Kolejne wielkie show i siedem goli w El Clasico! FC Barcelona znów lepsza od Realu

Napisane przez Mateusz Dukat, 11 maja 2025
FC Barcelona - Real Madryt

Zaledwie trzy dni po porażce w półfinale Ligi Mistrzów z Interem Mediolan, FC Barcelona stanęła przed kolejnym wielkim wyzwaniem. Rywalem był bowiem Real Madryt, który po ostatnich nieudanych El Clasico chciał udowodnić, że jest w stanie walczyć z „Blaugraną” jak równy z równym. Ostatecznie na Estadio Montjuic w Barcelonie zwyciężyli gospodarze, którzy po kapitalnych zawodach pokonali „Królewskich” 4:3 i tym samym zrobili ogromny krok w stronę mistrzostwa Hiszpanii. 

Piłkarski rock&roll

Od pierwszych minut spotkania obie ekipy wykazywały mocno ofensywne zapędy. Pierwszą poważną sytuację już w trzeciej minucie meczu stworzył sobie Real Madryt, a dokładnie Kylian Mbappe, który skorzystał z błędu przy wyprowadzeniu piłki Pau Cubarsiego. Złą decyzję obrońcy piłkarze FC Barcelony postanowili zastąpić… jeszcze gorszą, gdyż przy próbie minięcia Wojciecha Szczęsnego polski golkiper popełnił ewidentny faul na napastniku Realu. To kolejny karny sprokurowany przez Szczęsnego w El Clasico.

W tym przypadku decyzja sędziego Hernandeza Hernandeza mogła być tylko jedna – jedenastka dla „Królewskich”. Podszedł do niej sam Mbappe, którego pierwotną intencję wyczuł co prawda Szczęsny, jednak strzał okazał się zbyt mocny dla bramkarza „Dumy Katalonii”. Albo może rzucił się z za małą wiarą, żeby to obronić.

Po tym golu do głosu doszła FC Barcelona, która sprowadziła rywala do defensywy. Swoich szans próbował prawy obrońca Eric Garcia, po którego celnym i silnym strzale interweniował Thibaut Courtois. W 15. minucie swoją sytuację stworzył sobie jednak Real, który wykorzystał wysoko ustawioną linię obrony gospodarzy. Prostopadła piłka od Viniciusa Juniora spowodowała, że w sytuacji „sam na sam” ze Szczęsnym znalazł się Kylian Mbappe. Wówczas francuski snajper zachował zimną krew i strzałem po ziemi przechytrzył bramkarza.

El Clasico rządzi się jednak swoimi prawami i po raz kolejny na przestrzeni ostatnich miesięcy nie miało zamiaru zwalniać. Po straconym golu inicjatywa znów znalazła się w posiadaniu gospodarzy, którzy dwukrotnie spróbowali swoich sił z dystansu. Po uderzeniach Lamine’a Yamala i Gerarda Martina kapitalną robinsonadą wykazał się jednak Courtois.

Belgijki golkiper nie był jednak nie do pokonania, gdyż w 19. minucie do jego siatki trafił zastępujący kontuzjowanego Julesa Kounde (bohatera poprzedniego El Clasico w finale Pucharu Króla) Eric Garcia. Prawy obrońca „Dumy Katalonii” idealnie odnalazł się w polu karnym i skorzystał z przedłużenia piłki głową przez Ferrana Torresa. To był drugi mecz z rzędu z golem obrońcy, którego mogło już w FC Barcelonie nie być, lecz pragnął go zatrzymać Hansi Flick.

Bramka Garcii zwiastowała nadejście ogromnych kłopotów Realu Madryt. „Blaugrana” wrzuciła najwyższy możliwy bieg, nakręciła się, właściwie przez cały czas dominowała nad rywalem, stwarzała sobie kolejne okazje i sprowadziła „Królewskich” do głębokiej obrony. Upragnione wyrównanie stanu rywalizacji nadeszło w 32. minucie, kiedy to kapitalnym strzałem z fenomenalną rotacją popisał się Lamine Yamal. Hiszpański skrzydłowy nawet się nie zastanawiał i od razu uderzył, gdy tylko otrzymał piłkę. Idealnie ją dokręcił i mógł już cieszyć się z doprowadzenia do remisu.

Wynik 2:2 nie utrzymał się jednak długo, ponieważ już dwie minuty później bramkę na 3:2 zdobyła FC Barcelona. Strzelcem gola była inna gwiazda „Duma Katalonii” – Raphinha. Cała akcja bramkowa rozpoczęła się od sporej pomyłki Aureliena Tchouameniego, która umożliwiła Pedriemu posłanie prostopadłej piłki do głównego zainteresowanego. Otrzymawszy futbolówkę Raphinha oddał celny strzał po długim rogu bramki Courtois. „Duma Katalonii” odrobiła stratę w niecałe 20 minut i to jeszcze z nawiązką!

To jednak wciąż nie był koniec pierwszej połowy, ponieważ gdy zegar wskazywał 45. minutę, to FC Barcelona jeszcze zdołała podwyższyć prowadzenie. W tym przypadku kolejnego gola strzelił Raphinha, który po wcześniejszym błędzie Lucasa Vasqueza i drugiej już asyście Ferrana Torresa ponownie pokonał bezradnego bramkarza Realu.

W doliczonym czasie gry kibiców Realu nawiedziły jeszcze wspomnienia z październikowego El Clasico, gdy Kylian Mbappe mnóstwo razy znajdował się na pozycji spalonej. Teraz znów Francuz strzelił gola (który byłby przypieczętowaniem hat-tricka), jednak przy podaniu Jude Bellinghama był na minimalnym, aczkolwiek zauważalnym spalonym. Działo się mnóstwo do przerwy. Było aż dziewięć strzałów celnych. Co ciekawe, dwie okazje Realu zamieniły się… w dwie bramki. Imponująca skuteczność, ale już w defensywie tak dobrze nie było.

FC Barcelona cierpiała, ale zwyciężyła

Druga część spotkania przyniosła widzom kontynuację tego, co działo się w pierwszej. Stroną dominującą znów była więc FC Barcelona, która jak najszybciej chciała strzelić piątego gola i doprowadzić do tzw. manity. Sztuka ta prawie udała się już w 51. minucie, kiedy do pustej bramki piłkę wpakował Lamine Yamal. Kiedy Estadio Montjuic wybuchł z radości, ekstazę fanów „Blaugrany” ukrócił arbiter liniowy, podnosząc chorągiewkę w geście spalonego.

Następnie mecz przeszedł w lekką fazę stagnacji, która charakteryzowała się przede wszystkim długim rozgrywaniem ataków pozycyjnych przez zespół „Dumy Katalonii”. Dodatkowy impuls w grze ofensywnej gospodarzy dodało wejście na boisko Alejandro Balde, który przez ostatni miesiąc borykał się z kontuzją. Pochwalić należy także innego zmiennikaczyli Andreasa Christensena. Duński stoper zastąpił na boisku Pau Cubarsiego i godnie bronił dostępu do własnej bramki.

Sytuacja FC Barcelony wydawała się idealna, a momentami nawet sielankowa. Kiedy przeciwnikiem jest jednak Real, nigdy nie można być w stu procentach pewnym swego. Przysłowiowe pomarańczowe światło piłkarze gospodarzy zobaczyli w 70. minucie, gdy gola na 4:3 strzelił Kylian Mbappe. Francuski snajper skorzystał wówczas z podania od Viniciusa i strzelił praktycznie do pustej bramki. Tym razem spalonego nie było i Real złapał kontakt.

Kilka minut później znakomitą szansę, aby odpowiedzieć Realowi miał Raphinha, który zmarnował znakomite podanie od Lamine’a Yamala i chybił, nie mając przed sobą żadnego rywala. Coś takiego musi po prostu wpaść do bramki! W okolicach 80. minuty mieliśmy do czynienia z kontrowersją, ponieważ po strzale Ferrana Torresa w polu karnym piłka ewidentnie trafiła w rękę Aureliena Tchouameniego. Pierwotnie sędzia główny Hernandez Hernandez zdecydował się nie dyktować jedenastki, następnie podszedł do monitora VAR sprawdzić całą sytuację, po czym… utrzymał początkową decyzję.

W 89. minucie meczu znakomitą okazję do wyrównania miał jeszcze młody zmiennik w szeregach „Królewskich” – Victor Munoz. Hiszpan nie wykorzystał jednak sytuacji „sam na sam” z Wojciechem Szczęsnym i uderzył wysoko nad poprzeczkę polskiego bramkarza. Mógł zostać bohaterem w debiucie! To był jego pierwszy mecz w barwach Realu Madryt. Ależ miałby moment.

Doliczony czas gry przyniósł fanom FC Barcelony jeszcze jednego gola gospodarzy, którego strzelcem był Fermin Lopez. Ostatecznie bramka ta została jednak anulowana przez wcześniejsze zagranie ręką. Mecz zakończył się więc rezultatem 4:3 dla gospodarzy. Taki wynik powoduje, że podopieczni Hansiego Flicka mają już siedem punktów przewagi w tabeli nad zespołem Realu. Jeśli w kolejnej kolejce pokonają lokalnego rywala, czyli Espanyol, to zapewnią sobie mistrzostwo Hiszpanii na dwie kolejki przed końcem sezonu La Liga.

fot. screen X – Eleven Sports

Jego pierwsze wspomnienie z piłką to EURO 2012. W dziennikarstwie najbardziej ceni sobie pracę w terenie, podczas której opisuje to, co dzieje się na najważniejszych stadionach w kraju. Prywatnie kibic FC Barcelony.

Bonus 200% od wpłaty
do 400 zł!
Atalanta - Roma
Wygrana Romy albo remis
kurs
1,76
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)