Eintracht Frankfurt stracił punkty ze świetnym w tym sezonie Unionem

27.10.2024

Eintracht Frankfurt ma już za sobą kolejne spotkanie ligowe w sezonie 2024/2025 – tym razem ekipie „Orłów” przyszło zagrać na wyjeździe z Unionem Berlin. Mimo prowadzenia 1:0 i stosunkowo dobrej pierwszej połowy, frankfurtczycy nie utrzymali prowadzenia i zremisowali 1:1 ze stołecznym klubem.

Frankfurt traci punkty, Union awansuje

Kilka dni po zwycięstwie 1:0 nad RFS w Lidze Europy, do akcji przystąpili zawodnicy Eintrachtu Frankfurt. Rywalem klubu z Hesji była ekipa Unionu Berlin, która w przeciwieństwie do „Orłów” miała więcej czasu na regenerację i przygotowania, albowiem berlińczycy nie występują w europejskich pucharach. Ostatecznie pojedynek na „Starej Leśniczówce” zakończył się wynikiem 1:1. Co do bramek w tym starciu, na listę strzelców wpisali się: Mario Goetze (14’) dla Eintrachtu oraz Benedict Hollerbach (66’) dla Unionu.

Jeśli natomiast mowa o wyjściowych jedenastkach, to obaj trenerzy zdecydowali się na korekty w swoich składach w porównaniu do poprzednich meczów. Podczas gdy do XI frankfurtczyków powrócił Hugo Ekitike, to w zespole „Die Eisernen” do gry powrócił Woo-yeong Jeong.

Union:

Ronnow – Vogt, Doekhi, Leite – Trimmel, Kemlein (65’ Schaefer), Khedira, Rothe (65’ Skov) – Woo-yeong (65’ Pefok), Hollerbach (76’ Skarke), Vertessen (84’ Benes).

Eintracht:

Trapp – Theate, Tuta, Koch, Kristensen (38’ Ebimbe) – Knauff (81’ Amenda), Skhiri, Larsson, Goetze (65’ Chaibi) – Marmoush (82’ Brown), Ekitike (65’ Matanovic).

Po rozegraniu pojedynku w „Starej Leśniczówce”, Eintracht po ośmiu kolejkach ligowych zajmuje szóste miejsce z dorobkiem 14 punktów (na wynik ten przełożyły się cztery zwycięstwa, dwa remisy oraz dwie porażki). Jeśli zaś mowa o Unionie, to znów jest rewelacją – awansował na czwarte miejsce. Ich dorobek po ośmiu kolejkach to 15 punktów (cztery zwycięstwa, trzy remisy oraz jedna porażka).

Frankfurt lepszy o bramkę

Goście z Frankfurtu błyskawicznie chcieli napocząć swojego rywala i od pierwszej minuty rzucili się do ataku. W trzeciej minucie Knauff dograł w pole karne do Goetze, ale niemiecki pomocnik pomylił się i zmarnował okazję. Kilkadziesiąt sekund później objawienie tego sezonu, czyli Omar Marmoush, mógł znaleźć się w bardzo niebezpiecznej sytuacji, ale świetną interwencją wykazał się Kevin Vogt, który w ostatniej chwili zablokował Egipcjanina.

Gospodarze nie zamierzali jednak stać bezczynnie i czekać, aż rywal obejmie prowadzenie. Bliski szczęścia około siódmej minuty był Rothe, ale Trapp nie musiał się wysilać w bramce „Orłów”. Początek starcia w Berlinie był bardzo żywy, czego efektem była bramka na 1:0 już w 14. minucie. Po rzucie rożnym, w zamieszaniu w polu karnym Unionu, kilku graczy z Frankfurtu próbowało oddać celny strzał, ale ostatecznie to Goetze skończył z bliskiej odległości, strzelając swojego pierwszego gola w sezonie dla SGE. Było to w tej sytuacji banalnie proste. 

Zespół Dino Toppmoellera wywierał coraz większą presję i starał się podwyższyć prowadzenie na 2:0, ale obrona Unionu rozbijała kolejne ataki Eintrachtu. Kolejne minuty to koncertowa gra obrony obu drużyn – żadna ze stron nie była w stanie dotrzeć do pola karnego, co dopiero udało się w 35. minucie Rothe, który przedarł się przez obronę gości, ale posłał piłkę tuż nad poprzeczką.

Koniec końców wynik nie uległ już zmianie i obie drużyny udały się na przerwę, choć w doliczonym czasie gry bliski szczęścia był Knauff. Pomocnik „Orłów” zdecydował się na potężne uderzenie, ale szczęśliwie dla Unionu piłka przeleciała tuż obok słupka. To Eintracht był lepszy i w tej bardzo otwartej i żywiołowej połowie stworzył dwa razy więcej okazji.

Hollerbach ratuje punkt

Po wznowieniu gry Union od razu „rzucił się” do ataku, dwoił się i troił, aby doprowadzić do wyrównania. Już w 48. minucie bliski szczęścia był Rothe, ale piłka minęła prawy słupek… Mimo upływającego czasu, berlińczycy wykazywali się coraz większą determinacją, aby strzelić upragnionego gola. Kilkukrotnie przedarli się w pole karne „Orłów”, lecz w decydujących momentach brakowało nie tylko szczęścia, ale i również wykończenia.

Mimo niewykorzystanych okazji, zespół prowadzony przez Bo Svenssona nie odpuszczał. W 66. minucie wprowadzony po przerwie Skov przeprowadził kontrę, którą z powodzeniem wykończył Hollerbach. Początkowo jej nie uznano przez ofsajd, arbiter boczny uniósł chorągiewkę, ale VAR był łaskawy dla gospodarzy. Okazało się, że spalonego nie było. Po wielu minutach ciężkiej pracy Union zasłużenie wrócił do gry. Bramka na 1:1 podkręciła tempo gry, zaś w 77. minucie wyrzucony z boiska został Artur Theate, który ujrzał drugą żółtą kartkę. Grający w osłabieniu Frankfurt musiał podwoić wysiłek, aby odpierać kolejne ataki gospodarzy.

W ostatnim kwadransie gry byliśmy świadkami wielu nieprzyjemnych sytuacji, co poskutkowało pokazaniem kilku żółtych kartek przez sędziego – w przeciągu zaledwie pięciu minut gracze z Berlina ujrzeli trzy kartoniki. Końcówka należała już w pełni do berlińczyków, podczas gdy goście bronili za wszelką cenę dostępu do swojej bramki, to Union chciał zgarnąć pełną pulę i zwyciężyć.

W doliczonym czasie gry cierpliwość gospodarzy została nagrodzona – Tim Skarke wpisał się na listę strzelców, ale radość kibiców nie trwała zbyt długo… Po interwencji VAR, trafienie tym razem nie zostało uznane i ostatecznie spotkanie w Berlinie zakończyło się remisem 1:1, choć to zespół Bo Svenssona zasługiwał na trzy punkty. Zatem VAR – Union Berlin w tym spotkaniu także 1:1.

Czas na drugą rundę Pucharu Niemiec

Zarówno Eintracht Frankfurt, jak i również Union Berlin będą mieli niewiele czasu na wyciągnięcie odpowiednich wniosków i przygotowania do kolejnego spotkania, albowiem w środku tygodnia czekają nas pojedynki w ramach drugiej rundy rozgrywek Pucharu Niemiec. Podczas gdy ekipa „Orłów” powalczy w środę o awans z Borussią M’Gladbach na własnym podwórku (początek boju o 18:00), to nieco później, tego samego dnia, berlińczycy zagrają na wyjeździe z trzecioligową Arminią Bielefeld (mecz zaplanowano o 20:45).

Fot. screen viaplay