Brazylia wciąż ciężko oddycha. „Canarinhos” z wymęczonym przełamaniem

Napisane przez Patryk Popiołek, 11 października 2024
Brazylia

Brazylia w ostatnich miesiącach popadła w bardzo widoczny kryzys. „Canarinhos” nie są w stanie wskoczyć na swój poziom, czego idealnym przykładem była ostatnia porażka z Paragwajem. Tym razem udało im się jednak tuż przed doliczonym czasem trafić do siatki i finalnie pokonać Chile 2:1. Małe przełamanie i krok naprzód?

Brazylia wyjdzie z kryzysu?

Kwalifikacje na mundial w 2026 roku w wykonaniu Brazylijczyków to jedna wielka sinusoida. Kompletny brak regularności oraz przede wszystkim, aż cztery porażki poniesione w dziewięciu rozegranych spotkaniach. W styczniu tego roku reprezentację przejął Dorival Junior, lecz jak na razie nie można określić jego pracy, jako przesadnie udana. W Copa America Brazylia odpadła na poziomie ćwierćfinału, kiedy jeszcze na ostatniej imprezie w 2021 roku rywalizowała z Argentyną w finale. Na pewno największe kontrowersje i dyskusje wzbudza jednak ich dyspozycja w kwalifikacjach do mundialu.

Podczas wrześniowego zgrupowania Brazylia sensacyjnie przegrała z Paragwajem 0:1 – jedną z najsłabszych drużyn w stawce. W ten negatywny sposób „Canarinhos” zszokowali piłkarską scenę, a na dodatek to była ich czwarta porażka w eliminacjach. Przypomnijmy, że w latach 2003-2022 w 71 meczach kwalifikacyjnych przegrała tylko pięć razy. Teraz ich rywalem było dość słabe aktualnie Chile, które jest na przedostatnim miejscu, lecz fakt, że Brazylia przystępowała do tego meczu z siódmej pozycji, był czymś trudnym do wyobrażenia.

Brazylia ma ogromne szczęście, że od tej edycji kwalifikuje się aż sześć zespołów z Ameryki Południowej, a siódma gra jeszcze w barażu. To oznacza, że odpadają tylko… trzy najgorsze. To skutek zwiększenia liczby uczestników MŚ z 32 do 48. W poprzednich kwalifikacjach na turniej wchodziły cztery akipy, a piąta grała baraż. To oznacza dwa miejsca więcej dla tego kontynentu. Zbiegło się to fartownie z kryzysem „Canarinhos”. Obszerniej i więcej o fatalnej Brazylii pisaliśmy TUTAJ.

Falstart, ale na koniec przełamanie

Brazylijscy kibice szli z nadziejami na dobry i przede wszystkim wygrany mecz, który pozwoli wrócić na dobre tory. Mierzyli się przecież z Chile, które wygrało w tych eliminacjach jedynie raz. Kiedy, jak nie teraz ma nastąpić wyraźne przełamanie? No i wszystko rozpoczęło się wręcz fatalnie, druga minuta i bramka Eduardo Vargasa. Jedna z najsłabszych reprezentacji w stawce objęła prowadzenie. Oczywiście Estadio Nacional de Chile eksplodował, a „Canarinhos” byli w totalnym szoku.

Dla Brazylijczyków końcówka pierwszej połowy dała jednak nadzieję, ponieważ bramkę wyrównującą zdobył zawodnik Botafogo Igor Jesus. Druga połowa długo nie przynosiła żadnych rozwiązań i bardzo blisko było kolejnej sensacji. Brazylia grała przeciętnie, nie tworzyła okazji. Remis z Chile byłby już gwoździem do trumny dla Dorivala. Na boisku grał szereg gwiazd europejskiego futbolu: Raphinha, Rodrygo, Endrick czy Savinho. Jednak upragnionego gola na wagę zwycięstwa strzelił po indywidualnej akcji kolejny z reprezentantów Botofogo – Luiz Henrique.

Rzutem na taśmę „Canarinhos” uratowali się od kolejnej kompromitacji. Dzięki temu udało im się wskoczyć na czwartą pozycję w tabeli, mając na koncie 13 punktów. Do liderującej Argentyny w tym momencie tracą sześć oczek. Jeśli miał być to mecz na przełamanie, to na pewno styl i okoliczności tego zwycięstwa nie poprawiły nastrojów wokół kadry narodowej. Wciąż wiele jest do naprawienia.

Fot. screen/Twitter

Nad ranem NBA, a za dnia piłkarskie przygody. W wolnych chwilach komentator, który poza wielkimi ligami, niezwykle ceni sobie wyjazdy na boiska okręgówki.