Atletico po ciężkim boju górą w hicie La Liga

Atletico kontra Athletic – to był absolutny szlagier 26. kolejki La Liga, bowiem było to starcie trzeciej z czwartą drużyną w tabeli. Forma po obu stronach również była wysoka, dlatego ostrzyliśmy sobie zęby na wielkie widowisko. Tymczasem na Metropolitano widzieliśmy skromne zwycięstwo gospodarzy 1:0. Jedynego gola strzelił Julian Alvarez. Z kolei Athletic może sobie pluć w brodę. Podopieczni Ernesto Valverde mieli sporo niewykorzystanych szans, by pokonać Jana Oblaka.
Przed meczem
Atletico, podobnie jak ich lokalny rywal Real Madryt, zmaga się z niezwykle wymagającym terminarzem. Można nawet stwierdzić, że „Los Colchoneros” mają jeszcze trudniej – za nimi szalone starcie z Barceloną w Pucharze Króla, zakończone remisem 4:4. A przed nimi kolejne wyzwania. Przed derbami Madrytu w Lidze Mistrzów musieli zmierzyć się z groźnym Athletikiem w La Liga. Co więcej, już przed rozpoczęciem tego meczu znali wynik spotkania Realu z Betisem, co oznaczało, że ewentualne zwycięstwo mogło dać im prowadzenie w tabeli – przynajmniej do niedzieli, kiedy Barcelona zmierzy się z Realem Sociedad.
Historia starć Atletico i Athletiku bywała różna. W sezonie 2021/22 obie drużyny podzieliły się punktami po bezbarwnym 0:0. Rok później, w półfinale Pucharu Króla, Baskowie rozgromili rywali u siebie 3:0, co pozwoliło awansować do finału, a następnie sięgnąć po trofeum. Jednak na stadionie Atletico Athletic nie radzi sobie najlepiej – za kadencji Diego Simeone wygrali tam zaledwie raz, właśnie we wspomnianym półfinale pucharowych rozgrywek. Natomiast w La Liga ostatnia wyjazdowa wygrana Basków z Atletico miała miejsce w… 2011 roku.
Wówczas Athletic triumfował 3:0, a gole strzelali Fernando Llorente i Gaizka Toquero. Trenerem Atletico był wtedy Joaquin Caparros – to pokazuje, jak dawno miało to miejsce. Ostatni mecz między tymi drużynami na San Mames również dostarczył emocji. Pełen walki i okazji, zakończył się minimalnym zwycięstwem Atletico 1:0 po bramce Angela Correi, który po raz kolejny odmienił losy spotkania jako rezerwowy. Argentyńczyk to prawdziwy specjalista od bramek zdobywanych po wejściu z ławki – w La Liga nie ma drugiego takiego zawodnika.
Athletic rozgrywa znakomity sezon i jest bliski powrotu do Ligi Mistrzów po jedenastu latach. Co ciekawe, osiąga to bez większego wkładu Nico Williamsa – mistrz Europy długo nie błyszczał, często pauzując przez drobne urazy lub prezentując nierówną formę. Dopiero w ostatnim meczu przeciwko Realowi Valladolid pokazał swój potencjał – dwie bramki i asysta pomogły rozbić rywali aż 7:1. Na Metropolitano jego forma miała być równie błyskotliwa jak tydzień wcześniej na San Mames.
Składy:
Atletico: J. Oblak, N. Molina, R. Le Normand, C. Lenglet, J. Galan, G. Simeone, R. de Paul, P. Barrios, S. Lino, A. Griezmann, A. Sorloth,
Athletic: U. Simon, A. Gorosabel, D. Vivian, Y. Alvarez, Y. Berchiche, I. Ruiz de Galarreta, M. Jauregizar, N. Williams, U. Gomez, I. Williams, A. Berenguer.
Cios za cios
To była świetna pierwsza połowa. Mimo braku bramek widzieliśmy kawał dobrego hiszpańskiego futbolu. Sporo sytuacji i dużo solidności w obronie po obu stronach. Tylko w pierwszym kwadransie powinny paść gole. W czwartej minucie Robin Le Normand świetnie wyczuł moment aby dobiec i przejąć wysokie dośrodkowanie w okolicę 11. metra, ale posłał piłkę głową wysoko ponad poprzeczkę. Z kolei w 11. minucie mogło być 1:0 dla gości. Inaki Williams otrzymał wymijające podanie w środku pola karnego, opanował piłkę i oddał podkręcony strzał w kierunku lewego słupka, jednak Jan Oblak doskonale wyczuł intencje rywala. To znów mógł być mecz słoweńskiego golkipera.
Cada día te queremos más, @oblakjan 🫶#LaLigaHighlights https://t.co/4YFC2mT0ef pic.twitter.com/SUPNs3sKwi
— Atlético de Madrid (@Atleti) March 1, 2025
Było sporo szans, ale wiele z nich nie przekłuło się nawet w strzały celne, gdyż często obrońcy starannie blokowali dojście futbolówki do bramkarzy. Po stronie gospodarzy tym kimś był Clement Lenglet. Z kolei u gości to Dani Vivian notował świetne interwencje. Taka sytuacja po interwencji Viviana miała miejsce w 36. minucie. Cóż to była za okazja na zdobycie bramki. Samuel Lino znalazł trochę wolnego miejsca w polu karnym i oddał strzał, ale Vivian zablokował to znakomitym wejściem wślizgiem. Piłka wylądowała wówczas tylko na rzucie rożnym.
Ktoś kto nie oglądał tego meczu, a spojrzałby na statystyki, widziałby tylko dwa celne strzały Athletiku i zero po stronie Atletico, więc teoretycznie nic wielkiego. Jednak nic z tych rzeczy. Bramki w drugiej części spotkania były tylko kwestią czasu.
Atletico po staremu
🚨🇪🇸 GOAL | Atlético Madrid 1-0 Athletic Club | Julian Alvarez
JULIAN ALVAREZ OPENS THE SCORING FOR ATLETICO MADRID!pic.twitter.com/QHVDbnBZAC
— Tekkers Foot (@tekkersfoot) March 1, 2025
Athletic miał tego wieczoru wyjątkowego pecha. Jeśli nie blok obrońców lub świetne interwencje Oblaka, to słupek i poprzeczka stawały na drodze do wyrównania. W 76. minucie goście zmarnowali znakomitą okazję. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Beñat Prados wyskoczył najwyżej i oddał groźny strzał głową, ale piłka odbiła się od prawego słupka. Chwilę później futbolówka trafiła do Iñakiego Williamsa, który uderzył mocno, lecz tym razem przeszkodziła poprzeczka. Bliżej strzelenia gola być już się nie dało.
Kilka minut później Athletic znów był o włos od wyrównania. Nico Williams sprytnie podał z rzutu wolnego do swojego brata Iñakiego, ten uderzył, ale piłka po rykoszecie od obrońcy ponownie trafiła w poprzeczkę. Ernesto Valverde i jego zawodnicy mogli tylko rozłożyć ręce – tego wieczoru los ewidentnie im nie sprzyjał.
Atletico, choć w bólach, dopięło swego. Zwycięstwo 1:0 to styl dobrze znany kibicom drużyny Simeone. Dzięki temu „Los Colchoneros” na chwilę wskakują na pozycję lidera La Liga. Jak długo? To zależy od wyniku niedzielnego meczu Barcelony z Realem Sociedad.
fot. screen Canal+Sport