FREEBET 250 ZŁ NA START W BETFAN!
Jeśli Dariusz Szpakowski powie „OKAZJA” w meczu Polska – Finlandia

Musiala i jego droga przez ciemność. „Do dziś nie oglądałem tej sceny. Widziałem tylko zdjęcie”

Napisane przez Gabriel Stach, 07 września 2025
Jamal Musiala

Jamal Musiala od zawsze był symbolem młodości, świeżości i odwagi na murawie, ale dziś jego największym rywalem nie jest żaden obrońca. Zmuszony do przerwy, odkrywa ciszę, która potrafi dusić bardziej niż doping trybun. To czas próby, w którym rodzi się nowa siła przyszłego lidera Bayernu. Do dziś nie oglądał na wideo tego, co stało się z jego nogą. Po prostu nie mógł. 

Musiala tęskni za boiskiem

W piłce nożnej często powtarza się frazę, że „najgorszym przeciwnikiem zawodnika jest czas”. Nie rywal z drugiej drużyny, nie presja stadionu, nie media, lecz bezlitosny zegar, który tyka w chwilach, gdy organizm odmawia posłuszeństwa. Jamal Musiala, cudowne dziecko Bayernu Monachium i reprezentacji Niemiec, wie o tym dziś więcej niż kiedykolwiek. Jego historia, choć pełna bólu i chwil zwątpienia, jest także opowieścią o dojrzewaniu – nie tylko sportowym, ale i ludzkim. Ma teraz mnóstwo czasu na przemyślenia.

Kiedy latem tego roku na Allianz Arenie rozgrywano mecz otwarcia Bundesligi, trybuny były pełne emocji, ale jedna osoba czuła, że jej miejsce powinno znajdować się zupełnie gdzieś indziej. Musiala, zamiast walczyć o punkty, musiał zasiąść obok kibiców – widz, a nie bohater spektaklu. Dla piłkarza, który kocha kontakt z piłką i żyje rytmem meczu, to niemal tortura: – Boli mnie to, że nie jestem na boisku – przyznał otwarcie w niedawnym wywiadzie dla „Sport Bilda”. Ta szczerość wiele mówi o jego charakterze.

Cisza zamiast huku trybun

Kontuzja stopy Musiali wyglądała w wideo dramatycznie – darł się wniebogłosy, koledzy łapali się za głowy, nie chcieli na to patrzeć. Zatrzymała go w trudnym momencie, gdy wracał do pełni sił po wcześniejszych problemach mięśniowych. Ironia losu, której nie da się przewidzieć. Sam piłkarz przyznaje, że nie widział nagrania tego feralnego zdarzenia. Tylko zdjęcia. Bo czy warto rozdrapywać rany, które i tak goją się powoli? Musiała świadomie odciął się od mediów, od presji zewnętrznej, od plotek i komentarzy. To był akt samoobrony – ucieczka w ciszę, by znaleźć siłę w środku.

Wolę o tym nie myśleć. Do dziś nie widziałem tej sceny nawet na wideo, tylko zdjęcia. Zaraz po kontuzji na jakiś czas wyłączyłem telefon, chciałem być offline. Zrobiłem sobie kilka dni przerwy od mediów społecznościowych, aż do operacji. Moja pierwsza myśl po zderzeniu z Donnarummą? Miałem zamknięte oczy i ewidentnie odczuwałem ból. Możesz sobie wyobrazić, co mi wtedy chodziło po głowie. Przecież mecz z PSG był moim powrotem do podstawowego składu po kontuzji mięśnia. Jak długo będę teraz pauzował? Co będzie dalej? Byłem zdezorientowany (…).

Boli mnie to, że nie jestem na boisku, oglądanie meczu otwarcia Bundesligi z trybun. Już wiem: kiedy będę mógł znowu grać, będę robił to, co kocham. To daje mi motywację i radość z rehabilitacji. Codziennie widuję kolegów z drużyny; odwiedzają mnie w sali rehabilitacyjnej. Widzę to tak: lepiej być poza grą na początku sezonu niż na jego końcu. Chcę być w 100% gotowy na ważne mecze.

Tego rodzaju doświadczenia zmieniają zawodnika. Nie chodzi tylko o kondycję fizyczną, ale o mentalność. Pierwsze tygodnie po operacji były dla Musiali psychicznie trudne. Wycofanie, bezradność, uczucie straty – towarzyszące każdemu sportowcowi w podobnej sytuacji. A jednak, zamiast poddać się frustracji, postanowił spojrzeć na ten czas inaczej. Zaczął zajmować się rzeczami, na które zwykle brakowało miejsca w kalendarzu wypełnionym treningami i meczami. Chwile z rodziną, wspólne oglądanie seriali, refleksja nad własną grą – to drobne, ale cenne elementy, które pozwalają zachować równowagę.

Dom jako twierdza

Szczególną rolę w tym procesie odegrała rodzina. Jamal wrócił do domu, pod dach matki. Dla wielu kibiców może to brzmieć jak krok wstecz, dla niego było powrotem do źródła. Matczyna opieka, wsparcie siostry, wspólne codzienne rytuały – to wszystko sprawiło, że ciężar rehabilitacji stał się łatwiejszy do uniesienia. Zaczął też trochę żyć jak normalny chłopak, normalny dzieciak. Nie treningami, meczami, wyjazdami. Była to jednak też w pewnym sensie konieczność. Kiedy nie można nawet samodzielnie przynieść sobie jedzenia czy wody, obecność bliskich zmienia wszystko.

To pokazuje, jak ważna w karierze sportowca jest sieć wsparcia. Można mieć najlepszych lekarzy, najdroższych fizjoterapeutów, najbardziej zaawansowany sprzęt, ale nic nie zastąpi ciepła domu. Musiala sam to podkreśla, mówiąc, że dzięki rodzinie proces leczenia stał się nie tylko łatwiejszy, ale i bardziej ludzki.

− Moja stopa ma się dobrze, proces rekonwalescencji przebiega zgodnie z planem. Nie potrzebuję już kul. Ale nie chcę niczego przyspieszać; chcę dać sobie tyle czasu, ile potrzebuję. Psychicznie pierwsze kilka tygodni nie było dla mnie łatwe. Ale nic się nie zmieni, jeśli sytuacja będzie mnie ciągle irytować. Chcę teraz skupić się na innych rzeczach, poświęcić czas na rzeczy, których normalnie nie mam. Wtedy czas minie szybciej, aż wrócę na boisko.

− Znów się przeprowadziłem: z miasta i własnego mieszkania z powrotem do domu rodzinnego. Potrzebowałem tego z dwóch powodów: żeby mnie pocieszyć, ale też praktycznie, bo ledwo mogłem się ruszać. Mama regulowała mój sprzęt rehabilitacyjny, taki jak maszyna limfatyczna, przynosiła mi rzeczy i gotowała posiłki. Obecność kogoś u boku ułatwiała mi wszystko. Na przykład zacząłem oglądać nowy serial z moją siostrą Latishą: „Skandal” – dodał Jamal Musiala.

Przyjaźń w sali rehabilitacyjnej

Nie bez znaczenia jest też więź z kolegami z drużyny. Alphonso Davies, który również przechodzi trudną rehabilitację po zerwaniu więzadła, stał się jego towarzyszem w codziennej walce o powrót. Dwóch przyjaciół, dwóch piłkarzy, dwóch ludzi, których los postawił w podobnej sytuacji. Razem łatwiej żartować, razem łatwiej przekraczać granice zmęczenia. Do tego codzienne rozmowy z Michaelem Olise, nowym nabytkiem Bayernu, z którym Musiala złapał nić porozumienia niemal od razu.

Takie relacje są fundamentem drużyny. Bo futbol to nie tylko liczby, taktyka i wyniki. To także więzi. Wspólne żarty, rozmowy, wsparcie – te elementy budują ducha zespołu, którego tak bardzo brakuje Jamalowi. Jak sam mówi, najbardziej tęskni właśnie za atmosferą szatni, za wspólnymi podróżami, za śmiechem w autobusie drużynowym. To dowód, że dla niego piłka to nie tylko zawód, ale przede wszystkim styl życia.

− Phonzy i ja jesteśmy blisko siebie na rehabilitacji. Kiedy wkrótce będziemy mogli razem pracować na boisku, będzie jeszcze lepiej, co jest fajne i przyjemniejsze. Wrócimy mniej więcej w tym samym czasie. Jestem też bardzo blisko z Michaelem Olise; rozmawiamy codziennie, praktycznie o wszystkim. Wszyscy trzej już nie możemy się doczekać dnia, kiedy znów będziemy razem na boisku. Ogólnie rzecz biorąc, cały zespół bardzo mnie wspiera i sprawia, że ​​czuję się dobrze – stwierdził Niemiec.

Cierpliwość jako największe wyzwanie

Najtrudniejszym elementem całej historii jest jednak cierpliwość. W świecie, w którym wszystko mierzy się szybkością – bramki, podania, sprinty, rekordy – nagle trzeba zaakceptować tempo własnego organizmu. Musiala podkreśla, że nie chce podawać daty powrotu. Wie, że jeden dobry dzień może zostać zrównoważony trzema gorszymi. Wie, że w sporcie nie da się oszukać natury. To lekcja pokory.

Jednocześnie jednak dodaje, że cel jest jasny – powrót jeszcze w tym roku. Chce znów zagrać w Bundeslidze w 2025 roku i zrobić to w pełni sił. Nie połowicznie, nie „na próbę”, ale jako zawodnik gotowy do rywalizacji na najwyższym poziomie.

Nigdy nie wiesz, jakie kroki podejmiesz w danym momencie. Czasami wszystko idzie świetnie, a potem zwalniam na trzy dni. Nie spieszę się; nie chcę podawać konkretnej daty. Ale biorąc pod uwagę postępy, jakie do tej pory poczyniłem, powiedziałbym: chcę grać mecze ligowe z Bayernem Monachium w 2025 roku. Kiedy wrócę na boisko, chcę być gotowy.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Jamal Musiala nie traktuje kontuzji jedynie jako przeszkody. Dla niego to także szansa. Oglądając swoje mecze, analizując własne decyzje, szuka przestrzeni do rozwoju: – Chcę być lepszym zawodnikiem niż przed kontuzją – mówi. A jak dobry jest Musiala? Lothar Matthaus podzielił się taką opinią, że nie jest to piłkarz do zastąpienia, bo nie da się tego zrobić jeden do jednego. Tak jak Messiego. Jest jedyny w swoim rodzaju i drugiego takiego w Niemczech nie ma.

− Obecnie oglądam dużo filmów z moich meczów i analizuję, co mogę zrobić lepiej. Chcę być lepszym zawodnikiem niż przed kontuzją. Oczywiście, mam w głowie obrazy z pucharem ligowym czy mistrzostwami świata. Ale bardziej wizualizuję sobie kolejne kroki w rehabilitacji – powiedział z powagą Musiala. To ważne, że nie myśli o tym, ile czasu straci, a skupia się na zupełnie innych aspektach.

Refleksja, która dotyczy nas wszystkich

Historia Musiali to nie tylko opowieść o jednym piłkarzu. To także lustro, w którym może przejrzeć się każdy, kto zmagał się z trudnym momentem w życiu – niezależnie od tego, czy na stadionie, czy w zupełnie innych realiach. Dla kibiców Bayernu i reprezentacji Niemiec Musiala jest nadzieją na przyszłość. Dla świata piłki – symbolem młodości, kreatywności i radości z gry. Dla samego siebie – jest teraz wojownikiem, który toczy walkę nie na murawie, lecz wewnątrz własnego ciała. I choć to walka cicha, pozbawiona braw i fleszy aparatów, może okazać się najważniejszą w jego dotychczasowej karierze.

To trudne pytanie – czego mi brakuje i czego mi będzie brakować w nadchodzących tygodniach. Po prostu: drużyny. Ducha między nami. Tego uczucia, nie tylko na boisku: w autobusie, w hotelu, w podróży. Zabawy z Michaelem Olise, żartów Jo Kimmicha. Tęsknię za tym, co zazwyczaj jest teraz ważną częścią mojego życia. Będę się tym jeszcze bardziej cieszyć, kiedy wrócę – podsumował Jamal Musiala.

fot. PressFocus

Bayern Monachium w jego życiu zajmuje trzy miejsca na podium. Płakał ze smutku po golach Diego Milito i z radości po golu Robbena. Znajdziesz go też na "Die Roten", gdzie napisał 40 tys. tekstów!

Freebet 250 zł
za "okazja" w meczu Polska - Filnandia
Polska - Finlandia
Wygrana Polski
kurs
1,59
1
Bonus 3 x 100% do 200 PLN
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)