Radomiak z kluczowym zwycięstwem. Śląsk zaczyna witać się z 1.Ligą

Napisane przez Mikołaj Duda, 14 grudnia 2024
Jan Grzesik Radomiak Radom

Radomiak, mimo wielu pozaboiskowych problemów zakończył rok w najlepszy możliwy sposób. Do przerwy przegrywał z ostatnim w tabeli Śląskiem Wrocław po samobójczym trafieniu Bruno Jordao. Podopieczni Bruno Baltazara się nie poddali. Po przerwie za sprawą dubletu Jana Grzesika odwrócili niekorzystny wynik i do Radomia wracają z arcyważnym kompletem punktów, pozwalającym im wydostać się ze strefy spadkowej. Śląsk kończy rundę na ostatnim miejscu i powoli musi godzić się z myślą, że następny sezon będzie inaugurował na zapleczu Ekstraklasy  

Koniec rozczarowującej rundy. Kto jeszcze bardziej się pogrąży?

Przed meczem atmosfera w obu drużynach była zdecydowanie daleka od idealnej. Śląsk niezależnie od końcowego wyniku wiedział, że całą zimę spędzi na ostatnim miejscu w tabeli Ekstraklasy. Klub przez nieudolne zarządzanie miasta znalazł się w tragicznej sytuacji i najprawdopodobniej po wielu latach opuści najwyższą klasę rozgrywkową. Zaledwie 10 punktów po 17 kolejkach i tylko jedno zwycięstwo to wynik, jakiego we Wrocławiu przed sezonem nie mogli przewidzieć nawet w najgorszym scenariuszu.

Prezes Patryk Załęczny przed listopadową przerwą reprezentacyjną zdecydował się na zwolnienie trenera Jacka Magiery i dyrektora sportowego Davida Baldy. Czecha na stanowisku zastąpił Rafał Grodzicki, a szkoleniowcem tymczasowym został Michał Hetel. Jego debiut można uznać za udany. Zaczął od wyjazdowego remisu z Jagiellonią, jednak następne dwa spotkania przegrał i dodatkowo odpadł z Pucharu Polski. Na jego miejsce najprawdopodobniej na rundę wiosenną zostanie sprowadzona opcja zagraniczna.

W Radomiu, jak zwykle nudy nie ma. Dzień przed meczem Leonardo Rocha obwieścił, że on już rundę zakończył i nie ma zamiaru pojawić się na boisku we Wrocławiu. Zgodnie z informacjami Szymona Janczyka z Weszło w przyszłym roku będzie już bronił barw Rakowa Częstochowa Równocześnie Vagner – którego również na Tarczyński Arena nie ma – zaatakował Rafała Wolskiego w tył głowy, tak że ten został przewieziony do szpitala. Z pozytywnych informacji klub odzyskał prawa… do własnego herbu. Ironicznie można stwierdzić, że to ich największy sukces w ostatnich miesiącach.

Radomiak pod wodzą Bruno Baltazara również nie może mówić o zadowalających wynikach. Do meczu przystępowali tylko z 17 punktami na koncie i w przypadku porażki również przerwę między rozgrywkami spędziliby na miejscu oznaczającym degradację. Sytuacji nie polepszał brak najlepszego zawodnika, którego w podstawowym składzie musiał zastąpić młody Guilherme Zimovski. W przestrzeni medialnej pojawiały się nawet plotki, że wśród władz klubu kończy się cierpliwość dla portugalskiego szkoleniowca, jednak na ten moment można to traktować, tylko jako ciekawostkę.

Pierwsza połowa dla Śląska. Zadecydował samobój

Trzeba przyznać, że w obu drużynach od początku nie brakowało determinacji. Szkoda, że w dużej mierze skupiało się to przepychankach i ostrych wejściach. W 15. minucie naszym – i nie tylko – zdaniem sędzia Łukasz Kuźma popełnił kardynalny błąd. Gdy Rafał Wolski wychodził na czystą pozycję nieprzepisowo zatrzymał go Peter Pokorny. Słowak obejrzał tylko żółtą kartkę, a według przepisów powinien zakończyć swój udział w tym spotkaniu. Potwierdził to ekspert ,,Canal Plus” Adam Lyczmański.

Sama gra nie porywała. Oba zespoły bały się zaryzykować, żeby nie nadziać się na kontrę. Widać było rangę meczu i to, że ten kto pierwszy skapituluje będzie miał poważne problemy. Bardziej aktywny byli goście, jednak brakowało kogoś, kto mógłby stanowić zagrożenie w polu karnym Tomasza Loski. Po pół godzinie rywalizacji arbiter odgwizdał Śląskowi rzut wolny za faul Raphaela Rossiego. Piłkę w pole karne posłał Petr Schwarz. Dopadł do niej Bruno Jordao i… umieścił ją we własnej bramce.

Kolejna kontrowersyjna decyzja miała miejsce kilka minut przed końcem pierwszej połowy. Gospodarzom należał się rzut karny za zagranie ręką Damiana Jakubika. Tym razem sędzia razem po konsultacji z Varem się nie pomylił. Obrońca rzeczywiście niezgodnie z przepisami dotknął piłkę, jednak zawodnicy w zielonych trykotach żywo zaangażowani w akcję byli na pozycji spalonej, więc przez to Łukasz Kuźma nie wskazał na jedenasty metr. Piłkarze Bruno Baltazara do przerwy nie potrafili nawet spróbować. odpowiedzieć na straconego gola. Jakby uleciała z nich cała pewność siebie i wiara w pozytywny rezultat.

One man show. Radomiak odrobił straty

Druga połowa lepiej dla Radomiaka rozpocząć się nie mogła. Yehor Matsenko posłał piłkę prosto pod nogi Rafała Wolskiego. Ten zgrał do Bruno Jordao. Jego uderzenie odbiło się od jednego z defensorów Śląska. Do piłki jako pierwszy dopadł Jan Grzesik i z bliska doprowadził do wyrównania.

Minął kwadrans, a były zawodnik Warty Poznań mógł pochwalić się dubletem. Tym razem prosta strata Petera Pokornego. Rafał Wolski wyłożył piłkę przed bramkę, tak że Grzesik musiał tylko posłać ją obok, zastępującego Rafała Leszczyńskiego, Tomasza Loski.

Zgromadzeni na stadionie we Wrocławiu kibice dosadnie wyrażali niezadowolenie niekorzystnym wynikiem i całą opłakaną sytuacją wokół klubu. Dostało się m.in prezydentowi miasta, czyli jednemu z głównych winowajców obecnego stanu rzeczy. Ogółem końcówka spotkania to w dużej mierze był wyraz zrozumiałej frustracji. Trener Michał Hetel dokonywał następnych zmian, ale obraz gry pozostawał niezmienny. Jego podopieczni nie byli w stanie powalczyć nawet o remis.

Goście nieźle się bronili i tylko czekali na możliwość skontrowania gospodarzy, gwarantując sobie tym niezwykle ważne zwycięstwo. To, co powinno wydarzyć  się dużo wcześniej stało się w doliczonym czasie gry. Peter Pokorny i tak finalnie obejrzał czerwoną kartkę. Chwilę później Łukasz Kuźma zagwizdał po raz ostatni w tym roku na boiskach Ekstraklasy.

fot. screen Canal Plus