Jagiellonia Białystok po świetnym meczu zremisowała w Lidze Konferencji

Napisane przez Mateusz Dukat, 28 listopada 2024

Walki Jagiellonii Białystok w rozgrywkach Ligi Konferencji ciąg dalszy. Tym razem podopieczni Adriana Siemieńca mierzyli się na wyjeździe ze słoweńską ekipą CeljeOstatecznie na Stadion Z’dezele obejrzeliśmy kapitalne widowisko, które zakończyło się rezultatem 3:3.

Jagiellonia

Fatalny początek

Premierowe minuty dla Jagiellonii nie były łatwe. Już od pierwszego gwizdka arbitra to zespół Celje przejął inicjatywę i od razu doskoczył do gardeł Podlasian, stwarzając przy tym groźne sytuacje. Pierwsza bramka w spotkaniu padła już w siódmej minucie, kiedy to do siatki trafił kapitan Słoweńców – David Zec. Przy tym golu można mieć spore pretensje do piłkarzy „Jagi”, którzy zupełnie odpuścili krycie przy stałym fragmencie gry – w tym przypadku rzucie rożnym.

Po straconym golu dość niespodziewanie do głosu doszli białostoczanie i w ciągu zaledwie minuty Jagiellonia dwukrotnie obijała słupek bramki strzeżonej przez Lovro Stubljara. Najpierw piłka trafiła w obramowanie „kasty” po uderzeniu z dystansu Darko Churlinova, natomiast później znakomitą okazję zmarnowała gwiazda „Jagi” – Jesus Imaz. Pudło Hiszpana mogło dziwić szczególnie, bowiem jemu rzadko zdarza się marnować aż tak proste sytuacje.

Wraz z czasem mecz stawał się coraz bardziej otwarty, a kolejne szanse stwarzali sobie piłkarze Celje. Można właściwie powiedzieć, że gdyby nie dobrze dysponowany Dawid Abramowicz, po 20 minutach mogło być już nawet 3:0 dla gospodarzy. Taka sytuacja byłaby dla Jagiellonii prawdziwą katastrofą.

Karny strzelony na raty

W 34. minucie spotkania do głosu znów doszła Jagiellonia. Wszystko przez rzut karny, do którego podszedł Afimico Pululu. Jedenastkę sprytnie wywalczył Diaby-Fadiga, który tylko „cyknął” sobie piłkę i przez to z impetem wjechał w niego defensor gospodarzy. Angolczyk najpierw… trafił wprost w bramkarza, jednak na szczęście napastnika „Jagi” piłka spadła wprost pod jego nogi. Wówczas Pululu z dużym spokojem strzelił do pustej bramki i wyrównał stan meczu. Uwaga – został w tym momencie… liderem klasyfikacji strzelców w Lidze Konferencji!

Pomimo słabego początku końcówka pierwszej połowy zdecydowanie należała do Jagiellonii. Strzały oddawały oczywiście obie ekipy (szczególnie groźny był Mark Zabukovnik), natomiast mimo to gra w obronie Podlasian wyglądała już o niebo lepiej. Po takich minutach kibice polskiej ekipy mogli ostrzyć sobie zęby na emocjonującą drugą część starcia.

I tak w kółko…

Po ponownym wyjściu zespołów na boisko można było mieć mocne deja vu. Do ataku znów ruszył zespół Celje, a „Jaga” wróciła do starej, ale na pewno nie dobrej rozpaczliwej obrony. W szeregach gości widoczny był także brak zdecydowania i skupienia – tacy „towarzysze” nigdy nie są dobrymi doradcami. Błędy mistrza Polski i dobra gra Słoweńców – to prędzej czy później musiało skończyć się golem na 2:1. Zadość stała się w 54. minucie, a tym razem strzelcem gola okazał się być hiszpański obrońca – Juanjo Nieto.

Bramka Celje nie podziałała motywująco na podopiecznych trenera Adriana Siemieńca. Dominującą stroną wciąż byli gospodarze, którzy w pewnym momencie (okolice 60. minuty) właściwie zupełnie „zamknęli” Jagiellonię na własnej połowie.

Ten wieczór nie mógł się jednak tak po prostu zakończyć zwycięstwem Słoweńców bez podjęcia żadnej walki. Z czasem polska ekipa zaczęła zagrażać rywalom i tym razem próbować szybkich kontr. Ta idea okazała się być jak najbardziej słuszna i właśnie po jednym z szybko przeprowadzonych ataków kapitalny strzał oddał Jesus Imaz. Po zdobytej bramce Hiszpan w geście radości ułożył pistolety z rąk i trzeba przyznać, że „cieszynka” napastnika najlepiej oddał potęgę i siłę uderzenia.

Po krótkim, wynikającym chyba bardziej z frustracji dobrym fragmencie zespołu Celje kolejne okazje miała ekipa Jagiellonii. Skuteczność polskiego zespołu w drugiej połowie była bliska stu procent, gdyż po małym zamieszaniu w polu karnym gola strzelił Kristoffer Hansen. Po tym trafieniu nagle na tablicy wyników dość sensacyjnie widniał rezultat 3:2 dla „żołnierzy Siemieńca”. Znów – niekoniecznie byli lepsi, a prowadzili w Europie. Tym razem jednak nie wygrali.

Jagiellonia nie zdążyła się jednak nacieszyć prowadzeniem, gdyż dwie minuty później (80.) przez kiks Adriana Diegueza znów był remis. W końcówce meczu to Celje stwarzało sobie więcej sytuacji, natomiast pełne poświęcenie i ambicja piłkarzy Jagiellonii nie pozwoliły na porażkę. Ostatecznie więc czwarty mecz zespołu z Białegostoku w Lidze Konferencji zakończył się wynikiem 3:3. Spotkanie to niewątpliwie jednak przejdzie do annałów nie tylko „Jagi”, ale także całej polskiej piłki. Po takim remisie śmiało możemy stwierdzić – Brawo Jagiellonio!

Mecz ten po prostu dobrze się oglądało, ponieważ był on jazdą w obie strony. Realizator transmisji miał co robić. Statystyki wyglądają imponująco, ponieważ jest to aż 19 strzałów Celje i 16 strzałów Jagiellonii. Zarówno jedni, jak i drudzy mieli po sześć celnych uderzeń. Warto też w pewnym sensie wyróżnić poświęcenie defensywy „Jagi”, mimo aż trzech wpuszczonych goli – zablokowała ona bowiem osiem strzałów.

For. screen Polsat Sport