FC Barcelona jak walec. Lewandowski się nie zatrzymuje

20.10.2024

Jeszcze kilka dni temu pojawiały się informacje, że właśnie w tym meczu w barwach FC Barcelony zadebiutuje Wojciech Szczęsny. „Pierwszych kotów za płotami” nie było, natomiast fani „Blaugrany” jak najbardziej mogą być usatysfakcjonowani. Ich ulubieńcy na Estadio Monjuic zwyciężyli bowiem z Sevillą aż 5:1. Dwie bramki zdobył Polak – Robert Lewandowski.

Barcelona rozdrażniona i niebezpieczna

W początkowych fragmentach meczu lider La Ligi zdecydowanie nie pokazywał pełni swoich możliwości. I choć w obronie większość zachowań podopiecznych Hansiego Flicka była poprawna, w ataku sytuacja wyglądała już inaczej – na niekorzyść „Dumy Katalonii”. Gospodarzom nie pomagała także nisko ustawiona linia obrony rywala, gdyż Sevilla długimi fragmentami z własnej woli oddawała piłkę FC Barcelonie i czekała na ruch katalońskich napastników.

„Blaugrana” nie stwarzała sobie praktycznie żadnych poważnych sytuacji, na co ekipa z Andaluzji zaczynała odpowiadać szybkimi kontrami. Wszystko zmieniła jednak 24. minuta i faul piłkarza gości na Raphinii, po którym sędzia główny Ricardo de Burgos Bengoetxea bez chwili zastanowienia wskazał na jedenasty metr. Do rzutu karnego podszedł oczywiście Robert Lewandowski. Napastnik reprezentacji Polski z zimną krwią uderzył w lewy dolny róg bramki.

Rezultat 1:0 nie utrzymał się jednak długo, bo dokładnie… pięć minut. Wówczas kapitalnego gola w same okienko bramki strzeżonej przez Orjana Nylanda strzelił Pedri. Hiszpański pomocnik w ostatnich miesiącach musiał zmagać się z kilkoma kontuzjami, które na całe szczęście dla kibiców FC Barcelony nie zahamowały jego rozwoju i przy okazji omawiania gry Pedriego należy pamiętać, że mowa o jednym z najlepszych pomocników na świecie.

Instynkt piłkarskiego zabójcy

Po golu na 2:0 gospodarze nawet nie myśleli, aby się zatrzymać, tylko włączyli „flickball”. Owoce dominacji nad przeciwnikiem w 39. minucie meczu zebrał Robert Lewandowski, który „poprawił” strzał Raphinii i sytuacyjnym uderzeniem skierował piłkę do siatki. Przy tej bramce uwypuklony został kunszt i instynkt „Lewego”, którym pochwalić się mogą tylko najlepsi napastnicy globu. Widać też po takich sytuacjach, że ma „czutkę” i jest w świetnej formie. W La Liga ma już 12 bramek, Kylian Mbappe zgubił go z horyzontu ze swoimi sześcioma.

W Kiedy Polak strzelił gola, arbiter wstrzymał jednak radość kibiców zgromadzonych na Estadio Monjuic i nerwowo zaczął chwytać się za słuchawkę odpowiedzialną na połączenie z asystentami VAR. Ostatecznie skończyło się na samej niepewności i po krótkiej chwili Bengoetxea wskazał na środek boiska.

Strata trzech goli nie była jedynym zmartwieniem Sevilli, która już ze względu na sam wynik przechodziła przez piłkarskie piekło. Poważnej kontuzji doznał bowiem nigeryjski skrzydłowy Chidera Eduke. Ważny element ofensywnej układanki Xaviera Garcii Pimienty nie był w stanie postawić kroku i zszedł z boiska zalany łzami.

Zabawa Yamala

Pierwsze minuty drugiej połowy miały twarz wspaniałego katalońskiego dziecka, czyli oczywiście Lamina Yamala. Zaledwie 17-letni Hiszpan bawił się z piłką przy nodze i ośmieszał doświadczonych obrońców Sevilli, zmuszając ich do najbardziej prymitywnego zachowania, czyli faulu. Skrzydłowy szczególne zagrożenie stwarzał… zewnętrzną częścią stopy, którą prawie strzelił gola w stylu mistrza w tym fachu, czyli Ricardo Quaresmy. Chwilę później Yamal tak zwaną „trivelą” zaliczyłby także asystę, jednak adresat podania – Raphinha – znajdował się wówczas na pozycji spalonej.

Flick zarządza siłami

Od około 60. minuty tempo spotkania mocno spadło, a FC Barcelona weszła w „tryb ekonomiczny” i nie fatygowała się często pod pole karne przybyszów z Andaluzji. Nie ma co się jednak dziwić – najbliższe dni dla „Dumy Katalonii” będą maratonem trudnych meczów, podczas których rywalami „Blaugrany” będą kolejno Bayern Monachium (Liga Mistrzów) oraz Real Madryt (La Liga). Mecz z Sevillą na papierze wydaje się być najłatwiejszym z tego piłkarskiego trójboju, co niemiecki szkoleniowiec postanowił wykorzystać do pewnych roszad w składzie.

Boisko opuściły bowiem największe gwiazdy zespołu ze wschodu Hiszpanii, czyli między innymi Robert Lewandowski, Lamine Yamal czy Raphinha. Na uwagę zasługują także piłkarze, który w drugiej połowie zameldowali się na murawie Estadio Monjuic, gdyż mieliśmy do czynienia z kilkoma naprawdę solidnymi zawodnikami. Po kontuzji do gry wrócił między innymi Fermin Lopez, a także Gavi, któremu jeszcze podczas rozgrzewki zafundowano owację na stojąco. Hiszpański pomocnik określany przez kibiców „duszą Barcelony” przez uraz kolana pauzował prawie rok, co tłumaczy tęsknotę fanów skierowaną właśnie do niego.

Wróćmy jednak do spraw boiskowych, gdyż mimo dość rezerwowego zestawienia Barcelona zdołała jeszcze podwyższyć prowadzenie. Na 4:0 strzelił 21-letni Pablo Torre, dla którego był to pierwszy gol strzelony dla „Blaugrany” w oficjalnym meczu.

Na sam koniec wydawałoby się katalońsko-andaluzyjskiej potyczki bramkę honorową zdobyła jeszcze drużyna Sevilli. Na listę strzelców wpisał się Belg – Stanis Idumbo. Jak się jednak okazało, spotkanie i tak zakończyło się czterobramkowym zwycięstwem podopiecznych Flicka. Drugiego gola strzelił Pablo Torre, który już drugi raz pokonał Orjana Nylanda. Tym razem Hiszpan popisał się tak zwanym centrostrzałem z rzutu wolnego, który zupełnie zmylił golkipera rywali i znienacka trafił do bramki gości. Próbujący strzelić Inigo Martinez nie dotknął piłki i zmylił rywala.

fot. screen – X/Eleven Sports