Arsenal z pewnym awansem. 90 minut Kiwiora i błąd Jorginho na wagę remisu

Arsenal zremisował w rewanżowym pojedynku 1/8 finału Ligi Mistrzów z PSV Eindhoven 2:2. Ostatecznie oczywiście to „Kanonierzy” w dwumeczu zapewnili sobie awans i to jeszcze tydzień temu, kiedy zdemolowali rywala na wyjeździe aż 7:1. Całe spotkanie po siedmiu meczach bez minut rozegrał Jakub Kiwior. Fani gości nie żałują wyjazdu do Londynu, szczególnie że klub zrefundował im bilety.
Arsenal skutecznie, choć nie bez problemów w pierwszej połowie
W lidze angielskiej Arsenal nie radzi sobie najlepiej, a ich strata do liderującego Liverpoolu tylko rośnie. Frustracja w obozie „Kanonierów” jest także coraz bardziej widoczna, szczególnie bacząc na ostatnie zachowanie Mikela Artety i odejście od wywiadu. Natomiast w przypadku rywalizacji w ramach Ligi Mistrzów gospodarze tego meczu sprawę awansu załatwili już tydzień temu, całkowicie demolując PSV aż 7:1.
Podopieczni Petera Bosza chcieli jedynie zmazać plamę, jaką bez wątpienia jest tamta porażka. Dogodny rezultat pierwszego meczu pozwolił Artecie rotować składem, dzięki czemu od początku spotkania na murawie oglądaliśmy Jakuba Kiwiora. Warto też podkreślić, że holenderski klub w zamian za ostatni blamaż, zapewnił zwrot pieniędzy za bilety rewanżowego starcia w Londynie.
Składy obu drużyn:
Arsenal: Raya – White (79′ Timber), Kiwior, Gabriel, Lewis-Skelly – Rice (64′ Calafiori), Jorginho, Zinchenko (79′ Odegaard) – Sterling, Merino (64′ Trossard), Tierney (79′ Martinelli)
PSV Eindhoven: Benitez – Malacia, Obispo (69′ Boscagli), Nagalo (77′ Flamingo), Ledezma – Babadi, Schouten (46′ Veerman), Til – Driouech (80′ Bajraktarevic), Perisic (68′ de Jong), Bakayoko
Mocno przebudowana drużyna Arsenalu spokojnie wchodziła w to spotkanie, dość wyraźnie kontrolując przebieg pierwszych minut. W 6. minucie „Kanonierzy” rozpoczęli strzelanie i to w jakim stylu. Na prawej stronie boiska piłkę otrzymał Ołeksandr Zinczenko, zszedł lekko do środka i zza pola karnego huknął nie do obrony. Po tym trafieniu kontrola nad boiskowymi wydarzeniami była jeszcze bardziej wyraźna. Choć goście też nie bali się rozgrywać, to każda strata groziła kontrą.
Oleksandr Zinchenko! 🔝 Idealnie przymierzył piłkarz Arsenalu! 🎯
📺 Mecz trwa w CANAL+ 360 i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/Z7o4RKD6qS
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 12, 2025
Arsenal nieco mocniej nacisnął pressingiem w 16. minucie. Raheem Sterling miał piłkę na prawej stronie i posłał bardzo groźne podanie w pole karne, jednak żaden z kolegów nie był w stanie tego przeciąć i uderzyć w kierunku bramki PSV. W 18. minucie spotkania kibice na Emirates Stadium przeżyli spore zdziwienie. Na jedenastym metrze podanie otrzymał doświadczony Ivan Perisić i fenomenalnym trafieniem w okienko wykończył akcję.
Był to jego trzeci gol w tej edycji i trzeci w fazie pucharowej! Wydawało się, że wszystko „Kanonierzy” mieli pod kontrolą, a tutaj nagle padła bramka wyrównująca. Po tych wydarzeniach mieliśmy znaczne uspokojenie tempa gry na murawie. W 30. minucie powinno być ponowne prowadzenie gospodarzy, bo prawie sam na sam z bramkarzem wyszedł Myles Lewis-Skelly, ale trafił jedynie w słupek. Chwila nieuwagi zawodników Petera Bosza i mogli momentalnie stracić remis. Nie ma co ukrywać, na drugą bramkę Arsenalu zapowiadało się od kilku minut i w końcu się to ziściło.
Prawą flanką znakomicie ruszył Raheem Sterling, ograł rywala jeden na jeden i dośrodkował w pole karne. Z drugiej linii wbiegł Declan Rice i mierzonym strzałem głową pokonał Waltera Beniteza. PSV mogło zaraz odpowiedzieć, ponieważ lewą stroną ładnie ruszył Couhaib Driouech, ale heroiczną interwencję wślizgiem zanotował Gabriel.
Kolejny gol Arsenalu przeciwko PSV! 🔥 Z dośrodkowania Sterlinga skorzystał Rice! 👌
📺 Mecz trwa w CANAL+ 360 i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/V9kggZ5JwZ
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 12, 2025
Mieliśmy na Emirates prawdziwe widowisko w stylu cios za cios i w 44. minucie dosłownie sam na sam w kontrataku ruszył wcześniej asystujący Raheem Sterling, ale zmarnował wręcz stuprocentową sytuację, trafiając prosto w bramkarza. Po wielu interesujących atakach i jednej doliczonej minucie usłyszeliśmy ostatni gwizdek pierwszej połowy. Choć oba zespoły oddały w sumie tylko dziewięć strzałów, to aż sześć z nich było celnych, a jeden w słupek, dlatego mogło się wydawać, że co chwilę jest groźnie.
PSV po raz drugi wyrównało i zapewniło sobie remis
Początek drugiej połowy był dość podobny do pierwszej odsłony, ponieważ obie drużyny weszły bardzo spokojnie w obroty. Po pięciu minutach zobaczyliśmy strzał w wykonaniu Bena White’a, który uciekł spod krycia na prawej stronie. Jednak jego uderzenie raczej nie mogło zaskoczyć bramkarza.
Niedługo później gracze Petera Bosza wyprowadzili dobrą kontrę. Po zejściu do środka Isaac Babadi zdecydował się na strzał po dalszym słupku, ale znakomicie wykazał się na bramce David Raya. Goście poszli za ciosem i w 59. minucie bardzo składną akcję z linii szesnastego metra finalizował Joey Veerman, ale nieznacznie przeniósł piłkę nad poprzeczką.
W 68. minucie świetnie zagrał duet Ricardo Calafiori oraz Myles Lewis-Skelly. Dwójkowa gra na jeden kontakt i Włoch miał dogodną okazję do zdobycia bramki, ale tym razem Walter Benitez poradził sobie znakomicie. Dosłownie minutę później fatalny błąd w środku pola popełnił Jorginho i przez jego stratę poszła zabójcza kontra. Couhaib Driouech zauważył wysuniętego Davida Rayę i idealnie przerzucił piłkę nad bramkarzem „Kanonierów”. PSV Eindhoven ponownie doprowadziło do wyrównania.
Securing our spot in the next stage ✅ pic.twitter.com/pXdT0QBzZa
— Arsenal (@Arsenal) March 12, 2025
Mikel Arteta obserwując sytuację na murawie, jeszcze pod koniec spotkania wpuścił na murawę swoich kluczowych zawodników z ławki, lecz czasu nie mieli oni za wiele. Ostatnie minuty tego meczu były bardzo wolne, w których niewiele się działo. Szansa na zamknięcie tego spotkania wygraną miał Arsenalu, ale w sytuacji sam na sam nie trafił Raheem Sterling. To był mecz bez większej historii – taki, który musiał się odbyć, bo takie są zasady, a sprawa awansu i tak była jasna już tydzień wcześniej.
Fot. screen/TVP Sport