Gdy myślisz, że gorzej już być nie może – ekstraklasa zawstydza samą siebie

13.01.2020

Co dalej z ekstraklasą? Kluczowi zawodnicy czołowych klubów hurtowo opuszczają ligę, a w ich miejsce przychodzą często anonimowi obcokrajowcy, którzy nic nie wnoszą. Później wszyscy narzekają, że już w sierpniu polskie zespoły żegnają się z pucharami, odpadając z rywalami z Łotwy, Mołdawii czy Luksemburga. Nie dość, że jesteśmy na dnie to jeszcze się w nim urządzamy.

Marzenia a rzeczywistość

Polskie kluby są podrażnione nieudanymi wynikami w pucharach. W związku z tym proponują nowe kontrakty podstawowym zawodnikom, spławiają menedżerów trzecioligowych Hiszpanów i spadkowiczów z ligi słowackiej. Do zespołów trafiają najlepsi wychowankowie, którzy jesienią błyszczeli w Centralnej Lidze Juniorów. Co więcej, kluczowi zawodnicy ligowych outsiderów trafiają do ligowych krezusów, by się rozwijać. Obcokrajowcy, którzy przyszli latem, a okazali się niewypałami, szybko pożegnali się z ekstraklasą… A potem się budzisz i wracasz do szarej rzeczywistości, włączasz Twittera i inne portale. Dostrzegasz, że sen był tak bardzo nierealistyczny.

Patrzysz na czołowych polskich strzelców ekstraklasy. Niezgoda – odchodzi, Buksa – odszedł, Klimala – prawdopodobnie również odejdzie jeszcze zimą. W pierwszej dekadzie XXI wieku podniecaliśmy się tym, jak Łukasz Sosin ratował honor polskich napastników za granicą. Teraz wychodzi na to, że naszych snajperów z ekstraklasie będzie musiał ratować Paweł Brożek. Zawodnik, który niebawem skończy 37 lat, niedługo będzie jedynym Polakiem w dziesiątce najlepszych strzelców ekstraklasy, który wciąż będzie występował w najwyższej klasie.

Spójrzmy nawet na czołową dwudziestkę strzelców ekstraklasy. Najmłodsi w niej są właśnie Klimala, Buksa i Niezgoda. Zresztą kolejny według wieku strzelec, 27-letni Darko Jevtic również po sezonie najprawdopodobniej odejdzie z ekstraklasy z końcem kontraktu. Ile wynosi średnia wieku tej dwudziestki? Ponad 28 lat! Umówmy się, na większości z tych zawodników polskie kluby nie zarobią. Nie patrząc już nawet na to, że Gytkjaer, wspomniany Jevtic i być może Jorge Felix niebawem opuszczą Polskę.

Nasza wiedza o piłce zatrzymała się na FM 2009?

Jak to wyglądało latem? Z mistrza Polski, Piasta latem odeszli trzej kluczowi zawodnicy – Patryk Dziczek, Joel Valencia i Aleksander Sedlar. Cała trójka po odejściu utknęła na ławkach rezerwowych. Patryk Dziczek odszedł po przegranej batalii o europejskie puchary, natomiast pozostała dwójka opuściła klub jeszcze przed tym, jak Piast zniknął z mapy Europy w tym sezonie. Kto przyszedł do Gliwic? Choćby, jak się okazało, wiecznie kontuzjowany 29-letni Daniel Aquino. Były piłkarz rezerw Atletico, który nie jest już najmłodszy ma być wzmocnieniem w walce o puchary? To przecież wstyd, że ktoś w Polsce może mieć takie podejście. Kto uznał, że taki ruch może okazać się wzmocnieniem? Chyba tylko osoby, które grały w Football Managera i to w dodatku takie, które zatrzymały się na edycjach 2008 i 2009.

Inne fatalne ruchy z letniego okna? Do Jagiellonii trafił Serb Ognjen Mudrinski, który w poprzednim sezonie był w czołówce strzelców rodzimej ligi. Nikt jednak nie zweryfikował tego, czy jego styl gry naprawdę pasuje do Jagiellonii. Zespół Ireneusza Mamrota, grający dość kombinacyjny futbol, jak się okazało nie potrzebował snajpera za 600 tysięcy euro, który jest lisem pola karnego. W dodatku trapiły go kontuzje i nie zgrał się z zespołem. Raczej znalazłoby się kilku innych zawodników za te pieniądze, którzy faktycznie wnieśliby coś do zespołu.

Jedziemy dalej. Do Zagłębia Lubin trafił Matyas Tajti, który został ściągnięty w ostatnich dniach okna transferowego po tym, jak klub zorientował się, że nie ma następcy Filipa Jagiełły. Ile zagrał jesienią? Dwa spotkania – w dodatku w klubowych rezerwach, gdzie również się nie wyróżniał. Niewypałami klubu okazali się także Rok Sirk i Asmir Suljić. Z drugim klub już się pożegnał. Poza tym, piłkarzem Górnika za 200 tysięcy został Bainović, który co prawda występował dość często, ale trudno go pochwalić za cokolwiek. Na Fabiana Serrarensa postawiła Arka, a na Erika Exposito Śląsk. Obaj otrzymali wiele szans, ale raz na jakiś czas coś im wyszło, z reguły dołowali, a kluby raczej potrzebują obecnie ich następców.

Sami siebie niszczymy

Nie jest to nowe zjawisko – to trwa już wiele lat. Każdy klub cechuje w zasadzie to samo – zależy im głównie na tym, żeby sprzedać swoje gwiazdy po jak najwyższych cenach. Prawie nikt jednak nie myśli, jak te pieniądze spożytkować. Na przykładzie tego okna widzimy, że jeszcze żaden klub nie dokonał realnego wzmocnienia. Z Pogoni odszedł Adam Buksa i kto go ma zastąpić? Niedawno przeczytałem, że Kosta Runjaić postawi na Greka Michalisa Maniasa, który jeszcze ani razu od lata nie rozpoczął meczu w wyjściowej jedenastce. Pewien piłkarz by powiedział, że to “le cabaret”, a trener, że to “circus i skandaloza”. Chcemy w końcu aspirować do tych pucharów czy nie?

Przez nierozważność, polskie kluby mają potem problemy finansowe. Mamy takie sytuacje, jak choćby w Lechii, gdzie nie stać klubu na pensje. Rakowa, który nie ma gdzie grać. Wisłę Kraków, która z powodu wejścia mafii do klubu, prawie upadła. Legię, która planowała awans do pucharów przez ostatnie dwa lata, co ostatecznie nie wyszło i jej długi rosną. Arkę, która tego lata ściągnęła kilku zagranicznych zawodników, którzy mocno obciążyli jej budżet. Lecha, który liczył na sprzedaż Roberta Gumnego – zawodnik doznał kontuzji i teraz klub szuka innych możliwości szukania pieniędzy, oczywiście ze sprzedaży innego kluczowego piłkarza, Kamila Jóźwiaka. Górnika, którego kibice robią zrzutki, by zatrzymać 36-letniego napastnika, Igora Angulo… Chyba w każdym polskim klubie znajdzie się jakiś problem w oparciu o finanse. A my jeszcze chcemy tę ligę powiększać?

Oczekiwanie na przyjście zbawiciela

Dowodem na to, że jesteśmy w Europie na dnie i nawet plankton nas zjada, jest desperacja, szukanie zbawiciela. Od miesiąca śledzimy, czy Lukas Podolski wreszcie zdecyduje się spełnić obietnicę i zagra w Górniku Zabrze. Owszem, to mistrz świata z Niemcami i wielokrotny reprezentant swojego kraju. To jednak już prawie 35-latek, w dodatku ostatnie lata pokazały, że podatny na kontuzje. Już od Błaszczykowskiego oczekiwaliśmy dziesiątek goli i asyst. Wnosił wiele do gry Wisły Kraków, ale przez większość dotychczasowego pobytu w klubie leczy kontuzje. Jeden Podolski naprawdę nie sprawi, że wzrosną umiejętności zawodników i reputacja ligi. Będzie jedynie impulsem marketingowym, który może przyciągnąć do Polski sponsorów (głównie z Niemiec) oraz więcej kibiców zacznie przychodzić na mecze.

Nasza liga zmarnowała już jednak takie okazje, że nawet transfer mistrza świata może jej nic nie przynieść. Nie wykorzystaliśmy Legii w Lidze Mistrzów, mistrzowskich turniejów w naszym kraju i, powiedzmy sobie szczerze, osoby Roberta Lewandowskiego. Myślimy o Podolskim, a robimy coś by napastnik Bayernu za kilka lat wrócił do nas na zakończenie kariery?

Nie ma czego ratować?

Czasami mówi się, że trzeba naprawdę upaść na dno, żeby się podnieść. Tymczasem ekstraklasa jest już od dwóch sezonów na dnie. Zamiast się z niego podnieść, udowadniamy, że czujemy się tam coraz lepiej. Ściągamy kolejny szrot z zagranicy, nie inwestujemy w to, co mamy i nie doceniamy tego, a liczymy, że zbawienie przyjdzie z zewnątrz. Przegrywamy z totalnymi outsiderami Europy. Jeszcze kilka lat temu Śląsk Wrocław wyeliminował Club Brugge z europejskich pucharów, a dziś na myśl o takim rywalu najwygodniej byłoby nam oddać takie starcie walkowerem. Można odnieść wrażenie, że sami się prosimy o to, żeby ekstraklasa została zrównana z ziemią i zaorana. No cóż, wtedy po prostu skażemy kilkunastu Hiszpanów na bezrobocie i piłkarską emeryturę. Nasz liga bowiem nie jest już nawet atrakcyjna dla polskich piłkarzy i za jakiś czas nawet ich może w niej zabraknąć, gdyż okażą się na nią za dobrzy.