Arsenal bez Bukayo Saki jest jak żołnierz bez karabinu. Słaby początek roku dla Kanonierów
Arsenal w świetnym stylu kończył 2024 rok. Kibice „Kanonierów” liczyli, że wraz z nowym 2025 rokiem uda się kontynuować pogoń za Liverpoolem. Pierwszym rywalem podopiecznych Mikela Artety było Brighton, które nie potrafi wygrać meczu od końcówki listopada. Co więcej podopieczni Fabiana Hurzelera na własnym stadionie nie potrafią odnieść zwycięstwa, gdy pokonali na początku listopada Manchester City. To się dalej nie zmieni, ponieważ w 20. kolejce Premier League Brighton zremisował z Arsenalem 1:1.
Ethan Nwaneri – złote dziecko Kanonierów
Arsenal rozpoczął to spotkanie w swoim stylu. Środkowi pomocnicy wymieniali między sobą wiele podań na całej szerokości boiska. Te podanie często lądowały do skrzydłowych, którzy mieli robić różnice przy bocznej linii. Rywal mimo pressingu, nie potrafił przechwycić piłki.
Mikel Arteta ustawił dość eksperymentalną prawą stronę. Thomas Partey z konieczności grał jako prawy obrońca. To uwagi na niedyspozycje Bena White’a oraz pauzującego za nadmiar kartek Timbera. Z kolei jako prawy skrzydłowy wyszedł od pierwszych minut Ethan Nwaneri. I to właśnie ten 17-latek strzelił gola na 1:0 dla Arsenalu. ’
W 16. minucie Anglik po bardzo ładnej akcji strzelił swojego drugiego gola, w drugim występie w Premier League od pierwszych minut. W tej sytuacji lepiej mógł się zachować bramkarz Brighton Bart Verbruggen. Holender powinien z łatwością obronić strzał Nwaneriego. Mimo wszystko znowu dostaliśmy dowód, że Mikel Arteta ma prawdziwy diament w składzie.
17-year-old Ethan Nwaneri scores his second Premier League goal in his second Premier League start.
The world is at his feet 🌟 pic.twitter.com/GCGPIdvdOd
— B/R Football (@brfootball) January 4, 2025
Brighton bez błysku
Gospodarze mieli jasno nakreślony plan na początek tego starcia. Staranna gra w obronie i kontrataki, które miały zagrozić rywalowi. Część z tego planu szła dobrze. Bo mimo straty bramki podopieczni Fabiana Hurzelera grali dobrze w defensywie. Niestety dla niemieckiego szkoleniowca, ale nic nie działo się w ofensywie.
Jedyna godna uwagi akcja po stronie Brighton to moment z 34. minuty, gdy Simon Adingra otrzymawszy precyzyjne podanie w pole karne oddał strzał, który minął prawy słupek bramki Davida Rayi. To było jednak za mało by zdobyć bramkę. Słynna statystyka xG po stronie „Mew” w pierwszej części wyniosła tylko 0.59. Paradoksalnie Arsenal mimo prowadzenia, miał identyczny wynik w tej rubryce.
Nowe siły. Prezenty trzeba wykorzystać
Podopieczni Fabiana Huerzelera z nową i świeższą energią weszli w drugą część spotkania. Ci jakby przejęli rolę swoich rywali, którzy przestali grać. Do głosu wreszcie też doszedł Joao Pedro, który w 61. minucie wykorzystał rzut karny. Dla Brazylijczyka to był piąty gol w tym sezonie Premier League. Ten karny mimo wszystko leci na konto Williama Saliby, który przypadkowo, ale jednak sfaulował napastnika.
SALIBA GIVES UP THE PENALTY AND JOÃO PEDRO EQUALIZES FROM THE SPOT VS. ARSENAL 😮 pic.twitter.com/0DVi7rTeKv
— ESPN FC (@ESPNFC) January 4, 2025
Ten gol trochę przywrócił wiarę w lepszy wynik Brighton. Dużo dały zmiany chociażby Minteha i Mitomy. Ten pierwszy mógł nawet strzelić gola w 77. minucie, ale jego strzał poleciał obok lewego słupka. To było jednak tylko tyle, albo aż tyle co gospodarze dali od siebie w drugiej połowie.
📸 – MINTEH SO CLOSE TO GIVING ARSENAL THE LEAD! pic.twitter.com/CTa5aCrcmo
— TheEuropeanLad (@TheEuropeanLad) January 4, 2025
Krótka ławka Arsenalu. Brighton znowu remisuje
W drugiej połowie widzieliśmy nie tyle odmieniony Brighton, co bezbarwny Arsenal. Właściwie po straceniu gola, goście zniknęli. W przerwie zszedł Ethan Nwaneri, który miał żółtą kartkę. W jego miejsce wprowadzony został Gabriel Martinelli, który nawet nie mógł skorzystać ze swoich walorów szybkościowych.
Boleścią Mikela Artety była tego wieczoru tzw. krótka ławka. Bask wprowadził w drugiej części na boisko poza Martinellim jeszcze Martina Odegaarda, który również niczego konkretnego nie pokazał. Poza nimi na ławce było kilku wychowanków. Widoczny był brak przede wszystkim kontuzjowanego Bukayo Saki. Arsenal bez Anglika oddał tylko cztery celne strzały przez całe spotkanie.
Kibice „Kanonierów” bardzo liczyli na Gabriela Jesusa, który w ostatnich czterech meczach strzelił sześć bramek. Tym razem Brazylijczyk zawiódł. Nie było wśród rezerwowych Kaia Havertza, który z pewnością by mógł zastąpić 27-latka.
Z kolei Brighton zanotowało czwarty remis z rzędu w Premier League. „Mewy” ciułają te punkty, ale co rusz przychodzi to im ze sporymi trudnościami. Tak jak w przypadku Arsenalu widoczny był brak Saki, tak u gospodarzy brakuje Danny’ego Welbecka. Doświadczony Anglik nie gra od połowy grudnia z powodu urazu kostki.
Not the result your incredible support deserved.
Stick with us and we'll see you again on Tuesday, Gooners 👏 pic.twitter.com/XhjZ2RBCjQ
— Arsenal (@Arsenal) January 4, 2025
Arsenal po tym meczu pozostaje na drugim miejscu w tabeli mając pięć punktów straty do Liverpoolu, który ma jeszcze jeden mecz zaległy i w niedalekiej perspektywie mecz z Manchesterem United na koniec 20. kolejki Premier League. Natomiast Brighton trzyma się dzielnie w środku stawki na 10. miejscu. Wciąż na „Falmer Stadium” jest perspektywa walki o europejskie puchary. Z tym że podopieczni Huerzelera muszą zacząć wygrywać.
fot. screen Viaplay