Borussia Dortmund bez kapitana na dłużej. Kibice jednak… zadowoleni

Borussia znów znalazła się w sytuacji, w której nawet zwycięstwa nie potrafią uciszyć niepokoju. Drużyna Niko Kovaca dobrze weszła w nowy sezon, lecz wciąż brakuje jej centralnej postaci. Kapitan, symbol siły i równowagi, pozostaje poza grą – a jego cisza zaczyna ważyć coraz bardziej, ale czy… kibice są z tego niezadowoleni?
Borussia dalej bez kapitana i to na dłużej
Jeszcze wiosną Borussia Dortmund cieszyła się z wielkiego odrodzenia pod wodzą Niko Kovaca. Chorwacki szkoleniowiec przejął zespół w momencie kryzysu, gdy dortmundczycy spadli aż na 11. miejsce w tabeli Bundesligi. Kilka miesięcy później, dzięki serii zwycięstw, BVB zakończyło sezon na czwartym miejscu, gwarantując sobie bezpośredni awans do Ligi Mistrzów. Wydawało się, że drużyna z Zagłębia Ruhry odzyskała stabilność i pozytywną energię, a nadchodzące Klubowe Mistrzostwa Świata w Stanach Zjednoczonych będą okazją do dalszego budowania pewności siebie.
Jednak jeszcze przed początkiem letniego turnieju pojawiły się pierwsze sygnały problemów. W czerwcu kibice dowiedzieli się, że dwóch kluczowych graczy zabraknie w kadrze na KMŚ – Saliha Oezcana oraz kapitana Emre Can byli kontuzjowanu. Turecki pomocnik doznał urazu na zgrupowaniu reprezentacji, natomiast Niemiec nie zdążył dojść do pełnej sprawności po problemach z przywodzicielem. Początkowo liczono, że Can będzie w stanie wrócić na czas, ale ostatecznie musiał pozostać w Dortmundzie, by skupić się na leczeniu.
Ein Comeback von Emre #Can kommt frühestens im Oktober infrage, dann aber wahrscheinlich erst mit Kurzeinsätzen, um ihn langsam wieder ranzubringen.
🗞️@RNBVB#BVB pic.twitter.com/ayLXXtHJlT
— Lafonate (@LafonateBVB) September 5, 2025
Od tamtej pory sytuacja nie uległa poprawie. Wrzesień przyniósł kolejne rozczarowanie – 31-letni kapitan BVB wciąż pozostaje poza grą, a według lokalnego „Ruhr Nachrichten” jego powrót na boisko nie nastąpi wcześniej niż w październiku. Borussia musi więc kontynuować sezon bez swojego kapitana. Tę rolę pełni teraz Julian Brandt.
Problem pachwiny, choć wydaje się błahy w porównaniu z poważnymi urazami kolan czy stawów skokowych, potrafi wykluczyć zawodnika na długie tygodnie. Klub medyczny i sztab szkoleniowy podchodzą do sprawy wyjątkowo ostrożnie, planując stopniową reintegrację zawodnika, by uniknąć nawrotu urazu. Od momentu przybycia do Dortmundu, były piłkarz Liverpoolu i Juventusu pełni tu ważną rolę. Jego licznik występów w barwach BVB zatrzymał się na razie 204 spotkaniach. Całą sytuację komplikuje fakt, że kontrakt Cana wygasa w 2026 roku, a więc za niespełna rok.
Czy ta kontuzja to serio taki problem?
Z jednej strony Borussia wciąż widzi w nim wartościowego lidera, z drugiej – niepewność związana ze zdrowiem i regularnością występów może skłaniać klub do ostrożności w rozmowach o przyszłości. Poza tym… Emre Can nie ma poparcia u kibiców. Wystarczy poczytać niemieckie komentarze pod postami dotyczącymi jego kontuzji. Fani sobie wręcz z niego ironizują, o tak:
4 Games without Emre Can.
0 Wins. https://t.co/1hTxiKTvN1 pic.twitter.com/x9JhL27jx0— sapizza (@e_tvauxl) September 5, 2025
- Powinien zmienić otoczenie zimą i poszukać szansy gdzieś indziej.
- Pozwólmy proszę, żeby jego kontrakt tak po prostu latem wygasł.
- Jego gra na „6” to kryminał. Can ma cokolwiek wspólnego ze wszystkim, ale nie z „6”. Brakuje mu wszystkiego.
- Jedną z najgorszych decyzji ostatnich czasów było zaoferowanie mu nowego kontraktu i mianowanie go kapitanem.
- Nie rozumiem, jak został zawodowym piłkarzem. Jest beznadziejny.
- Ty jesteś profesjonalistą? Proszę, odejdź
Jego słabe występy wpisały się w fatalną formę BVB. Wielu fanów nie utożsamia się z takim kapitanem. Emre Can znalazł się pod ostrzałem po wypowiedzi po meczu ze Sportingiem. Mówił wtedy: − Nie zrobiliśmy więcej niż było to konieczne. To był kontrolowany progres. Ale musimy wbić sobie do głowy mentalność, że możemy wygrać taki mecz, nawet jeśli nie musimy. Zagraliśmy na luzie. Mieliśmy ku temu okazję. W końcu awansowaliśmy dalej i to się liczy. Kibice, którzy niezbyt przepadają za Emre Canem, mieli kolejną okazję do szpilek. Roman Weidenfeller też był tym oburzony.
Dziś stoi przed wyzwaniem trudniejszym niż kolejne starcie w Lidze Mistrzów – musi udowodnić, że potrafi wrócić na boisko w pełni sił i jeszcze raz poprowadzić Borussię do sukcesów.
fot. PressFocus