty w lidze. Młody skrzydłowy znów nie bał się pojedynków i był bliski trafienia na wagę prowadzenia.

Mecz został też na chwilę przerwany z powodu zadymienia i kiepskiej widoczności po użytej pirotechnice. Gospodarze wywiesili napis: „Palenie uzależnia”. Raptem po dwóch minutach spotkanie zostało wznowione.

W pierwszej groźnej akcji po wznowieniu Uderzał Dani Pacheco, ale został wyblokowany. Wisła zaczynała coraz bardziej „wchodzić” w ten mecz, pewniej wymieniać podania, grać kreatywniej i przejmować inicjatywę. Stworzyła dwie bardzo dobre okazje – w pierwszej Jorge Jimenez dograł ze skrzydła po ziemi, ale jego koledzy nie nadążyli za tą ciętą wrzutką. Było groźnie. Potem znów Jimenez chciał precyzyjnym strzałem przelobować Bobka. Ten jednak zrobił dwa kroki w tył i z wielkim trudem zbił piłkę na poprzeczkę. Remis 0:0 do przerwy, ale była to bardzo dobra, ofensywna, szybka połowa.

Mocny początek ŁKS-u i… strata gola

ŁKS mógł rozpocząć drugą połowę od mocnego uderzenia i bramki Pirulo, lecz jego mocny strzał obronił Gostomski. Arasa próbował uderzenia piętą. Potem z kolei w 50. minucie uprzedzony został Feiertag, a także było groźnie. Młynarczyk też został zablokowany. Łodzianie atakowali z animuszem raz za razem. Mimo ich kilku prób, to… Wisła Płock zdobyła bramkę po uderzeniu z woleja Krystiana Pomorskiego. Pomocnik zaliczył wejście smoka, bo pojawił się na boisku dwie minuty wcześniej. Bobek miał piłkę na rękawicy, ale było to za mocne uderzenie.

Mecz się otworzył, ponieważ ŁKS musiał atakować. Po jednym z fatalnych błędów w rozegraniu Mateusza Kupczaka do spółki z Piotrem Głowackim powinno być w zasadzie po meczu. Łukasz Sekulski przejął piłkę na 25. metrze, trafiła ona pod nogi Ibana Salvadora. Reprezentant Gwinei Równikowej jednak zawalił sprawę. Nie przystoi tak żenująco lobować bramkarza. Taka akcja to musi być 2:0, a Salvador nie trafił w bramkę i nie był nawet blisko.

Fatalne pudło z karnego

ŁKS mógł jeszcze ten mecz zremisować, a idealną okazję miał na to w 81. minucie. Pirulo podszedł do jedenastki. Wcześniej sfaulowany został Husein Balić, który w przebojowym stylu wdarł się w pole karne i zatrzymał go dopiero trzeci rywal, ale… faulem. Hiszpan zmylił Gostomskiego i uderzył technicznie w swoje lewo, lecz nawet nie trafił w bramkę i w fatalnym stylu zmarnował tego karnego. Przeciwnik przecież „leciał” już w zupełnie inną stronę. To trochę podłamało gospodarzy.

W doliczonym czasie jeszcze Balić miał dobrą okazję, lecz także nie trafił. ŁKS stracił świetną serię sześciu spotkań, w których był niepokonany, ale na własne życzenie, skoro zmarnował jedenastkę. Wisła Płock za to wskoczyła chwilowo na pozycję wicelidera Betclic 1. Ligi, przeskakując Stal Rzeszów. Mecz ten nieźle się oglądało – 11:10 w strzałach i 4:4 w celnych, ale zaważyła skuteczność.

Fot. screen TVP Sport