Artem Dowbyk show! AS Roma nie pozostawiła złudzeń Sampdorii

Napisane przez Mikołaj Duda, 18 grudnia 2024
AS Roma - Sampdoria

Dokładnie tak kibice na Stadio Olimpico musieli sobie wyobrażać mecz krajowego pucharu. AS Roma przed własną publicznością podejmowała Sampdorię, występującą na co dzień na zapleczu włoskiej elity. Podopieczni Claudio Ranierego od początku pokazali, dlaczego to oni zasługują na awans. Sprawę w swoje ręce wziął Artem Dowbyk ekspresowo ustrzelając dublet, swoje dołożyli też Tommaso Baldanzi i Eldor Shomudorov. Na nic zdało się honorowe trafienie Gerarda Yepesa i mecz zakończył się rezultatem 4:1.

Roma w kryzysie vs drugoligowiec w kryzysie

Przed meczem faworyt starcia na Stadio Olimpico był tylko jeden. AS Roma to zasłużony klub z wielkimi ambicjami, a w Serie A punktuje z równą średnią jednego punktu na mecz, mając nieznaczny zapas nad drużynami ze strefy spadkowej. Gdy patrzą do góry, też sytuacja nie wygląda najlepiej. Ekipy z czołówki walczące o europejskie puchary już dosyć wyraźnie odjechały. Kibice „Giallorossich przechodzili w tym sezonie katusze. Ivan Jurić okazał się fatalnym trenerem i sprawę musi ratować stary wyga Claudio Ranieri.

Rzymianie z nieco lepszym skutkiem radzą sobie w Lidze Konferencji. Po sześciu rozegranych meczach zajmują 14. lokatę i jeśli nie skompromitują się na koniec fazy ligowej z AZ Alkmaar i Eintrachtem Frankfurt, to na wiosnę wciąż będą rywalizować o to trofeum, mimo że nie zalicza się ich do faworytów do końcowego triumfu. Spróbować osłodzić sobie ten nieudany sezon mogą dzięki dobrym występom w Coppa Italia. Tu droga jest krótka. Do rywalizacji przystąpili dopiero od tej rundy, co zagwarantowały im przepisy dla najlepszych krajowych drużyn rywalizujących na arenie międzynarodowej.

Kibice Sampdorii od dłuższego czasu mogą czuć rozczarowanie postawą swoich ulubieńców. Odkąd w sezonie 2022/23 z hukiem opuścili Serie A, to nie mogą się pozbierać. Zostali zdegradowani z ostatniego miejsca ze wstydliwym dorobkiem 19 punktów, co przyniosło dużą stratę nawet do 17. w tabeli US Cremonese. Pierwsza próba powrotu do grona najlepszych krajowych drużyn zakończyła się niepowodzeniem. Dostali się do strefy barażowej, jednak tam za mocne okazało się Palermo.

W obecnych rozgrywkach jest jeszcze gorzej. „Sampa” zajmuje ostatnie bezpieczne miejsce i nawet w ten weekend może spaść do strefy zagrożonej spadkiem na trzeci poziom rozgrywkowy! Drużyna z Genui zmagania pucharowe zaczęła szybciej niż przeciwnik. Najpierw po serii rzutów karnych niespodziewanie wyeliminowała Como, a później w podobny sposób sukces odniosła derbowe zwycięstwo z Genoą.

W klubie mogą być zadowoleni z dojścia do tak dalekiej fazy. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że to pojedynek dwóch Polaków. No prawie… bo z jednej strony Nicola Zalewski, a po drugiej stronie najprawdopodobniej stanąłby Bartosz Bereszyński, jednak on ciągle leczy uraz odniesiony na listopadowym zgrupowaniu reprezentacji.

Roma rozstrzygnęła mecz w pierwszej połowie. Sampdoria kompletnie bezradna

Zgodnie z przewidywaniami mecz od razu pod swoją kontrolę wzięli gospodarze. Zaczęli nacierać na bramkę młodego Paolo Vismary. Nie trzeba było długo czekać, a przyniosło to oczekiwane efekty. Nie minęło nawet 10 minut, gdy prawą stronę popędził Alexis Saelemaekers, kapitalnie dograł w pole karne, tam Artem Dowbyk zgubił obrońców i końcówką buta skierował piłkę do siatki.

Ukrainiec na jednym trafieniu nie miał zamiaru się zatrzymać. Kilka minut później bliźniacza wrzutka Saelemaekersa, która po rykoszecie od jednego z graczy gości odbiła się od poprzeczki, a były napastnik Girony głową z najbliższej odległości dopełnił formalności. Na zegarze mieliśmy dopiero 19. minutę, a rzymianie już sobie ustawili rywali.

Podopieczni sensacyjnego mistrza Anglii z Leicester nie mieli zamiaru się zatrzymywać. Zegar nie wskazywał jeszcze 30. minuty, a już po raz trzeci pokonali Paolo Vismare. Środkiem boiska Tommaso Baldanzi przebiegł kilkanaście metrów i silnym płaskim strzałem zza pola karnego już praktycznie pozbawił zawodników z Genui złudzeń, kto na koniec będzie świętował awans.

Pod koniec pierwszej połowy rzymianie spuścili z tonu. Poczuli luz i bezpieczeństwo, w pełni kontrolowali to, co działo się na Stadio Olimpico, jednak nie musieli specjalnie forsować tempa. Goście nie byli w stanie stworzyć jakiegokolwiek zagrożenia. Zostali kompletnie zdominowani i tylko dzięki łaskawości przeciwnika nie przegrywali o wiele wyżej. 3:0 do przerwy to był najniższy wymiar kary. Oddali raptem trzy niecelne i mało groźne strzały.

Niespodziewany gol nie zaburzył spokoju

Po przerwie mecz mógł przypominać przedsezonowy sparing. Gospodarze byli usatysfakcjonowani z wypracowanej przewagi, a zawodnicy z Serie B nie mieli wystarczającej jakości i siły przebicia, by zaburzyć spokój wyżej notowanym przeciwnikom. Po godzinie gry jeden z nielicznych wypadów Sampdorii pod bramkę Mathewa Ryana zszokował wszystkich. Piłka znalazła się w polu karnym, juniorski błąd Hermoso wyprowadził Gerarda Yepesa na czystą pozycję, którą bezproblemowo wykorzystał.

To tylko rozsierdziło Romę. Zaraz po stracie bramki bardzo blisko swojego trafienia był wprowadzony chwilę wcześniej Matias Soule. Kapitalny strzał Argentyńczyka z dystansu wylądował na poprzeczce. Bardzo blisko skompletowania hat-tricka był Artem Dowbyk, jednak w sytuacji jeden na jeden kapitalną interwencją popisał się golkiper przyjezdnych.

Po 70 minutach boisko opuścił Nicola Zalewski. Polak zaliczył poprawny występ, nie popełnił większego błędu, miał kilka udanych akcji, a w pierwszej połowie był blisko dopisania do swojego skromnego dorobku asysty. Mimo to wątpliwe, że występem na tle takiego rywala znacznie poprawił swoją pozycję w Rzymie. Ważne, że Polak grał… tuż za plecami napastnika, najwięcej kontaktów z piłką zaliczył jako taka lewa dziesiątka. Miał raptem 12/18 celnych podań, nie miał też pola do popisu w dryblingu przy takiej pozycji. Miał jeden strzał niecelny.

Awans do ćwierćfinału przypieczętował Eldor Shomudorov, który na 10 minut przed końcem zastąpił gwiazdę tego wieczoru, Artema Dowbyka. Chwilę po wejściu Uzbek doskonale ustawił się w polu karnym przeciwnika i strącił głową piłkę po dośrodkowaniu z lewego skrzydła. To tylko potwierdziło, kto w tym meczu jest drużyną o kilka klas lepszą. Gospodarze szybko tu sobie „zaklepali” awans.

fot. screen Polsat Sport

1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)