BONUS SPECJALNY!
400 zł za celny strzał Raphinhi z Atletico Madryt

Zmęczona Legia nie dała rady Rakowowi. „Medaliki” znów liderem – przynajmniej chwilowo

Napisane przez Mateusz Dukat, 16 marca 2025
Raków Częstochowa - Legia Warszawa

Niespełna trzy dni po pucharowej batalii przeciwko Molde warszawska Legia zagrała kolejny mecz „o wszystko”. Tym razem rywalem „Wojskowych” był Raków Częstochowa. Przed spotkaniem mówiło się, że ewentualna strata punktów oznaczała, że stołeczna ekipa na dobre wypisze się z walki o mistrzostwo Polski. Na stadionie przy ulicy Limanowskiego ostatecznie zwyciężyli gospodarze, którzy po dobrej walce pokonali przyjezdnych 3:2.

Silny Raków od początku

W pierwszych minutach spotkania nie działo się za wiele, natomiast gołym okiem widoczna była lekka przewaga Częstochowian. Owoce swojej dominacji podopieczni Marka Papszuna zebrali już w dziesiątej minucie, kiedy to otwierającego gola strzelił Stratos Svarnas. Nie byłoby jednak tej bramki gdyby nie wcześniejszy korner oraz przede wszystkim kapitalna asysta autorstwa Iviego Lopeza. Po tym trafieniu stadion Rakowa obiegła nieśmiała radość fanów gospodarzy, która spowodowana była analizą ewentualnego spalonego strzelca.

Kilka minut rozmowy sędziego głównego – Wojciecha Mycia nie zmieniło jednak jego pierwotnej decyzji i tym razem zawodnicy wraz z kibicami Rakowa mogli wspólnie dać upust emocjom.

W kolejnych fragmentach spotkania zawody stały się nieco bardziej wyrównane, jednak po legionistach wciąż mocno było widać, że kilkadziesiąt godzin temu zagrali oni dogrywkę w meczu 1/8 finału Ligi Konferencji przeciwko norweskiemu Molde. Przysłowiowe „ciężkie nogi” najbardziej dawały się we znaki ofensywnym graczom warszawian, takim jak Ryoya Morishita czy Marc Gual.

W 25. minucie meczu znakomitą szansę na podwyższenie wyniku zmarnował Adriano Amorim. Brazylijczyk najpierw sprytnie odebrał piłkę defensorowi Legii – Steve’owi Kapuadiemu, po czym – mając koło siebie kilku kolegów – egoistycznie zdecydował się oddać strzał, który wylądował wysoko nad bramką Kacpra Tobiasza.

Zadość stała się w 32. minucie, bo to właśnie wtedy upragnionego gola na 2:0 dla Rakowa strzelił Jonatan Braut Brunes. Celne wykończenie norweskiego napastnika poprzedzała bardzo dobrze i sprawnie wyprowadzona akcja, która rozpoczęła się od rozpaczliwej interwencji praktycznie z linii bramkowej Frana Tudora.

Następnie sprawne dwa podania poczynili Ivi Lopez i Gustav Berggren i nagle – wydawałoby się znikąd – Brunes znalazł się w sytuacji „sam na sam” z Tobiaszem. W przypadku tego trafienia, podobnie jak przy okazji pierwszej bramki nie obyło się bez kontrowersji. VAR ostatecznie uznał jednak, że napastnik Rakowa nie znajdował się na pozycji spalonej. Dla wychowanka Bryne była to już dziewiąta bramka w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy.

Legia nie dała rady

Druga połowa spotkania rozpoczęła się dramatycznie dla podopiecznych Goncalo Feio, bowiem już w 47. minucie spotkania po niemałym zamieszaniu w polu karnym trzeciego gola dla Rakowa (a swojego pierwszego dla klubu) tego dnia strzelił Adriano Amorim.

Euforia Marka Papszuna i spółki nie trwała jednak długo, ponieważ już cztery minuty później bramkę zdobył Marc Gual. Hiszpan najpierw pomylił się w dość łatwej sytuacji i uderzył prosto w Kacpra Trelowskiego, jednak polski golkiper był już całkowicie bezradny wobec dobitki atakującego Legii.

Na fali trafienia, które ustaliło wynik na 3:1 dla Rakowa portugalski szkoleniowiec zdecydował się przeprowadzić dwie ofensywne zmiany, po których na murawie zameldowali się kolejno Luquinhas i Kacper Chodyna. Boisko miejskiego obiektu w Częstochowie opuścili z kolei Ilja Szkurin oraz Artur Jędrzejczyk.

Następnie nadszedł okres, w którym to Legia obiektywnie była lepszym zespołem. Wiatr zmian w grze stołecznej ekipy wprowadził Chodyna, który chętnie ruszał do pressingu i ewidentnie miał nadzieję na odrobienie strat. Z drugiej strony jednak w obliczu zmiany stylu gry Rakowa na bardziej defensywny, fakt przewagi „Wojskowych” nie powinien chyba nikogo dziwić.

W okolicach 70. minuty spotkania moneta znów się odwróciła i inicjatywa znów znajdowała się w rękach (a w zasadzie nogach) zawodników Rakowa. Taka sytuacja nie trwała długo, gdyż chwilę później dobre dośrodkowanie Kacpra Chodyny zmarnował Marc Gual. Hiszpański snajper minął się wówczas z futbolówką i nie był w stanie strzelić gola kontaktowego.

 

Okazja Guala nie była jednak ostatnim słowem Legii w tym meczu. 85. minuta przyniosła kolejnego gola dla „Wojskowych”, którego po ciekawie rozegranym rzucie rożnym strzelił zmiennik – Luquinhas. Ku uciesze częstochowskich kibiców „żołnierze Feio” nie zdołali już jednak powalczyć o remis. Legia znów w ligowym starciu okazała się zespołem bez wygranej.

Zwycięstwo 3:2 gospodarzy oznacza, że klub spod Jasnej Góry w wirtualnej tabeli PKO BP Ekstraklasy znów wskoczył na pozycję lidera. To, jak długo Raków pozostanie jednak na ligowym tronie nie zależy od nich. Jeszcze dziś (16.03) odbędzie się bowiem spotkanie Jagiellonii Białystok z Lechem Poznań i zwycięzca właśnie tego meczu zakończy 25. kolejkę na pierwszym miejscu.

W przypadku remisu podopieczni Marka Papszuna utrzymają wywalczone z Legią prowadzenie. Relacja z meczu „Jagi” i „Kolejorza” po końcowym gwizdku ukaże się na Futbol News.

fot. PressFocus

Jego pierwsze wspomnienie z piłką to EURO 2012. W dziennikarstwie najbardziej ceni sobie pracę w terenie, podczas której opisuje to, co dzieje się na najważniejszych stadionach w kraju. Prywatnie kibic FC Barcelony.

1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)
Atletico Madryt - Barcelona
Wygrana Barcelony
kurs
2.24
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)