700 ZŁ NA START W BETFAN!
Z okazji meczu Barcelona – Valencia

Hoffenheim, Wittmann, Hopp. Brudne kulisy niemieckiej piłki

Napisane przez Gabriel Stach, 13 września 2025
hoffenheim

Hoffenheim znalazło się w centrum sprawy, która odsłania brudne kulisy niemieckiej piłki i sięga daleko poza boisko. Proces Rogera Wittmanna splata wątki lojalności, pieniędzy i wpływów, których cieniem obciążone są także relacje z Dietmarem Hoppem. Za zamkniętymi drzwiami sądu w Heidelbergu rozgrywa się opowieść, gdzie reputacje ważą więcej niż gole, a prawda staje się towarem deficytowym.

Proces Rogera Wittmanna

W piątkowy poranek w sądzie rejonowym w Heidelbergu rozpoczęły się rozprawy ustne w sprawie, która od miesięcy elektryzuje środowisko piłkarskie w Niemczech. Roger Wittmann – jeden z najbardziej kontrowersyjnych agentów piłkarskich w Europie – wytoczył proces TSG 1899 Hoffenheim, domagając się zniesienia zakazu stadionowego, jaki nałożono na niego latem. Towarzyszy mu były szef akademii Hoffenheim, Dirk Mack, z którym od lat tworzy bliski duet.

To starcie nie jest zwykłą potyczką o prawo wstępu na stadion. To historia pełna osobistych urazów, politycznych rozgrywek i walki o wpływy w klubie, który od zawsze funkcjonuje w cieniu jednej postaci – Dietmara Hoppa.

Agent, którego kochał tylko Hopp

Roger Wittmann od dekad budzi w niemieckiej piłce ogromne emocje. Jego firma ROGON reprezentowała dziesiątki zawodników, a sam agent zyskał opinię człowieka bezwzględnego, skutecznego i pozbawionego skrupułów. W Hoffenheim miał przez lata niemal wolną rękę – dzięki przyjaźni z Dietmarem Hoppem, miliarderem i patronem klubu. To właśnie on otworzył przed Wittmannem drzwi do struktur TSG, a agent chętnie z tej okazji korzystał, wpływając na transfery i obsadę stanowisk.

Jednak relacja, która przez lata cementowała układ sił w Hoffenheim, zaczęła się kruszyć. Wiosną 2024 roku Hopp formalnie oddał klub w ręce kibiców, przywracając zasadę 50+1. W praktyce oznaczało to, że jego wpływy – choć wciąż potężne – zostały ograniczone. Nowi decydenci nie mieli zamiaru tolerować dłużej układów, które od dawna budziły kontrowersje wśród fanów. W kwietniu Hoffenheim ogłosiło zerwanie relacji biznesowych z Wittmannem, a w sierpniu poszło o krok dalej: wprowadziło zakaz wstępu na stadion dla agenta i jego bliskiego współpracownika Macka.

Obraźliwy plik audio

Podczas piątkowej rozprawy prawnicy klubu przedstawili szereg dowodów uzasadniających decyzję. Najmocniejszym argumentem okazał się plik audio, w którym Wittmann obrażał prezesa klubu Joerga Albrechta, nazywając go „Wichserem” – jednym z najbardziej wulgarnych określeń w języku niemieckim. W amerykańskim kontekście można by to przetłumaczyć jako „motherf***er”, w brytyjskim – „wanker”.

To jednak nie wszystko. Hoffenheim zarzucił Wittmannowi również znieważanie innych pracowników: dyrektora akademii Franka Kramera, obecnego dyrektora sportowego Andreasa Schickera, a nawet grożenie pobiciem menedżera klubu, dr. Markusa Schuetza. Obrona agenta próbowała kwestionować te oskarżenia, lecz wobec twardego dowodu w postaci nagrania ich linia obrony wyglądała na bezradną.

Sąd nie wydał jeszcze wyroku, ten ma zapaść w przyszłym tygodniu. Jednak już teraz trudno sobie wyobrazić, by Wittmann – nawet w przypadku formalnego zwycięstwa – mógł bez przeszkód powrócić na trybuny PreZero Arena.

Pyrrusowe zwycięstwo. Niechciany w Hoffenheim

Bo co dałby Wittmannowi sukces w sądzie? Nawet jeśli zakaz zostałby uchylony, agent wciąż pozostaje persona non grata w Hoffenheim. Kibice jasno dali do zrozumienia, że nie chcą go w klubie, a zarząd – wbrew woli Hoppa – stoi na stanowisku, że jego wpływy muszą zostać całkowicie przecięte.

Trudno też sobie wyobrazić, by Wittmann mógł „incognito” pojawić się na stadionie. Jego twarz i nazwisko są zbyt dobrze znane, a atmosfera wokół niego jest na tyle toksyczna, że każda próba powrotu skończyłaby się skandalem.

Cała sprawa obnaża jeszcze jeden problem: narastający rozdźwięk między Dietmarem Hoppem a resztą struktur Hoffenheim. W wywiadzie dla „Sport1” miliarder przyznał, że nie zgadza się z decyzją o zakazie stadionowym dla swojego przyjaciela.

– Zakaz stadionowy dla Rogera Wittmanna to ogromny bałagan. Ale nic nie mogłem zrobić. Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Wielu myślało, że to ja zainicjowałem ten proces, ale jest dokładnie odwrotnie. Inni mają 51 procent, ja 49. Dlatego nie mogłem się temu przeciwstawić – powiedział Dietmar Hopp.

Słowa Hoppa padły jednak w momencie, gdy klubowi akcjonariusze – reprezentujący kibiców i zasadę 50+1 – wydali oświadczenie w pełni popierające wykluczenie Wittmanna i Macka. „Decyzja jest słuszna, a podjęte środki dobrze przemyślane” – stwierdzono jednoznacznie.

To pokazuje, że Hopp – przez lata jedyny pan i władca TSG Hoffenheim – coraz częściej znajduje się w opozycji wobec własnego klubu. 85-latek, który zainwestował w TSG setki milionów, musi patrzeć, jak jego dawne imperium wymyka mu się z rąk.

Wittmann wciąż obecny

Mimo oficjalnego zerwania relacji, więzi między Wittmannem a Hoffenheim nie zostały całkowicie przecięte. Agent nadal reprezentuje kilku zawodników pierwszego zespołu, w tym Umuta Tohumcu, Tima Lemperle, Fisnika Asllaniego i Arthura Chavesa. Oznacza to, że kontakty biznesowe – choć ograniczone – są nieuniknione.

To kolejny powód, dla którego klub tak stanowczo dąży do odseparowania Wittmanna od codziennego życia drużyny. Jego obecność, nawet pośrednia, rodzi konflikty interesów i przypomina o dawnym układzie, który w oczach wielu kibiców był symbolem nepotyzmu i nadużyć.

Proces w Heidelbergu to nie tylko kwestia jednego agenta i jednego klubu. To także symboliczna walka o to, jak ma wyglądać niemiecka piłka w epoce po „epoce Hoppa”. Hoffenheim stało się poligonem starcia między modelem biznesowym a ideą kibicowskiej kontroli.

Wittmann, człowiek utożsamiany z machinacjami i zakulisowymi układami, stał się twarzą tego, co kibice chcą odrzucić. Jego proces jest papierkiem lakmusowym: jeśli sąd przyzna mu rację, będzie to prawna furtka, ale moralnie i wizerunkowo agent już przegrał.

Co dalej?

Oficjalny wyrok spodziewany jest w przyszłym tygodniu. Niezależnie jednak od decyzji sądu, Hoffenheim wydaje się zdeterminowany, by trzymać Wittmanna z dala od klubu. Hopp może protestować, może udzielać wywiadów, ale realna władza przesunęła się w ręce zarządu i kibicowskich udziałowców.

Dla agenta pozostaje pytanie: czy wciąż ma w Bundeslidze przestrzeń do działania? Jego reputacja od lat była kontrowersyjna, teraz jednak balansuje na granicy kompromitacji. Przy okazji warto wspomnieć, że w ostatnich latach agencja ROGON sukcesywnie traci wielkich piłkarzy, którzy przechodzą pod skrzydła innych agencji. Na ten moment najbardziej wartościowym zawodnikiem, którego pod skrzydłami ma Roger Wittmann i spółka, jest Joelinton, czyli napastnik Newcastle United, który swego czasu występował przecież w TSG Hoffenheim.

Sprawa Rogera Wittmanna to nie jest zwykła kłótnia o bilety na stadion. To historia o końcu pewnej ery, o upadku dawnej siatki wpływów i o tym, jak klub piłkarski próbuje uwolnić się od cienia swojego własnego dobroczyńcy. Nawet jeśli Wittmann jeszcze przez chwilę pozostanie w grze, jego czas jako szarej eminencji Hoffenheim wydaje się definitywnie zakończony.

fot. screen/Twitter

Bayern Monachium w jego życiu zajmuje trzy miejsca na podium. Płakał ze smutku po golach Diego Milito i z radości po golu Robbena. Znajdziesz go też na "Die Roten", gdzie napisał 40 tys. tekstów!

700 PLN z okazji meczu Barcelony
na start w BETFAN
Juventus - Inter
Poniżej 2.5 goli
kurs
1,62
1
Bonus 3 x 100% do 200 PLN
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)