Wielki charakter Brentford! Manchester City w 82. minucie prowadził 2:0 i… nie wygrał

Napisane przez Mariusz Orłowski, 14 stycznia 2025

Manchester City grał słabo w defensywie i nieskutecznie w ataku, ale tak się zdarzyło, że prowadził w tym spotkaniu 2:0 po dublecie Phila Fodena. Gospodarze się jednak nie poddali, nacierali, dominowali i zostało to im wynagrodzone dwoma trafieniami i zdobytym punktem. „Obywatele” wcale nie wyszli z kryzysu. Sytuacji w tym meczu było tyle, że bardziej adekwatny byłby tu remis 5:5, lecz nieskuteczność, parady bramkarzy oraz ofiarność Nathana Ake sprawiły, że było „tylko” 2:2. 

Aktywne okienko City

Manchester City w pewnym momencie miał jedno zwycięstwo w 12 kolejnych starciach. W ostatnich okienkach niewiele wydawał pieniędzy na wzmocnienia, biorąc pod uwagę możliwości finansowe. Cały czas trzon zespołu stanowili ci sami piłkarze, którzy coraz bardziej się starzeją: Bernardo Silva, Kevin De Bruyne, Kyle Walker, Ederson, Manuel Akanji, John Stones. Do klubu wrócił także niemłody Ilkay Gundogan.

Defensywa nie dojeżdża. Fatalna forma spowodowała, że w klubie potrzebny jest wstrząs. Stąd transfer stopera Abdukodira Chusanowa z Lens, czy bardzo poważne negocjacje z młodziutkim obrońcą Palmeiras. Ofensywa też nie zachwyca, bo oprócz Erlinga Haalanda mało kto gwarantuje „liczby” w ataku. Ani Foden, ani Savinho, ani Grealish, ani Bernardo… dlatego „Obywatele” celują w rewelację tego sezonu Bundesligi – Omara Marmousha.

Nawet na ławce rezerwowych zabrakło Kyle’a Walkera, który sam poprosił trenera o odejście. Jest już jedną nogą poza klubem. Z powodu zawirowań w życiu prywatnym kompletnie stracił formę. Nie wytrzymywał też szykanowania i wytykania go palcami w social mediach oraz innych angielskich boiskach. Również fani… Manchesteru City mieli go dosyć, bo zawalił przy wielu bramkach – nie trzymał koncentracji, łamał linię spalonego, dawał się każdemu objeżdżać. Kapitan nie dojeżdżał sportowo i mentalnie. Opaskę kapitańską przejął więc Kevin De Bruyne. Pep postawił też w bramce na Ortegę.

Matheus Nunes z zaćmieniem umysłu

Josko Gvardiol słynie z podłączania się do akcji ofensywnych i to on oddał pierwszy celny strzał w tym meczu w 9. minucie. Tylko jednak rozgrzał Marka Flekkena. Jeśli mielibyśmy wskazać zespół lepszy w pierwszym kwadransie, byłby to bardzo odważnie poczynający sobie Brentford. Trzy razy było groźnie – w 13. minucie Bryan Mbeumo dośrodkował z prawej strony, lecz Yoanne Wissa nie trafił w piłkę z woleja. Potem sam Mbeumo zakręcił Josko Gvardiolem i uderzył po bliższym słupku, ale czujny w bramce był Stefan Ortega.

Gospodarze nie bali się podchodzić wysokim pressingiem i sprawiało to duże kłopoty „Obywatelom”. Wissa i Mbeumo co rusz „tańczyli” z obrońcami, a na kierownicy brylował Mikkel Damsgaard, posyłając kolejne prostopadłe piłki. Manchester City grał tak, jak w najgorszych momentach swojego kryzysu. Od czego jest jednak Kevin De Bruyne? Belg potrafi wyczarować coś z niczego i w tenże sposób posłał bardzo mocne dośrodkowanie w 23. minucie, które przeszło nad głowami trzech obrońców i wylądowało… idealnie na głowie Erlinga Haalanda. Ten ne był jednak w stanie wcelować w bramkę.

Nikt za to nie wie, co chciał zrobić grający wyjątkowo na prawej obronie Matheus Nunes. Po szybkiej kontrze i wymianie podań wypuścił go na wolne pole De Bruyne. Była to dokładnie taka pozycja:

Co zrobił Portugalczyk? Nie strzelał, nie podał do Haalanda, lecz nawinął obrońcę w tak drewniany sposób, że piłka odskoczyła mu na metr i wyjaśnił to wszystko wracający w pole karne Mathias Jensen (ten z tyłu). Pep Guardiola zrobił aż zażenowaną minę, jakby nie wierzył co też wymyślił jego zawodnik.

Groźnie było też po uderzeniu Mateo Kovacicia, gdy Manchester City sprytnie wyprowadził w pole rywali, skupił ich w polu karnym, a De Bruyne wycofał piłkę do samiutkiego Chorwata. Tyle, że źle trafił w piłkę. Przeleciała obok wszystkich i jakiś metr obok słupka. W 38. minucie De Bruyne posłał kolejne kluczowe podanie – tym razem do Haalanda. Norweg z 14 metrów strzelił lekko i w środek. Piłkarze Brentford spuścili z tonu i nie byli już tak aktywni.

Phil Foden z dubletem

Druga część gry zaczęła się od groźnego stałego fragmentu i uderzenia głową Nathana Collinsa. Manchester City w 50. minucie mógł objąć prowadzenie. Savinho popędził w indywidualnej akcji, wygrał pojedynek i uderzył w słupek. Zrobił w zasadzie jednoosobową kontrę lewą stroną. Potrafił sobie w tym meczu znaleźć miejsce Erling Haaland. Zmarnował kolejną okazję po dośrodkowaniu – tym razem idealnie wrzucił mu Matheus Nunes. Norweg wyskoczył do główki zupełnie niepilnowany, ale uderzył prosto w środek.

Chwilę później Janelt spróbował uderzenia z daleka. Sporo się działo na początku drugiej połowy. Był to bardzo szybki, żwawy i otwarty mecz. W jednej z błyskawicznych kontr w ostatniej chwili Gvardiol zablokował Yoana Wissę. W spotkaniu, gdzie jedni i drudzy mieli swoje szanse to jednak Manchester City objął prowadzenie za sprawą Phila Fodena w 66. minucie! A zrobił to… dosłownie minutę po golu Damsgaarda. Trybuny fetowały bramkę, ale Duńczyk sam wiedział, że chwilę wcześniej „spalił” i to o dobre sześć-siedem metrów. Dlatego nawet się nie ucieszył.

Manchester City sporo w tym meczu grał… na wrzutki. Kolejną taką posłał Kevin De Bruyne, a Foden tylko dołożył nogę. Piłka odbiła się jeszcze od słupka, a Flekken nie miał szans.

Działo się w tym meczu mnóstwo, bo już minutę potem Nathan Ake zablokował strzał na samej linii! Mbeumo ograł Ortegę i podał do Wissy. Thomas Frank aż uklęknął z wrażenia. Dosłownie chwilę później kolejny raz obronił Ortega. Bardzo łatwo gracze Brentford wymieniali piłkę w okolicach szesnastki gości. Ci się bronili, ale zostawiali duże dziury. 22 z 27 punktów „Pszczoły” zdobyły u siebie, a taka ambitna gra przeciwko mistrzom Anglii pokazywała dlaczego. Zawodnicy Guardioli niby prowadzili, ale kontroli nie było w tym żadnej.

Phil Foden zdobył za to bramkę z… niczego na 2:0. Po prostu poślizgnął się jeden z graczy gospodarzy, piłkę przejął Savinho, popędził na bramkę i uderzył. Flekken to obronił, ale najsprytniejszy przy dobitce okazał się Foden, podwyższył wynik i… podwoił dorobek swoich ligowych bramek.

Brentford walczy do końca!

„Pszczoły” to owady bardzo pracowite i dlatego się nie poddawały. Poskutkowało to… odrobieniem strat w dziesięć minut! Manchester City wypuścił dwubramkowe prowadzenie! Najpierw Wissa zdobył bramkę kontaktową w 82. minucie, a już w doliczonym czasie kapitan gospodarzy Christian Norgaard przeskoczył w pojedynku Manuela Akanjiego i z niewygodnej pozycji uderzył najlepiej, jak tylko się dało. Stefan Ortega jeszcze dotknął piłkę, ale był to zbyt silny strzał.

To nie wszystko! Piłkę meczową na nodze miał jeszcze Bryan Mbeumo w ostatniej minucie, lecz Nathan Ake po raz drugi w tym meczu wybił piłkę z linii – tym razem głową. Na Brentford Community Stadium obejrzeliśmy 39 strzałów z obu stron. Niesamowita statystyka. Działo się tu coś praktycznie co chwilę.

Fot. screen Viaplay

Nie ma social mediów, ponieważ ich... nie potrzebuje. Pisanie o piłce nożnej traktuje jako odskocznię, lecz nie ma ambicji dziennikarskich, pracując w IT. Piłka to hobby. Od 2008 fan Barcelony. Jeden z sezonowców City "przez Pepa". Lubi spędzić weekend z Ekstraklasą.

1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)