Barcelona zwyciężyła małym nakładem sił – Robert Lewandowski znowu bohaterem

Napisane przez Mateusz Dukat, 06 października 2024
Robert Lewandowski

Dobry okres „Dumy Katalonii” trwa dalej. Tym razem FC Barcelona przyjechała do Kraju Basków i rywalizowała z lokalnym Deportivo Alaves. Zaskoczenia nie było – podopieczni Hansiego Flicka zwyciężyli 3:0 i specjalnie się nie namęczyli. Wszystkie bramki padły jeszcze w pierwszej połowie. Robert Lewandowski strzelił… wszystkie trzy! 

Hat-trick Lewandowskiego na otwarcie!

Trudno było o lepszy początek dla „Blaugrany”. Zawodnicy ze wschodu Hiszpanii otworzyli wynik meczu już w siódmej minucie, a zdobywcą bramki był Robert Lewandowski. Polski napastnik w kapitalny sposób odnalazł się w polu karnym i idealnie wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego od Raphinhii. Gol z główki strzelony przeciwko Alaves był już ósmym trafieniem Lewandowskiego w tym sezonie La Liga.

Oprócz blasku gola „Lewego” pierwsze minuty spotkania dla FC Barcelony miały także swoje cienie. Mowa tutaj o kontuzji, której doznał ofensywny zawodnik „Dumy Katalonii” – Ferran Torres. Hiszpan z nerwowością wypisaną na twarzy trzymał się za mięsień dwugłowy uda, po czym opuścił boisko. Co ciekawe, Torresa zastąpił piłkarz o defensywnych preferencjach – Eric Garcia.

Już po parunastu minutach zawodników gospodarzy nawiedził ten sam koszmar, czyli duet Raphinha&Lewandowski. Bramkę na 2:0 ponownie zdobył Polak – jednak znowu należy docenić postawę Brazylijczyka, który wyłożył piłkę napastnikowi na pustą „kastę”. Przez krótką chwilę sędzia główny Miguel Ortiz konsultował jeszcze z wozem VAR ewentualną pozycję spaloną „Lewego’. Ostatecznie jednak gol padł ex lege

Kiedyś Lewandowski strzelał pięć goli w dziewięć minut. Choć dziś Polak nie powtórzył tego wyczynu, z przymrużeniem oka można stwierdzić, że nie ma czego się wstydzić. Ani myślał się zatrzymywać i już w 32. minucie strzelił trzeciego gola w tym spotkaniu. Lewandowski najpierw otrzymał dobre podanie w tempo od Erica Garcii, po czym bez problemu wykorzystał sytuację „sam na sam” z bramkarzem gospodarzy – Antonio Siverą.

W tym momencie warto sięgnąć po trochę statystyk – hat-trick Lewandowskiego przeciwko Deportivo Alaves był drugim w trakcie jego kariery na hiszpańskich boiskach. Wcześniej ta sztuka udała się Polakowi w poprzednim sezonie – ofiarą „Lewego” była wówczas Valencia. Ogólnie był to jego trzeci hat-trick. Jednego jeszcze skompletował przeciwko Victorii Pilzno w Champions League.

Blisko czarnego łabędzia

W końcówce pierwszej połowy zdecydowana większość kibiców zarówno zgromadzonych na stadionie, jak i tych śledzących mecz przed telewizorami spodziewało się kolejnych bramek dla „Blaugrany”. Niespodziewanie do głosu doszli jednak piłkarze Deportivo, którzy przez chwilę zepchnęli gości z Katalonii do defensywy.

W 45. minucie meczu piłkę do bramki FC Barcelony wpakował Toni Martinez, jednak analiza VAR dopatrzyła się nieprawidłowości – konkretnie spalonego. Anulowanie gola nie zamaże jednak faktu, iż przy – nomen omen – straconym golu błąd popełnił bramkarz „Dumy Katalonii” Inaki Pena. Ta informacja może być szczególnie ważna dla polskich kibiców – z hiszpańskim golkiperem o pozycję w bramce walczy przecież Wojciech Szczęsny.

Oficjalnie: Wojciech Szczęsny piłkarzem FC Barcelony

Barcelona w trybie „eko”

W drugiej połowie meczu mieliśmy już do czynienia z mniej aktywną i chętną do stwarzania sytuacji bramkowych „Dumą Katalonii”. Gra długimi fragmentami toczyła się w środku pola, a strzały obu zespołów nie mogły znaleźć drogi do bramki. Znakomitą szansę na podwyższenie wyniku zmarnował skrzydłowy FC Barcelony Lamine Yamal który przegrał starcie „oko w oko” z bramkarzem Deportivo Alaves. Jak mówi klasyk, w ostatecznym rozrachunku „to by nic nie dało”, gdyż młokos z Katalonii w tej sytuacji znajdował się na pozycji spalonej.

Zagrożenie pod bramką przeciwnika stwarzała sobie również drużyna gospodarzy. Potrafiła przełamywać szeregi obronne podopiecznych Flicka, natomiast wtedy najczęściej gracze uderzali niecelnie, słabo albo… ze spalonego. Wraz z biegiem czasu coraz więcej roszad przeprowadzał trener Barcelony – w drugiej połowie meczu murawę Estadio Mendizorrotoza opuścili: Lamine Yamal, Jules Kounde, Inigo Martinez oraz Alejandro Balde.

Spory impuls w grze gości wprowadził zmiennik Yamala – Ansu Fati. Hiszpan kilka razy był bliski strzelenia gola, jednak na drodze stawał spisujący się świetnie w drugiej połowie Antonio Sivera. Fati wciąż ma natomiast czas i kredyt zaufania u Hansiego Flicka. Hiszpan dopiero co wrócił z wypożyczenia (Brighton), a w stolicy Katalonii wciąż jest traktowany jako „złote dziecko”. Czy słusznie? Na to pytanie trudno odpowiedzieć – należy jednak pamiętać o liczbach – Fati ma już bowiem na karku 21 wiosen…

Ostatecznie mecz Barcelony z Alaves zakończył się rezultatem, który na tablicy wyników widniał już w 32. minucie, czyli 3:0 dla „Dumy Katalonii”. Fani Bordowo-Granatowych mogą być jak najbardziej usatysfakcjonowani – dzięki zwycięstwu „żołnierze Flicka” utrzymali trzypunktową przewagę nad drugim w tabeli Realem Madryt. No i nie zmarnowali zbyt dużo sił. Tak zwane zwycięstwo bez historii – dla nas jednak niezwykle satysfakcjonujące po hat-tricku Lewandowskiego!

fot. screen BeiN Sports