Guardiola z niechlubnym rekordem, City w kropce

10.11.2024

Pep Guardiola przez wielu kibiców jest określany mianem najlepszego trenera na świecie, a także często w całej historii futbolu. Jak każdy szkoleniowiec jest jednak człowiekiem i także ma gorsze chwile. Jedną z nich przeżywa aktualnie, bowiem po raz pierwszy w karierze… przegrał cztery mecze z rzędu. Taka sytuacja nie zdarzyła się też w Manchesterze City od 18 lat! To, że to chwilowe to dość jasne – pytanie, kiedy ten wynikowy koszmar się skończy.

Guardiola z niechlubnym rekordem, City w kropce

Nie do końca idzie zrozumieć, dlaczego jest tak źle. Spójrzmy na terminarz – kontuzja więzadeł krzyżowych Rodriego to 22 września. Od tamtej pory do meczu Carabao Cup z Tottenhamem minął… nieco ponad miesiąc. W siedmiu kolejnych meczach maszyna zbudowana za pieniądze ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich sześciokrotnie wygrała, a raz zremisowała. A potem stało się to.

W ostatnich spotkaniach „Obywatele” zanotowali następujące wyniki:

  • Tottenham, 1:2, Carabao Cup
  • Bournemouth 1:2, Premier League
  • Sporting CP 1:4, Liga Mistrzów
  • Brighton 1:2, Premier League

Ian Wright podkreślał w jednym z programów na kanale „The Overlap”, że w Lizbonie było widać, że ten zespół gra wolno, nie ma w nim Haalanda czy Phila Fodena. I trudno się z tym nie zgodzić, przy okazji zaznaczmy – takiego metronoma jakim jest Rodri, brakuje jeszcze bardziej. Zdobywca Złotej Piłki wypadł do końca sezonu, ale był absolutnie kluczowy. Nie da się go zastąpić nawet będącym w niezłej formie Mateo Kovaciciem.

Skąd ten kryzys?

Co jednak tak naprawdę powoduje taką mocną, choć chwilową zapaść? Guardiola to ostatni trener, który poczułby się najedzony sukcesami. Kilkanaście trofeów, cztery mistrzostwa z rzędu w najsilniejszej lidze świata jako pierwszy w historii trener. Może przyszedł dla niego czas, aby znaleźć sobie nowe wyzwanie? Angielski futbol został przez niego zdominowany. Rok temu doszło do potrójnej korony. On jednak upiera się, że nie. Skąd taki kryzys? Warto zwrócić uwagę na brak absolutnego lidera defensywy – Rubena Diasa. Nie grał z Bournemouth, Sportingiem i Brighton – wszystkie mecze w plecy.

Umowa Guardioli faktycznie wygasa w czerwcu 2025 roku, więc najbliższe kilka meczów może zdeterminować jego przyszłość długoterminowo. Nie ma co nawet wierzyć w jakiekolwiek zwolnienie szkoleniowca z Katalonii – klub zawdzięcza mu bowiem bardzo dużo. Zwyczajnie jednak czasem przychodzi zmęczenie materiału, potrzeba zmiany otoczenia. Guardiola w City jest od 2016 roku, więc po ośmiu latach ma absolutnie naturalne prawo, aby coś w życiu zmienić.

W Lizbonie zabrakło Rubena Diasa, Jacka Grealisha czy Johna Stonesa. Nathan Ake jakby nie był w 100% gotowy i siedział na ławce. Pep musiał naprędce wymyślić stoperów i wymyślił młodego 19-letniego Jahmaia Simpsona-Puseya, który miał niesamowite przetarcie w seniorskim futbolu. Popełniał błędy (np. przepuścił Gyokeresa w akcji na 1:1), ale to jego pierwsze kroki. To jednak nie powinno oznaczać, że mistrzowie Anglii pozwolą się ograć 4:1. Bernardo Silva po trzech (wtedy) porażkach powiedział, że mają za sobą „ciemne miejsce”. Ten nagły kryzys Guardioli i City jest co najmniej zastanawiający.

W następnych meczach „The Citizens” podejmą rozpędzony w lidze Tottenham, liderujący Liverpool Arne Slota i sensacyjnie dobre od początku sezonu Nottingham Forest (3. w Premier League). Mając 11 kolejek za sobą, strata pięciu punktów nie jest niczym tragicznym – martwi jedynie nagła powtarzalność porażek. Coś dotąd niespotykanego w pracy Guardioli. Martwi też nieskuteczność, bo mecze z Brighton oraz Sportingiem powinny zostać „zamknięte” w pierwszych fantastycznie rozegranych połowach. Te drugie były za to koszmarne.

Fot. PressFocus