Real Madryt zrobił co do niego należało. Pewne zwycięstwo z Leganes

Napisane przez Rafał Dubiel, 24 listopada 2024
Real Madryt

Po przerwie reprezentacyjnej Real Madryt chciał podtrzymać dobre nastroje po ostatnim zwycięstwie 4:0 z Osasuną. Przeciwnik w niedzielnym meczu nie był jednak „chłopcem do bicia”. Zawodnicy Leganes nie są wirtuozami futbolu, ale na własnym stadionie radzą sobie całkiem dobrze. W ostatniej kolejce wygrali z Sevillą. Tym razem Real Madryt nie pozostawił złudzeń – szybkie 3:0 i wracamy do domu.

Real Madryt dominuje

Przetrzebiony kontuzjami Real Madryt na mecz z Leganes wybiegł w niecodziennym zestawieniu. Raul Asencio na środku obrony, na prawej obronie Fede Valverde, a wyżej? Dani Ceballos i Arda Guler! W drużynie Leganes zabrakło tylko Enrica Franquesy, który niedawno zerwał więzadło krzyżowe w kolanie.

Pierwszy celny strzał w tym meczu oddał… po jednej nutce… Kylian Mbappe. Francuz nie mógł jednak takim strzałem sprawić problemu bramkarzowi Leganes. Tzw. strzał do statystyk. Chwilę później Francuz trafił do siatki, ale… znów po jednej nutce… był na spalonym. „Królewscy” długo nie potrafili sobie wykreować ani jednej dogodnej sytuacji. Dopiero w 25. minucie aktywny od początku spotkania Arda Guler zdecydował się na indywidualną akcję. Turek przedryblował trzech przeciwników i uderzył w kierunku bramki. Świetnie na posterunku zachował się jednak bramkarz gospodarzy – Marko Dmitrović.

W 35. minucie Vinicius Junior został kopnięty przez rywala w polu karnym. Ani sędzia, ani VAR nie zareagował. Trudno powiedzieć dlaczego. Ewidentne przewinienie obrońca Leganes kopnąwszy rywala uniemożliwił mu przyjęcie piłki.

Zawodnicy Leganes nie mieli zbyt wielu okazji na wyjście z własnej połowy. Przy próbie wyprowadzenia piłki w 43. minucie zanotowali stratę. Jude Bellingham wślizgiem przerwał podanie – najszybciej zorientował się w sytuacji Vinicius Junior. Brazylijczyk wbiegł w pole karne i wystawił Kylianowi Mbappe „do pustej”. Bramka do szatni, w pełni zasłużona. Real oddał w pierwszej połowie siedem strzałów (cztery celne), a gospodarze… nie istnieli – to raptem dwa niecelne uderzenia. Thibaut Courtois się nudził.

Dopełnić formalności

Drugą część spotkania Real Madryt rozpoczął od błędu. Thibaut Courtois „zabawił się” z piłką we własnym polu karnym atakowany przez napastnika Leganes. Na szczęście dla kibiców „Los Blancos” Miguel de la Fuente nie zdołał odzyskać piłki po dryblingu bramkarza.

Pierwszy kwadrans drugiej połowy można zakwalifikować jako „dla koneserów”. Dopiero w 66. minucie wydarzyło się „coś”. I to nie byle co! Real Madryt miał rzut wolny z lewej strony boiska. Krótko rozegrany stały fragment i bomba z dystansu Fede Valverde. Urugwajczyk huknął z dystansu i podwyższył prowadzenie podopiecznych Carlo Ancelottiego.

Chwilę później Vinicius Junior kapitalnie wypatrzył niepilnowanego Ardę Gulera, który uderzył wprost w bramkarza. W 81. minucie Brazylijczyk świetnie uruchomił Kyliana Mbappe. Francuz w doskonałej sytuacji uderzył wprost w bramkarza. Kolejna niewykorzystana sytuacja gwiazdora. W 85. minucie Brahim Diaz otrzymał piłkę przed polem karnym. Marokańczyk uderzył z półobrotu, ale piłka po jego strzale odbiła się od obrońcy i uderzyła w poprzeczkę. W sytuacji szybko zorientował się Jude Bellingham, który główkując umieścił piłkę w siatce.

Jude Bellingham długo nie mógł się przełamać, ale trafił właśnie w drugim spotkaniu z rzędu. Gospodarze skończyli po 90 minutach bez ani jednego strzału celnego. Rozczarowali tym występem. Potrafili przecież na własnym obiekcie ograć Celtę Vigo 3:0 czy Sevillę 1:0. Tu nie pokazali niczego. Real Madryt pewnie wygrał mecz i w dobrych humorach może podejść do kolejnego. Rywalem „Królewskich” w rozgrywkach Ligi Mistrzów będzie Liverpool.

fot. screen CANAL+SPORT

Naczelny redakcyjny krytyk. Merytorykę łączy z humorem. Pisze o wszystkim tym, o czym nikt inny nie chce pisać. Prywatnie kibic Realu Madryt i Asseco Resovii Rzeszów, więc można również powiedzieć, że lubi sukces... okraszony szczyptą masochizmu.