FC Barcelona zmiażdżyła Valencię. Wojciech Szczęsny z błędem bez konsekwencji

Napisane przez Mateusz Dukat, 26 stycznia 2025
FC Barcelona

Weekend z 21. kolejką La Liga zakończył się starciem na Estadio Montjuic, gdzie po ostatniej stracie punktów z Getafe mająca przysłowiowy nóż na gardle FC Barcelona podejmowała u siebie przedostatnią w tabeli Valencię. W barwach „Dumy Katalonii” tego wieczoru od pierwszej minuty zagrał jeden Polak – Wojciech Szczęsny. Robert Lewandowski zameldował się na boisku w drugiej połowie. „Blaugrana” z Biało-Czerwonymi w składzie przekonująco pokonała rywali aż 7:1!

Wymarzony początek gospodarzy

Już od pierwszych minut spotkania ekipa z Barcelony chciała pokazać, kto będzie rządził na boisku. Strzelanie rozpoczęło się już w trzeciej minucie, kiedy to po dośrodkowaniu Lamine’a Yamala piłkę do bramki strzeżonej przez Giorgio Mamardaszwilego wpakował Frenkie de Jong. Dla Holendra było to pierwsze trafienie od 3 grudnia i meczu przeciwko Mallorce.

Chwilę po objęciu prowadzenia w znakomitej sytuacji znalazł się skrzydłowy „Dumy Katalonii” Raphinha. Brazylijczyk oddał jednak lekko niecelny strzał i musiał obejść się smakiem. Ostatecznie jednak nie było tego złego, ponieważ w 9. minucie wynik podwyższył Ferran Torres. Hiszpan najpierw otrzymał celne podanie z lewej strony od Alejandro Balde, po czym lekko „dzióbnął” piłkę i pokonał gruzińskiego golkipera. Mimo sukcesu Torres nie okazywał radości ze zdobytej bramki, gdyż swoją profesjonalną karierę zaczynał właśnie w barwach „Nietoperzy”. 

W końcu Raphinha dopiął swego i w 14. minucie spotkania wpisał się na listę strzelców. Skrzydłowy najpierw idealnie pokazał się asystującemu Ferminowi Lopezowi, następnie minął bramkarza Valencii i uderzał w zasadzie do pustej bramki. Przy wyniku 3:0 śmiało można już było mówić o tym, że kwestia zwycięzcy w tym meczu nie podlegała już żadnej wątpliwości.

Mimo kapitalnego startu, podopieczni Hansiego Flicka nie zamierzali się zatrzymywać. Strzelcem gola na 4:0 był Fermin Lopez, który z dziecinną łatwością przelobował Mamardaszwiliego. Przy tej bramce docenić należy także kapitalne podanie Pau Cubarsiego, który kilkudziesięciometrowym crossem spenetrował wszystkie trzy linie drużyny Valencii.

W okolicach 35. minuty kibice FC Barcelony wstrzymali oddech, gdyż sędzia główny – Cesar Soto Grado wskazał na jedenasty metr i podyktował rzut karny dla gości. Wówczas szczególnie zmartwieni mogli być polscy kibice, gdyż nie ma co ukrywać, że głównym winowajcą całej sytuacji był Wojciech Szczęsny. Na szczęście dla byłego golkipera reprezentacji we wcześniejszej fazie akcji sędzia dopatrzył się faulu na Julesie Kounde i po krótkiej analizie VAR anulował „jedenastkę”.

Przed przerwą Fermin Lopez postanowił przedłużyć swój strzelecki koncert i zdobył bramkę na 5:0. W tym miejscu warto przytoczyć statystykę – zespół FC Barcelony w czterech z ostatnich pięciu meczów zdobywał co najmniej pięć bramek. Wcześniej ta sztuka „Dumie Katalonii” udawała się w spotkaniach przeciwko:

  • Realowi Madryt (Superpuchar) – 5:2
  • Realowi Betis (Puchar Króla) – 5:1
  • Benfice (Liga Mistrzów) – 5:4

Podopieczni Hansiego Flicka mniej goli strzelili tylko przeciwko Getafe (1:1).

FC Barcelona nie miała litości

Po przerwie tempo i częstotliwość ataków „Blaugrany” spadły, natomiast nie oznaczało to, że zawodnicy „Dumy Katalonii” przestali stwarzać sobie jakiekolwiek okazje. Najlepszą z nich bezsprzecznie miał Ferran Torres, który w dość prosty sposób zmarnował – wydawałoby się – łatwą sytuację w polu karnym Valencii.

W końcu po raz pierwszy w meczu do głosu doszli żołnierze (choć w przypadku całokształtu wieczoru raczej dezerterzy…) Carlosa Corberana. W 59. minucie po kluczowej asyście Diego Lopeza piłkę do bramki Wojciecha Szczęsnego wpakował Hugo Duro. Mimo że w tamtym momencie wiadomo było, iż tego gola można traktować właściwie tylko w kategoriach trafienia honorowego, to z całą pewnością stanowiło ono mały promyk w morzu ciemności fanów zespołu z Walencji.

Jeszcze przed golem ekipy Valencii na boisku zameldował się Robert Lewandowski. Polski napastnik od początku nie miał żadnych kłopotów z odnalezieniem się na boisku, co potwierdził w 66. minucie strzelając gola na 6:1. „Lewy” najpierw znalazł sobie kawałek wolnej przestrzeni, a później oddał niezbyt silny, ale celny strzał w stronę długiego rogu bramki Mamardaszwiliego. Było to jego 17. trafienie w tym sezonie. Na ten moment w klasyfikacji walki o trofeum Pichichi (najlepszy strzelec La Liga) Polak wyprzedza drugiego Kyliana Mbappe (Real Madryt) o dwa gole.

6:1 nie wystarczyło jednak wyjątkowo rozochoconym piłkarzom FC Barcelony. W 75. minucie meczu „Dumie Katalonii” pomógł obrońca Valencii – Cesar Tarrega, któremu po uprzednim wstrzeleniu piłki przytrafił się… samobój. W tym momencie tablica wyników na Estadio Montjuic wyświetlała więc imponujące 7:1 dla gospodarzy.

W końcówce spotkania największą inicjatywę na boisku wykazywali przede wszystkim zmiennicy z Pauem Victorem, Hectorem Fortem i Pablo Torre na czele. Ostatecznie jednak żaden z młokosów nie zdołał strzelić ósmego gola dla FC Barcelony i mecz zakończył się imponującym rezultatem 7:1. Skuteczność całkiem imponująca, bowiem siedem bramek padło z 11 celnych strzałów „Blaugrany”.

Fot. PressFocus

Jego pierwsze wspomnienie z piłką to EURO 2012. W dziennikarstwie najbardziej ceni sobie pracę w terenie, podczas której opisuje to, co dzieje się na najważniejszych stadionach w kraju. Prywatnie kibic FC Barcelony.

Odbierz 5 zł za każdego gola!
W ostatniej kolejce LM