Bez niespodzianki w Lubinie. Legia pewnie wygrała z Zagłębiem

Napisane przez Mateusz Dukat, 08 grudnia 2024
Legia

Na zakończenie 2024 roku będące w sporym dołku Zagłębie Lubin podejmowało u siebie rozpędzoną Legię Warszawa, która zwyciężyła w trzech z ostatnich czterech meczów. Poza formą zespoły mocno różniło przede wszystkim miejsce w tabeli. Przed pierwszym gwizdkiem Wojciecha Mycia obie ekipy dzieliło dokładnie siedem pozycji i dziesięć punktów. Ostatecznie w Lubinie zaskoczenia nie było i podopieczni Goncalo Feio zwyciężyli nad gospodarzami 3:0.

Początek z problemami i… golem

Już od pierwszych minut spotkania Legia Warszawa chciała za wszelką cenę pokazać, kto tutaj ma zamiar rządzić na boisku. „Wojskowi” dość mocno ruszyli na rywala, co poskutkowało pierwszymi w tym meczu okazjami dla CWKS-u. Najlepszą z nich zdecydowanie miał Rafał Augustyniak, który po zamieszaniu wynikającym z rzutu rożnego pokusił się na strzał z woleja. Po mocnym uderzeniu pomocnika Legii kapitalnie interweniował jednak Dominik Hładun.

Kiedy początkowe fragmenty wyraźnej przewagi nad rywalem minęły, Legia zaczęła mieć kłopoty z dłuższym utrzymywaniem się przy piłce. Dokładając do tego nerwowe decyzje i niecierpliwość podopiecznych Goncalo Feio mieliśmy do czynienia z dość niebezpieczną dla legionistów mieszanką.

Problemy Legii w pierwszej połowie nie przyniosły jednak lubinianom żadnej korzyści i stroną dominującą znowu okazała się być Legia. Kolejnym sygnałem ostrzegawczym dla zespołu Zagłębia był rajd Ryoyi Morishity, po którym piłka (przedtem obijając jednego z obrońców gospodarzy) trafiła w słupek. Poczucie ulgi zawodników zespołu z Dolnego Śląska nie trwało jednak długo, bowiem już chwilę później „Wojskowi” otworzyli wynik spotkania. Gola na 1:0 z główki po rzucie rożnym strzelił obrońca – Sergio Barcia.

Gwiazdą znów kontrowersja

Po zdobytej bramce zespół gości ani chwilę myślał, aby spokojnie cofnąć się do szeregów obronnych i czekać na ruch Zagłębia. Kolejne sytuacje stworzyli sobie bowiem Luquinhhas oraz Marc Gual. Po strzale drugiego z nich piłka trafiła w rękę kapitana „Miedziowych” Damiana Dąbrowskiego. Po dość długiej analizie VAR oraz własnym pofatygowaniu się w stronę monitora w 25. minucie meczu Wojciech Myć podyktował rzut karny dla Legii.

Do strzału z jedenastego metra podszedł Bartosz Kapustka, który dzięki delikatnemu strzałowi w sam środek bramki mógł celebrować z kolegami dwubramkowe prowadzenie. Decyzję sędziego głównego o wskazaniu na „wapno” śmiało można uznać za dużą kontrowersję. Strzał Guala został bowiem oddany z bardzo bliskiej odległości od Dąbrowskiego, a sama ręka kapitana gospodarzy nie sprawiała wrażenia, żeby jakkolwiek powiększała obrys jego ciała.

W końcówce pierwszej połowy pierwsze skrzypce znów grał Ryoya Morishita, który w 31. minucie zdołał wpakować piłkę do bramki. Japończyk popisał się płaskim, natomiast dość silnym i przede wszystkim celnym strzałem, wobec którego Dominik Hładun wydawał się być bezradny.

Chwilę po golu Morishity blisko strzelenia fenomenalnego gola był Bartosz Kapustka. Reprezentant Polski popisał się strzałem z kapitalną rotacją. Ostatecznie jednak piłka trafiła w spojenie bramki Zagłębia, co w krótkiej perspektywie czasu oznaczało, że pierwsza połowa spotkania zakończyła się rezultatem 3:0 dla piętnastokrotnego mistrza Polski.

Bez białej flagi

Postawa zespołu Zagłębia Lubin na początku drugiej części spotkania mogła budzić spore zaskoczenie. Wielu kibiców spodziewało się przecież kolejnych, szybko strzelonych goli Legii oraz zupełnej klęski ekipy kierowanej przez Marcina Włodarskiego.

Tymczasem to lubinianie zaskoczyli „Wojskowych”, na co najlepszym dowodem jest szansa wypracowana przez napastnika – Dawida Kurminowskiego. Wychowanek Lecha Poznań najpierw bez problemów poradził sobie z kryciem rywali, po czym oddał niebywale mocny strzał w kierunku bramki strzeżonej przez Gabriela Kobylaka. 22-letni golkiper Legii nie zdołał interweniować, natomiast z pomocą przyszło obramowanie bramki, a dokładnie słupek, który uchronił gości przed stratą gola.

Oprócz licznych prób Kurminowskiego, zagrozić legionistom próbował aktywny tego dnia Bartłomiej Kłudka. Wahadłowy lubinian kilkukrotnie starał się wedrzeć w pole karne podopiecznych Goncalo Feio, natomiast żadna z tych prób nie przyniosła materialnych (a konkretniej bramkowych) korzyści.

Czas mijał, Zagłębie przeważało, stwarzało sobie sytuacje, a tymczasem na tablicy wciąż widniał wynik 3:0 dla Legii. Wraz z kolejnymi minutami piłkarze Legii coraz częściej ewidentnie grali na czas i żadną przesadą nie będzie stwierdzenie, że od mniej więcej 75. minuty podopieczni Goncalo Feio właściwie tylko czekali na ostatni gwizdek.

Wracając jednak do postawy zespołu Zagłębia, warto docenić postawę 18-letniego Daniela Mikołajewskiego, który w meczu z Legią zastąpił Tomasza Pieńkę. Zawodnik występujący w reprezentacji Polski U19 parę razy sprawił kłopoty nawet tak wytrawnym ekstraklasowym defensorom jak Steve Kapuadi. O dobrym występie młokosa z Lubina najlepiej świadczy fakt, że jego postawę docenili nawet… kibice z Warszawy.

O ile nie można mieć pretensji co poziomu widowiska na stadionie w Lubinie, o tyle ostatnie fragmenty spotkania zdecydowanie nie należały do najciekawszych. Legia starała się wówczas utrzymać korzystny wynik i przede wszystkim czyste konto, natomiast dobrze prezentujący się w drugiej połowie piłkarze Zagłębia wiedzieli już wówczas, że jest za późno na odwrócenie losów meczu. Po ponad 90minutach gry dolnośląsko-mazowiecka rywalizacja zakończyła się więc wynikiem 3:0 dla stołecznych.

fot. screen X – Canal+ Sport

Betters baner na start