Athletic tylko remisuje z Betisem w hicie 12. kolejki LaLiga
Athletic Club podejmował u siebie Betis w hitowym starciu kończącym niedzielne granie w 12. kolejce La Liga. Patrząc na miejsca w tabeli obu ekip, to można było nazwać ten mecz hitem, ponieważ mierzyła się ze sobą 6. oraz 7. ekipa bieżącego sezonu. Z przebiegu samego spotkania można jednak wywnioskować, że Athletic był lepszym zespołem. Tymczasem na San Mames padł remis 1:1.
Athletic powinien wygrać to spotkanie
Z przebiegu całego spotkania można wywnioskować, że to Athletic był lepszym zespołem. Podopiecznym Ernesto Valverde przeszkadzała dziś jednak skuteczność. Obijali nieraz obramowanie bramki gości. W 11. minucie Oihan Sancet trafił w lewy słupek bramki Rui Silvy. W 18. minucie Nico Williams z kolei przymierzył z dystansu w poprzeczkę. Z kolei pod koniec pierwszej części Aitor Paredes i jego strzał głową znalazł się na prawym słupku. Trzy obramowania bramki i to tylko w pierwszej połowie!
Na pomoc gospodarzom przyszedł dziś Alex Berenguer. Wszedł na boisko z ławki w 65. minucie i raptem trzy minuty po tym strzelił gola, który dał upragniony remis. Wyskoczył do dośrodkowania i uprzedził źle interweniującego Rui Silvę.
❤️⚽Berenguer égalise pour l' @AthleticClub ! #LALIGAHighlights #LALIGAEASPORTS pic.twitter.com/XcDbRBk58e
— LALIGA (@LaLigaFRA) November 3, 2024
Berenguer był dzisiaj ostatnią opcją trenera jako środkowy napastnik. Wcześniej ani bracia Williams, ani Alvaro Djallo, ani też Oihan Sancet nie dali rady na tej pozycji. Wiemy, że w Athleticu jest duży problem z napastnikami odkąd nie gra już legendarny Aritz Aduriz. Na razie nie zanosi się na to, by się poprawiło. Athletic znowu nie przegrał na własnym stadionie. „Los Leones” po raz ostatni przegrali u siebie w sierpniu na początku sezonu z Atletico Madryt 0:1. Od tego momentu Baskowie zanotowali u siebie cztery wygrane i dwa remisy – wliczając ten dzisiejszy z Betisem.
W ostatnim i zarazem najbliższym meczu przed przerwą na reprezentację Athletic zagra na wyjeździe ze słabiutkim w tym roku Realem Valladolid, który jest murowanym kandydatem do spadku z La Liga. Tam trzy punkty to wręcz obowiązek.
Betis szanuje ten punkt
Betis do czasu strzelenia gola był wręcz nieobecny. Momentami statystyka „xG” u podopiecznych Manuela Pelegriniego wynosiła 0.02. Dla porównania Athletic miał w tej statystyce wartość 1.57. Bramka dla gości przyszła w najmniej spodziewanym momencie. W 52. minucie San Mames zamarło. Gola tak naprawdę z niczego zdobył Pablo Fornals. Hiszpan był ofiarą zmian taktycznych trenera. Rozpoczynał to spotkanie na skrzydle. Po przerwie przeszedł na środek i dzięki temu strzelił pierwszego gola w tym sezonie ligowym. Asystował w tej sytuacji Assane Diao. Sprytnie wycofał piłkę po ziemi z prawego skrzydła.
https://twitter.com/TransferSector/status/1853183246126784976
Betis będzie szanował ten punkt. Do czasu gola nawet trzy zmiany wykonane przez trenera „Los Verdiblancos” niewiele dały. Paradoksalnie gol również na niewiele się zdał. Jego strzelenie zepchnęła gości do większej defensywy. Athletic próbował, a Betis chciał utrzymać bądź co bądź korzystny dla siebie wynik. Po stronie gości najbardziej zawiódł Vitor Roque. Brazylijczyk wypożyczony z Barcelony rozegrał kolejne bezbarwne spotkanie. Bywał spóźniony. Nie czytał gry. Zasłużenie zszedł z boiska w 72. minucie.
To Athletic przeważał w tym spotkaniu i oddał osiem celnych uderzeń. Przy czym te w obramowanie są przecież liczone jako niecelne. Betis miał tylko cztery celne strzały i prezentował się gorzej. To gospodarze mogą czuć się niezadowoleni z tego remisu, ale też trzeba mieć na uwadze, że kiedy dążyli do wyrównania, to mecz się otworzył. Wówczas Betis także mógł „zamknąć” go w 63. minucie, ale Iker Losada nie wykorzystał doskonałej szansy. Zatrzymał go Julen Agirrezabala. Przy stanie 1:1 gospodarze się mocno nakręcili, lecz uderzali głównie w Silvę, który wyrósł na bohatera. Obronił co najmniej trzy groźne strzały.
fot. screen Eleven Sports