RB Lipsk nadal niepokonany w Bundeslidze. Openda bohaterem

06.10.2024

Rewelacja ostatnich miesięcy w niemieckiej Bundeslidze, czyli ekipa 1. FC Heidenheim ma już za sobą kolejne spotkanie ligowe w sezonie 2024/25. Tym razem podopieczni Franka Schmidta mierzyli się na własnym podwórku z ekipą RB Lipsk. Koniec końców bój na Voith-Arena zakończył się wynikiem 1:0 na korzyść „Byków”. To oznacza, że zespół RB Lipsk pozostaje niepokonany. 

Heidenheim z kolejną porażką

Pojedynek w Heidenheim raczej na pewno nie będzie długo wspominany przez kibiców obu klubów. Choć ranga tego spotkania sugerowała, że będzie to wielkie widowisko, to byliśmy świadkami mało interesującego starcia, chociażby mając na uwadze sytuacje bramkowe. Minimalnie lepsi, a raczej skuteczniejsi okazali się piłkarze z Saksonii, którzy wygrali 1:0, dzięki czemu awansowali (przynajmniej chwilowo) na pierwsze miejsce w tabeli ligowej, podczas gdy FCH spadło na ósmą lokatę.

Jedynego gola w tym pojedynku strzelił Lois Openda, dla którego było to zarazem piąte trafienie w kampanii 2024/25 dla „Byków”. Nie ulega wątpliwości, że wygrana RBL poprawi morale zespołu po niedawnej porażce w Champions League z Juventusem.

Jeśli mowa o wyjściowych jedenastkach na pojedynek na wypełnionej po brzegi Voith-Arenie, to trenerzy Marco Rose z RB Lipsk oraz Frank Schmidt z 1. FC Heidenheim zdecydowali się na najmocniejsze jedenastki. Od samego początku mogliśmy oglądać w akcji przede wszystkim dwójkę świetnie spisujących się w obu zespołach: Paula Wannera oraz Benjamina Sesko.

1. FC Heidenheim:

Mueller – Busch, Mainka, Gimber, Fohrenbach – Maloney (67’ Conteh), Schoppner – Traore (67’ Beck), Wanner (83’ Schimmer), Kaufmann (67’ Scienza) – Pieringer (83’ Breunig).

RB Lipsk:

Gulacsi – Klostermann, Orban, Lukebia, Raum (69’ Geertruida) – Nusa, Haidara (83’ Haidara), Vermeeren (69’ Seiwald), Simons (76’ Baumgartner) – Openda, Sesko (76’ Poulsen).

Bezbramkowa pierwsza połowa

Pierwsza połowa spotkania w Heidenheim z pewnością nie porwała tłumów, choć obie drużyny kilkukrotnie starały się zagrozić bramce swoich rywali. Niektórzy mogliby się przyczepić, że słowo „starały się” jest tutaj napisane na wyrost. Niemniej jednak na pierwszą okazję bramkową kibice nie musieli czekać zbyt długo, gdyż w 2. minucie bliski szczęścia był Paul Wanner, lecz nieznacznie się pomylił. Po trzech minutach odpowiedzieli goście – Openda niemal znalazł się na czystej pozycji, ale napastnik RB Lipsk nie trafił czysto w piłkę.

Festiwal niemocy trwał w najlepsze w przypadku RBL i FCH – wystarczy podkreślić, że do 34. minuty żaden z zespołów nie oddał żadnego celnego strzału na bramkę. Dopiero około 35. minuty, byliśmy świadkami realnego zagrożenia w polu karnym. Kaufmann został wypuszczony lewą stroną, zagrał piłkę w pole karne do Pieringera, który zdecydował się na potężny strzał. Z trudem obronił to Gulacsi. Napastnik Heidenheim próbował jeszcze dobić piłkę, ale i tym razem golkiper gości był górą.

Choć bramek w pierwszych 45 minutach ostatecznie nie zobaczyliśmy, to nie brakowało przynajmniej pięknych, indywidualnych akcji niektórych zawodników. W końcówce pierwszej części spotkania złote dziecko Monachium, czyli Paul Wanner pokazał, na co go stać. Jednym zwodem uwolnił się od trzech obrońców Lipska, obrócił się i rozpoczął atak gospodarzy, który nie przyniósł jednak upragnionego rezultatu w postaci prowadzenia.

Openda ozłaca Lipsk

W drugiej połowie obraz rywalizacji uległ zmianie na lepsze, albowiem obie ekipy z większą werwą i odwagą przeprowadzały już swoje ataki. W 52. minucie na listę strzelców w końcu wpisał się Benjamin Sesko, który wysoko skoczył do główki i pewnie pokonał Muellera. Radość gości nie trwała jednak zbyt długo, bo trafienie Słowaka zostało nieuznane po interwencji systemu VAR. Lipsk nie odpuścił jednak Heidenheim i chwilę później padła pierwsza (i jedyna) bramka!

Dokładnie w 59. minucie świetną akcją popisał się Nusa, który dograł idealną piłkę do Opendy. Snajper RB Lipsk uwolnił się obrońcom i niemalże z zerowego kąta wpakował piłkę do siatki, zaskakując golkipera gospodarzy! Stracony gol w żadnym wypadku nie podciął skrzydeł Heidenheim, które nie poddawało się i atakowało coraz pewniej. Szczególnie groźne było trio: Wanner, Kaufmann oraz Pieringer, lecz w decydujących momentach brakowało szczęścia i odpowiedniego wykończenia.

W 70. minucie mogło być po meczu – Openda znalazł się w sytuacji sam na sam, ale zmarnował stuprocentową akcję i posłał piłkę obok bramki… Heidenheim dwoiło się i troiło, podczas gdy goście raz za razem próbowali wykorzystać wolne pole, które pozostawiali głodni wyrównania piłkarze FCH. Na krótko przed końcem regulaminowego czasu gry, na 2:0 mógł znów podwyższyć Openda, ale belgijski napastnik trafił tylko w słupek.

W doliczonym czasie gry Heidenheim ozłocić swoich kolegów mógł Leo Scienza po tym jak zagotowało się w polu karnym Lipska. Gospodarze w kilkanaście sekund oddali kilka strzałów, ale ostatecznie Gulacsi zażegnał niebezpieczeństwo. Po trudnym boju i lepszej skuteczności to zespół Rose wywalczył trzy punkty, pokonując swoich rywali 1:0 na wyjeździe. RB Pozostaje w lidze niepokonany z bilansem 4-2-0.

Dwa tygodnie „wolnego” dla Heidenheim i Lipska

Dla obu klubów był to zarazem ostatni mecz przed rozpoczynającą się wkrótce przerwą reprezentacyjną. Jeśli mowa o RB Lipsk, to podopieczni Marco Rose do akcji wrócą dopiero w sobotę 19 października, kiedy to zmierzą się na wyjeździe w Bundeslidze z FSV Mainz (o 15:30). Tego samego dnia swoje kolejne spotkanie rozegrają podopieczni Franka Schmidta – w hitowym starciu siódmej kolejki ligowej ich rywalem będzie Borussia M’Gladbach, która od dłuższego czasu spisuje się mizernie na krajowym podwórku.

Fot. PressFocus