Kontrowersja pomogła Leeds United. Do karnego podszedł debiutant

Leeds United po dwóch latach wróciło do Premier League i zaprezentowało się całkiem nieźle – na inaugurację pokonało Everton 1:0 po kontrowersyjnym rzucie karnym, będącym kwestią interpretacji arbitra. Do piłki niespodziewanie podszedł debiutant Lucas Nmecha i pokonał Jordana Pickforda. Ogólnie był to usypiający poniedziałek dla koneserów Premier League, bo poza tym działo się niewiele.
Poniedziałek dla koneserów
Tak jak poniedziałki z PKO BP Ekstraklasą są przeznaczone dla koneserów, tak również Premier League lubi wepchnąć tam mecz trzeciej kategorii. Właśnie takim jest starcie beniaminka, czyli Leeds United z Evertonem. Obie ekipy powinny walczyć o utrzymanie. Z ciekawszych ruchów transferowych – do „The Toffees” dołączył Jack Grealish na wypożyczenie, ale zasiadł tylko na ławce rezerwowych. Trener David Moyes postawił za to na Ilimana Ndiaye – być może najlepszego piłkarza w klubie w zeszłym sezonie (dziewięć goli w lidze) oraz m.in. na inny nowy nabytek – Kiernana Dewsbury’ego-Halla.
Największy transfer beniaminka to Anton Stach, harujący w środku pola defensywny pomocnik, ściągnięty za ponad 17 milionów funtów. Defensywę zasilił Jaka Bilol, wierny żołnierz trenera Kosty Runjaicia w Udinese. Co ciekawe, Bijol nie mógł zagrać przez… czerwoną kartkę w Serie A. Popełniający mnóstwo gaf Illan Meslier nie będzie już się śnił po nocach kibicom. Teraz jest Lucas Perri. To taki gość, który ratował Lyon w sytuacjach tragicznych. Bilans +18,1 xG w 75 spotkań to kosmos. Do Leeds dołączył też… Dominic Calvert-Lewin, któremu wygasła umowa z Evertonem, ale nie było go w kadrze.
After nine years as an Everton player, Dominic Calvert-Lewin could face his former side for @LUFC today 😯
Kick-off at Elland Road is at 20:00 BST 🔜 pic.twitter.com/J115YkTHfi
— Premier League (@premierleague) August 18, 2025
12 strzałów vs 0 strzałów
Pierwszą groźną szansę stworzyli gospodarze, a wszystko po tym jak tor lotu piłki przeciął Jamesa Tarkowski. Dopadł do niej Joel Piroe, bo to do niego kierowane było podanie, ale błyskawicznie zareagował Jordan Pickford i zamknął mu całą przestrzeń do strzału. Trudno jednak winić stopera Evertonu, bo być może gdyby nie on, to Piroe miałby bardziej dogodną szansę i lepsze miejsce, a tak musiał uderzać z kąta. Mimo to zakwalifikowano to do statystyk jako „dużą szansę”.
5' Pickford is out well to make a point-blank save from Piroe after a cross is deflected into the box.
[0-0] #LEEEVE
— Everton (@Everton) August 18, 2025
Pierwszy kwadrans należał do Leeds United. Wyraźnie się rozochocili, oddali kilka strzałów i mieli posiadanie na poziomie 61%. Momentami nawet kotłowało się pod bramką Jordana Pickforda, a piłka niczym magnez po wybiciach obrońców i tak trafiała pod nogi dobrze ustawionych pomocników Leeds. Po 30 minutach mieli na koncie dziewięć kontaktów z piłką w polu karnym rywali, podczas gdy Everton… jeden, który był niedokładnym przyjęciem.
„Pawie” grały na takiej intensywności jakby cały czas jeszcze trenował ich Marcelo Bielsa, oczywiście niczego nie ujmując Danielowi Farke, który też przecież wywalczył awans do elity i to w spektakularny sposób – po zdobyciu 100 punktów i wygraniu ligi. W środku rządził Anton Stach, a Everton nie istniał. W 36. minucie Daniel James nabiegał na piłkę dośrodkowaną z lewej strony, ale bardziej go ona trafiła niż oddał strzał. „Pawiom” ciągle czegoś brakowało – oddali aż 12 strzałów, ale aż siedem zostało zablokowanych. Celny był tylko jeden – ten z samego początku. Mieliśmy mecz dla koneserów.
Leeds United pomogła interpretacja sędziego
54. minuta meczu – warto ją odnotować, bo wtedy padł pierwszy strzał ze strony Evertonu, choć Idrissa Gueye – jak mawiał klasyk – „postraszył gołębie na stadionie”. Chociaż wpadło do statystyk, żeby były one mniej wstydliwe. Szybko na to odpowiedział Willy Gnonto i on był już bliżej, bo uderzył w boczną siatkę, choć kontrolował piłkę Pickford. Wydawało się, że po kopnięciu w kostkę Leeds United straciło swojego kapitana Ethana Ampadu, niezwykle ważnego defensywnego pomocnika. Leżał przez dobre dwie minuty, ale wrócił na murawę, by partnerować w tej strefie Antonowi Stachowi i wszystko było w porządku.
Pod bramkami jednak działo się tyle, co kot napłakał. W końcu po tych wielu oddanych strzałach los uśmiechnął się do Leeds United, bo po jednym z nich Anton Stach uderzył tak, że piłka trafiła w rękę Jamesa Tarkowskiego. Nie mógł się z tym pogodzić, bo uważał, że miał ją stosunkowo blisko ciała. Niemniej Chris Kavanagh odgwizdał jedenastkę, a VAR ją potwierdził. Jeden rabin powie tak, inny rabin powie nie. Na pewno jest to decyzja, która może budzić dyskusje. Do jedenastki podszedł niespodziewanie Lucas Nmecha, który wszedł siedem minut wcześniej i pokonał Jordana Pickforda.
Where the fuck is Tarkowski meant to put his arm?🤔 pic.twitter.com/Ml3Vkrk2LY
— Lea (@Lea_EFC) August 18, 2025
Sędzia Kavanagh doliczył siedem minut, ale Leeds United wcale nie zamierzało się tylko bronić, lecz też trzymać piłkę, wymieniać podania i w ten sposób kontrolować czas. W 91. minucie po takiej dość długiej akcji strzał z daleka oddał Anton Stach, który był najlepszym piłkarzem w tym spotkaniu i zdecydowanie rządził i kontrolował sprawę środku pola. Oddał cztery strzały, sam też wypracował aż cztery okazje i był zawsze w odpowiednim miejscu. Everton jeszcze chciał coś tam chaotycznie zdziałać, ale było to bardziej jak próba ugryzienia suchara przez szczerbatego.
Goście oddali tylko jeden celny strzał – w 76. minucie Carlos Alcaraz próbował zaskoczyć Lucasa Perriego strzałem w krótki róg i to tyle. Mając taką statystykę, raczej nie można liczyć na pozytywny wynik. „Pawie” co prawda też strzelały tak, że aż 11 razy zostały zablokowane, ale przesądziła jedenastka. Warto też odnotować debiut Jacka Grealisha w barwach Evertonu, który dostał od Moyesa 20 minut gry, ale to było za mało, żeby coś pokazać.