Liverpool lepszy w hicie kolejki Premier League

Napisane przez Marcin Ziółkowski, 20 października 2024
Liverpool Salah screen

W hicie 8. kolejki Premier League Liverpool pokonał Chelsea 2:1 (1:0) w meczu na Anfield Road. Podopieczni Arne Slota oraz Enzo Mareski zaserwowali całkiem niezły spektakl. Mecz ożywił się w drugiej połowie, w której w pierwszym kwadransie po przerwie padły dwie bramki. Pod koniec meczu „The Blues” mogli wyrównać, ale zabrakło bardzo niewiele. Postronny kibic powinien być zadowolony z tego, co obejrzał w niedzielne późne popołudnie.

Przed meczem

Liverpool podchodził do tego starcia jako ligowy lider po ośmiu kolejkach Premier League. W bramce od pierwszej minuty wystąpił Irlandczyk Caoimhin Kelleher, który zanotował tym samym 50. mecz dla „The Reds” – wszystko to z uwagi na kontuzje mięśniową Alissona Beckera. Brazylijczyka w ostatnim meczu z ławki zastępował na Selhurst Park czeski golkiper Vitezslav Jaros, który debiutował na poziomie Premier League. Luis Diaz tym razem mecz zaczynał z ławki rezerwowych.

Chelsea wchodziła w rywalizację jako drużyna w strefie europejskich pucharów. Od pierwszej minuty Enzo Maresca postawił na Jadona Sancho na lewym skrzydle oraz niespodziewanie na wiecznie kontuzjowanego Reece’a Jamesa na prawej stronie obrony. Lewa obrona to z kolei chwalony ostatnio Malo Gusto. Dla Jamesa był to pierwszy od 315 dni mecz w podstawowym składzie. Włoski trener postawił na środku obrony na duet Levi Colwill – Tosin Adarabioyo.

Przed spotkaniem nastąpiła minuta braw dla Petera Cormacka. Ważny pomocnik „The Reds” podczas kadencji Billa Shankly’ego zmarł niedawno w wieku 78 lat.

Pierwsza połowa = kontrowersje

Po kilku minutach spotkania wydawało się, że Moises Caicedo nabawił się urazu, ale był to fałszywy alarm. Mecz rozpoczął się od pewnej kontrowersji. Tosin Adarabioyo jako ostatni obrońca w okolicach linii środkowej zatrzymał w szybkiej kontrze Diogo Jotę, przy okazji zaznaczając mu się przy upadku – była to szósta minuta meczu.

Egipcjanin Mohamed Salah rzucił daleką piłkę przed siebie i Tosin zatrzymał Diogo Jotę, co przypominało akcję Evanilson-Saliba dzień wcześniej. Piłka jednak zmierzała minimalnie w boczny sektor boiska, a Colwill był jednak mimo wszystko trochę bliżej, co uratowało Tosina. Pierwszy kwadrans był pozbawiony dobrych okazji. W 19. minucie kolejna kontrowersja – Trent Alexander-Arnold nadepnął Reece’a Jamesa w polu karnym Liverpoolu i sytuacja przeszła trochę bez echa. Podstawy do jedenastki jak najbardziej były. Sędzia John Brooks jednak nie do końca wydawał się panować nad meczem.

25. minuta to z kolei podanie Madueke do Palmera i obrona Kellehera. Minutę później Levi Colwill, grający przeciętny mecz, sfaulował Salaha w polu karnym przez co podyktowano rzut karny dla Liverpoolu. „Król Egiptu” się nie pomylił i strzelił 162. gola w karierze w Premier League. Dobił tym wynikiem do Jermaina Defoe, a zbliżył się na jedno trafienie do ósmego Robbiego Fowlera. Thierry Henry wyprzedza Salaha już jedynie o 13 trafień. Po chwili Diogo Jota zasugerował zmianę po starciu z początku meczu z Colwillem, a za niego wszedł Darwin Nunez.

w 33. minucie Moises Caicedo zaserwował mocne progresywne podanie do Nicolasa Jacksona, a ten uderzył minimalnie niecelnie. Senegalczyk złapał się po wszystkim za plecy, ale kontynuował grę. Parę minut później w ręce Sancheza uderzył Szoboszlai. Doliczony czas gry to z kolei kolejna kontrowersja, gdzie można mieć różne opinie – anulowana została decyzja z boiska Brooksa, gdyż uznano, że Robert Sanchez przy interwencji trafił najpierw w piłkę, a potem w Curtisa Jonesa. Liverpool nie otrzymał więc drugiego karnego. W 50. minucie Cole Palmer uderzył nad bramką i na tym skończyła się pierwsza połowa.

„Przyspawany” Sanchez i MVP Jones

Chelsea zmieniła się co nieco po przerwie, zdjęty przez Marescę został Sancho, a za niego wszedł Pedro Neto – i była to dobra decyzja. Rozruszał on ofensywę „The Blues”. Efekty dobrej zmiany Chelsea było widać w 48. minucie. Świetne podanie po ziemi do Jacksona poskutkowało bramką na 1:1. Pierwotnie odgwizdano spalonego, ale zmieniono decyzję ze względu na pozostawioną stopę Ibrahima Konate.

To okazało się na nic parę minut później. Salah doskonale wrzucił do Curtisa Jonesa, notabene świetnie dysponowanego w tym meczu – ten uprzedził defensywę „The Blues” i wpakował piłkę dosłownie przed nosem Roberta Sancheza, który przysnął w tej sytuacji i pozostał w bramce. Potrójna zmiana nastąpiła dla londyńczyków dwie minuty później. Enzo, Veiga oraz Badiashile czekali na swoją szansę. Po paru minutach niecelnie uderzył Cody Gakpo. Swoje próby mieli też Noni Madueke, Malo Gusto i Cole Palmer – „Cold” miał trzy próby i trzy niecelne.

Chelsea trochę przycisnęła. Oddała aż dziewięć strzałów w drugiej połowie (lecz tylko dwa celne). W doliczonym czasie gry Christopher Nkunku bliski był bramki w stylu Diaza z Bologną, ale mu się to nie udało i wpadł na bandę. Próbował też strzałem głową Renato Veiga. Liverpool to przetrzymał i pozostaje więc na prowadzeniu w Premier League.

Liverpool – Chelsea 2:1 (1:0)

Mohamed Salah 29k’, Curtis Jones 51′ – Nicolas Jackson 49′

Fot. screen X/ Viaplay

Futbolowy romantyk, z Milanem wierny po porażce, a zdziwiony po zwycięstwie. Spokrewniony z synem koleżanki Twojej matki. To ten typ człowieka, który w aplikacji z wynikami na żywo ma gwiazdkę przy drużynie z Tajlandii czy Indonezji. Napędzany benzyną miłośnik ofensywnego futbolu Hansiego Flicka.