Głośno w Niemczech po meczu Bayern – RB Lipsk. Nieuzasadnione użycie VAR-u

Bayern Monachium z wielkim przytupem rozpoczął nowy sezon rozgrywek w niemieckiej Bundeslidze. To był prawdziwy nokaut i pokaz umiejętności. „Bawarczycy” w iście mistrzowskim stylu rozpracowali drużynę RB Lipsk na Allianz Arenie. Skończyło się na złojeniu skóry mocnemu rywalowi, a gole strzelali wszyscy z przeszłością w Anglii – Harry Kane, Michael Olise oraz Luis Diaz.
Bayern rozbił Lipsk
Nowy sezon Bundesligi rozpoczął się w sposób widowiskowy, ale… była to gra tylko do jednej bramki z dominacją Bayernu oraz sygnałem, że mistrz Niemiec jest gotów po raz kolejny dyktować warunki w kraju. Wynik mówił wszystko: monachijczycy rozgromili RB Lipsk aż 6:0, wysyłając mocny komunikat rywalom. Jednak to nie efektowna gra i pewne zwycięstwo są obecnie głównym tematem rozmów w Niemczech, lecz jedna sytuacja z drugiej połowy. Sytuacja, która uruchomiła lawinę pytań o sens stosowania systemu VAR i granice ingerencji technologii w futbol.
W 66. minucie Antonio Nusa umieścił piłkę w siatce Bayernu. Na trybunach wybuchła euforia, ale tylko na kilka minut – bramka nie została uznana. Powód? Cofnięto się do momentu rozpoczęcia akcji, gdy Castello Lukeba przejął piłkę przy rzucie wolnym i natychmiast ruszył dryblingiem, nie podając jej wcześniej do partnera.
1-4 Leipzig.
LEIPZIG PULLS ONE BACK!!!!!!!!!!!!!!!! AWFUL DEFENCE BY BAYERN THERE!!!!!!!! pic.twitter.com/BC4s26pN3k
— The Touchline | 𝐓 (@TouchlineX) August 22, 2025
Zgodnie z przepisami, było to nieprawidłowe wykonanie stałego fragmentu gry. Problem w tym, że taki błąd formalny nie podlega analizie VAR. Mimo to asystent sędziego wideo wkroczył do akcji, powołując się na protesty piłkarzy Bayernu. I tu właśnie zaczęła się gorąca debata. Jeśli VAR nie miał prawa analizować tej sytuacji, czy decyzja o anulowaniu gola nie była w rzeczywistości niezgodna z regulaminem?
Eksperci: Bayern może spać spokojnie
Alexander Feuerherdt, rzecznik DFB odpowiedzialny za sprawy sędziowskie, rozwiał jednak wątpliwości. Jak podkreślił, nawet jeśli w użyciu VAR doszło do błędu proceduralnego, wynik spotkania pozostaje w mocy: – Mecze są punktowane, nawet jeśli nielegalne sytuacje czy decyzje zostaną zweryfikowane wideoanalizą – wyjaśnił w rozmowie z Niemiecką Agencją Prasową.
Innymi słowy, Lipsk nie ma żadnych realnych podstaw, aby domagać się powtórki lub złożenia apelacji. Poza tym w momencie tej nieuznanej bramki było już 4:0 dla Bayernu. Trudno raczej przypuszczać, że goście popisaliby się jakimś niesamowitym comebackiem, choć są źli, że użycie VAR-u było nieuzasadnione. Feuerherdt przyznał jednocześnie, że sytuacja była wyjątkowa: – Przez wszystkie lata w Bundeslidze nie widziałem jeszcze, by zawodnik wykonujący rzut wolny po prostu zabrał piłkę i ruszył dryblingiem – powiedział rzecznik DFB.
Jego zdaniem gwałtowne protesty „Bawarczyków” zmusiły arbitra do upewnienia się przy pomocy VAR, choć system w rzeczywistości nie jest stworzony do tego typu oceny. Tym samym mimo pewnych doniesień, jakoby mecz musiał zostać powtórzony – Bayern może spać spokojnie i myśleć o kolejnych wyzwaniach na krajowym podwórku, najpierw w Pucharze Niemiec, a następnie w Bundeslidze.
VAR – lekarstwo czy źródło chaosu?
Kontrowersje wokół meczu otwarcia są kolejnym rozdziałem w długiej dyskusji o roli VAR-u w futbolu. System miał być narzędziem służącym do eliminacji rażących błędów – spalonych, fauli czy bramek zdobytych niezgodnie z przepisami, jednak granice jego stosowania są coraz częściej kwestionowane. Dla kibiców oznacza to zamieszanie i poczucie niesprawiedliwości, a dla zawodników i trenerów – dodatkową niepewność w trakcie gry.
W przypadku meczu FCB z Lipskiem sprawa nie zmieniła wyniku ani losów rywalizacji. Monachijczycy byli poza zasięgiem, a ich zwycięstwo nie podlegało dyskusji. Ale pozostaje pytanie: co by było, gdyby podobna sytuacja wydarzyła się przy remisie lub w decydującej fazie sezonu?
Bayern rozpoczął sezon z przytupem, pokazując ofensywną moc i organizację gry, która budzi respekt, jednak echa kontrowersyjnego anulowania gola długo jeszcze będą brzmiały w niemieckiej piłce. VAR znów znalazł się w centrum sporu – narzędzie, które miało dawać pewność i sprawiedliwość, kolejny raz stało się źródłem wątpliwości. Bundesliga wystartowała więc z paradoksem: sportowy spektakl na najwyższym poziomie został przyćmiony przez technologię, która miała być tylko pomocnikiem. Zamiast czystej radości z futbolu, na pierwszy plan wysunęła się dyskusja o przepisach i ich interpretacji.
fot. PressFocus