Betis koncertowo i zarazem sensacyjnie ograł Atletico. 10 pkt straty „Los Colchoneros” do lidera

Napisane przez Krzysztof Małek, 27 października 2024

Nie samym „El Clasico” w Hiszpanii się żyje. Betis podejmował u siebie Atletico Madryt w hitowym starciu 11. kolejki La Liga. Oba zespoły chciały sobie odbić niepowodzenia w środku tygodnia, gdy nie poszło im w europejskich pucharach. Faworyt dziś był znany. Ten faworyt, czyli Atletico przegrał niespodziewanie 0:1 po bramce już z 3. minuty, a konkretnie samobóju Jose Gimeneza. 

Betis koncertowo ograł Atletico

Betis nie był uważany za faworytów w meczu z Atletico. Przemawiała za tym nie tylko pozycja obu zespołów w tabeli ligowej, ale też forma z ostatnich tygodni. „Los Verdiblancos” mimo iż zremisowali ostatnio w Lidze Konferencji z Kopenhagą (1:1), to jednak wizualnie prezentują się dużo lepiej. Dziś ta lepsza forma po stronie gospodarzy była nadto widoczna. Lepiej to się dla gospodarzy zacząć nie mogło. Już w 3. minucie objęli prowadzenie za sprawą samobójczego gola Jose Gimeneza. Urugwajczyk niefortunnie wpakował piłkę do własnej siatki, po tym jak próbował dośrodkować w pole karne Ez Abde.

Przez cały mecz Ez Abde był najefektowniejszym graczem gospodarzy. Kreował grę. Dużo strzelał. Momentami jednak za dużo. Wychowanek Barcelony ma to coś w sobie, że jak za bardzo uwierzy w siebie, to później zdaje się mocno irytujący. Oddał aż siedem (!) niecelnych strzałów. Nikt częściej nie próbował, choć Vitor Roque miał sześć prób, a Ezequiel Avila pięć.

Irytująca dla kibiców „Los Verdiblancos” była dziś nieskuteczność ich ulubieńców. Betis jeszcze w pierwszej połowie strzelić minimum… dwa gole. Były jednak strzały w słupek Jonny Cardoso czy też  spojenie Pablo Fornalsa. Gospodarze powinni też być może w kontrowersyjnej sytuacji mieć karnego, po tym jak kopnięty w głowę w polu karnym został Fornals. Pierwotnie sędzia Gil Manzano wskazał na wapno. Po interwencji VAR-u zmienił decyzję. Generalnie jednak boiskowo „miażdżyli” Atletico. Wyglądało to wstydliwie dla ekipy Simeone.

Poniżej statystyka przechwytów z „WjhoScored”, która jest wręcz miażdżąca. Gracze Betisu byli żywsi, szybsi, bardziej żywiołowi i zdeklasowali przeciwników w tym aspekcie. 20:3 to wręcz miazga. Wśród Atletico kompletnie nie miał kto notować odbiorów, a Cardoso u gospodarzy dwoił się i troił, dużo pomagał też upierdliwy w obronie Pablo Fornals. Betis odzyskiwał piłkę w każdej formacji.

MVP meczu powinien być wybrany Johnny Cardoso. Ten defensywny pomocnik był dziś królem środka pola. Czyścił wiele podań. Miał dwa kluczowe podania do przodu i ogrom wygranych pojedynków. Jeśli ktoś się z nim mierzył, to przegrywał. Nie dawał zbyt wiele szans rywalom na podrygi w polu karnym Rui Silvy. Dzięki temu zwycięstwu Betis umocnił się na 5. miejscu w tabeli La Liga. Podopieczni Manuela Pellegriniego mają już tylko dwa oczka straty do… Atletico. W następnej kolejce ta drużyna jedzie do Kraju Basków, by podjąć na San Mames Athletic.

Atletico w kryzysie?

Atletico poprzez swoje transfery miało powalczyć z Barceloną i Realem o mistrzostwo. Na razie „Los Rojiblancos” są cieniem samego siebie. Dziś zasłużenie przegrali z Betisem 0:1. Mogło się to skończyć nawet wyższym wynikiem gdyby nie nieskuteczność napastników gospodarzy. Atletico ma problemy ostatnio w każdym aspekcie gry. Dziś największy zarzut to zbyt wolna gra z piłą przy nodze. Linia obrony, która znów składała się z trójki stoperów i wahadłowych nie wiedziała momentami co się dzieje. Była bezradna przy Ezie Abde i Pablo Fornalsie.

Król Madrytu jak pieszczotliwie jest nazywany od lat Antoine Griezmann gra coraz gorzej. Dziś momentami można było odnieść wrażenie, że nie ma go w ogóle na boisku. A przecież Francuz wyszedł na murawę od pierwszych minut. Jego współpraca z Julianem Alvarezem była więcej niż słaba. Na jego pocieszenie Alexander Sorloth, który wszedł w drugiej części zagrał jeszcze gorzej.

Po stronie Atleti znów się wyróżnił Angel Correa. Ten żołnierz Cholo Simeone jak zwykle wszedł dziś na boisko z ławki dla rezerwowych w 70. minucie. W dwadzieścia minut zrobił na boisku więcej niż jego koledzy. Argentyńczyk miał dwie szanse na gola, ale za każdym razem piłka trafiała w słupek. Atletico trafi już cztery punkty do Realu i aż dziesięć do liderującej Barcelony, która po klasyku umocniła się jako lider La Liga. . Jak tak dalej pójdzie to Griezmann i spółka jeszcze przed Bożym Narodzeniem wypiszą się z walki o mistrzostwo Hiszpanii.

fot. screen Canal Plus Sport