FC Barcelona wróciła z dalekiej podróży i pokonała Levante. Kluczowy gol padł w doliczonym czasie gry

W hicie sobotniego wieczoru z hiszpańską La Ligą beniaminek krajowej elity – Levante, podejmował u siebie rozpędzoną po zwycięstwie 2:0 nad RDC Mallorcą FC Barcelonę. Na Estadi Ciutat de Valencia ostatecznie nie obejrzeliśmy niespodzianki, ponieważ ekipa prowadzona przez Hansiego Flicka wygrała 3:2 po całkowitym odwróceniu losów spotkania. Przegrywała już 0:2!
Bezradna FC Barcelona w pierwszej połowie
Pierwsze minuty spotkania miały dość chaotyczny charakter, w którym to FC Barcelona z jednej strony od samego początku chciała zdominować Levante, a z drugiej waleczność piłkarzy gospodarzy nie pozwoliła im w pełni rozwinąć skrzydeł. W budowaniu płynnych akcji nie pomagała także mocno zroszona przez gospodarzy murawa, na której w niektórych fragmentach widoczne były kałuże hamujące wręcz piłkę.
W tym wspomnianym wyżej chaosie na starcie lepiej odnalazła się ekipa Levante, która sensacyjnie wyszła na prowadzenie w 16. minucie meczu. Wszystko za sprawą akcji tercetu Morales-Toljan-Romero, który rozklepał wysoko ustawioną obronę „Dumy Katalonii”. Napastnik „Granotes” przed oddaniem strzału zmylił niezdecydowanego Alejandro Balde i płaskim strzałem po długim rogu pokonał Joana Garcię. FC Barcelona już na tym etapie meczu musiała odrabiać straty.
Levante prowadzi z Barceloną! 🔥 Ivan Romero z zimną krwią wykończył szybką akcję gospodarzy! 🧊
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT i w serwisie CANAL+: https://t.co/ObSwpSWN1a pic.twitter.com/VVpiJcUF6F
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 23, 2025
Mimo straty gola i dodatkowej motywacji, aby szybko zdobyć wyrównującą bramkę, podopieczni Hansiego Flicka mieli duże kłopoty ze stwarzaniem sobie klarownych sytuacji. Szczególnie niewidoczny był jeden z kandydatów do zdobycia Złotej Piłki za poprzedni sezon, czyli Raphinha, który ustawiony bliżej środka boiska nie mógł odnaleźć swojego miejsca. Z czasem ciężar odpowiedzialności za rozgrywanie akcji wziął na siebie Pedri, który w 37. minucie popisał się kapitalnym, otwierającym podaniem do ekskluzywnego rezerwowego „Barcy” – Ferrana Torresa. Ten, mając przed sobą tylko bramkarza Levante Pablo Cunata, obił jednak poprzeczkę.
📸 – FERRAN TORRES HOW DO YOU NOT SCORE HERE! pic.twitter.com/EA9peAR0xe
— The Touchline | 𝐓 (@TouchlineX) August 23, 2025
Kiedy w czwartej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy oba zespoły myślami schodziły już do szatni, po strzale jednego z atakujących piłkarzy gospodarzy piłka trafiła w rękę lewego obrońcę FC Barcelony – Alejandro Balde. Sędzia główny Hernandez Hernandez w tamtej sytuacji nie miał zbyt dużego pola manewru i podyktował rzut karny dla ekipy Levante.
Do uderzenia z jedenastego metra podszedł Jose Morales, który po szybkim rozbiegu uderzył celnie w prawą stroną bramki Joana Garcii. Były bramkarz Espanyolu nie zdołał skutecznie interweniować, przez co wynik meczu wynosił już 2:0 dla gospodarzy. Taki rezultat szczególnie może dziwić maniaków statystyk związanych z posiadaniem piłki. Trochę jak w słynnym meczu z Celtikiem. To w aż 85% należało do gości, którzy w żaden sposób nie potrafili jednak zmaterializować optycznej przewagi. Gospodarze z kolei oddali pięć strzałów, ale oba celne znalazły się w siatce.
🚨 🇪🇸 GOAL | Levante 2- 0 Barcelona
Balde gives up the penalty and Morales take levante up 2-0. pic.twitter.com/AUvV39bRBw
— Lavish Sports (@LAVISHSPORTSORG) August 23, 2025
Remontada stała się faktem!
Od razu po powrocie na murawę Estadi Ciutat de Valencia w szeregach „Blaugrany” doszło do dwóch znaczących zmian personalnych. Boisko opuścili bowiem Marc Casado oraz debiutujący w pierwszym składzie Marcus Rashford, których zastąpili Gavi oraz Dani Olmo. Anglik zaliczył występ bez historii. Roszady te miały ożywić grę w środku pola, która mocno kulała w pierwszej połowie. Rzeczywiście ożywiły.
Już w 49. minucie decyzja Hansiego Flicka się obroniła, bowiem po asyście Lamine’a Yamala i kapitalnym strzale Pedriego zza pola karnego prosto w okienko bramki Levante, ekipa FC Barcelony złapała kontakt i zbliżyła się do odrobienia wyniku. Na fetę związaną z uskutecznieniem być może najładniejszego trafienia weekendu nie było jednak czasu, ponieważ do pełni szczęścia wciąż brakowało dwóch goli.
Pedri Potter 🪄 pic.twitter.com/G7WEDls7dV
— FC Barcelona (@FCBarcelona_es) August 23, 2025
Na kolejne nie trzeba było długo czekać, ponieważ padło ono już w 52. minucie. Tym razem kluczowy okazał się rzut rożny i dokładne dośrodkowanie Raphinhi, po którym do piłki dobił się Ferran Torres. Zastępca Roberta Lewandowskiego odkupił wówczas winy z pierwszej połowy i pewnie pokonał Pablo Cunata.
BARCA ODROBIŁA STRATY! 🔥🔥 Najpierw fenomenalnym strzałem 🔝 popisał się Pedri, a chwilę później Ferran Torres doprowadził do remisu!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT i w serwisie CANAL+: https://t.co/ObSwpSWN1a pic.twitter.com/9aK29N6QoL
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 23, 2025
Po tym, jak FC Barcelona szybko strzelił dwa gole, ekipa Levante nie zdecydowała się pójść na wymianę ciosów, co poskutkowało zdecydowanym cofnięciem szyków podopiecznych Juliana Calero. Tym samym mecz mocno stracił swoje tempo, co było na rękę oczywiście gospodarzom, dla których remis z „Dumą Katalonii” mimo wcześniejszego prowadzenia byłby i tak bardzo dobrym wynikiem.
Defensorzy Levante szczególną uwagę poświęcali oczywiście Lamine’owi Yamalowi, który często miał przy sobie asystę dwóch, a nawet trzech obrońców rywali. Taki – wydawałoby się – zbyt prosty sposób na zatrzymanie osiemnastoletniej gwiazdy FC Barcelony zdawał jednak egzamin, a podirytowany młokos coraz częściej popełniał proste błędy z piłką przy nodze.
W 76. minucie Hansi Flick postanowił wzmocnić linię ataku, przez co na murawie pojawił się ostatnio kontuzjowany Robert Lewandowski. Co ciekawe, polski snajper zastąpił… Alejandro Balde, czyli lewego obrońcę. W tamtym momencie siłą rzeczy FC Barcelona zmieniła ustawienie na tylko trójkę w obronie, którą reprezentowali Jules Kounde, Pau Cubarsi oraz Andreas Christensen.
W ostatnich minutach meczu grę „Blaugrany”, poza żądzą strzelenia trzeciego gola charakteryzowała także desperacja, przejawiająca się przede wszystkim nerwowymi dośrodkowaniami w pole karne. W końcu jedna z takich prób przyniosła upragnionego gola na 3:2. Zdobywcą bramki z 91. minuty nie był jednak żaden z graczy reprezentujących Katalonię, lecz… Unai Elgezabal, który po wstrzeleniu piłki przez Lamine’a Yamala, próbując wybić futbolówkę, przypadkowo skierował ją do własnej bramki.
🚨 GOL W DOLICZONYM CZASIE GRY! 🚨 Unai Elgezabal pechowo trafia do własnej bramki i Barcelona wygrywa 3:2 z Levante! pic.twitter.com/dk1l2C37az
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 23, 2025
Trafienie samobójcze było ostatnim, a zarazem najważniejszym w tym spotkaniu. Tym samym ekipa FC Barcelony dopisała do ligowego bilansu kolejne trzy punkty, notując drugie zwycięstwo w dwóch pierwszych kolejkach. W następnej serii gier Barcelona Hansiego Flicka zmierzy się na wyjeździe ze stołeczną ekipą Rayo Vallecano. Starcie to odbędzie się w niedzielę, 31 sierpnia o 21:30 na Campo de Futbol de Vallecas. Zakłady bukmacherskie widzą oczywiście absolutnego faworyta… wiadomo w kim. Trzeba jednak przyznać, że Rayo ma za sobą niezły sezon, zwieńczony 8. lokatą w La Liga.
fot. screen X – Canal+ Sport