Ruben Amorim: „To moja wina, nie piłkarzy”

Manchester United poległ w derbach na Etihad Stadium 0:3 i był zespołem zdecydowanie gorszym. Między innymi Erling Haaland załatwił podopiecznych Rubena Amorima dwoma trafieniami. Trener „Czerwonych Diabłów” przyznał dość nieoczekiwanie, że… to jego wina. To zupełna odmienność w stosunku do Erika ten Haga, który zawsze był niewinny.
Manchester United poległ w derbach
Manchester United mógł przystępować do derbów paradoksalnie… pełen optymizmu. Dlaczego? Bo znajdował się w czołówce ligowej pod względem kreowanych sytuacji i oddawanych strzałów, ale miał problem ze skutecznością. Tak było w spotkaniu z Arsenalem czy później z Fulham, a w obu z nich „Czerwone Diabły” straciły punkty. Rzeczywistość okazała się jednak dla podopiecznych Rubena Amorima zupełnie inna. Manchester City był o dwie klasy lepszym zespołem i wygrał 3:0. Dwie bramki zdobył Erling Haaland, natomiast jedną Phil Foden.
Tak naprawdę wynik mógł być jeszcze wyższy, ale doskonałą okazję zmarnował Tijjani Reijnders, a i Erling Haaland przy innej „setce” trafił w słupek. Manchester United wcale jednak nie musiał skończyć z zerem na koncie. Jedną kapitalną paradą po strzale Bryana Mbeumo popisał się debiutujący Gianluigi Donnarumma, a w innej sytuacji Casemiro z pięciu metrów nie trafił do pustej bramki. Ewidentnie to nie był dzień „Czerwonych Diabłów”. Manchester City wygrał derby 3:0, a przecież był w sporym kryzysie – tu wyglądał na tle rywali niczym w najlepszych czasach, gdy zdobywał potrójną koronę.
Ruben Amorim zaraz będzie łysy
Ruben Amorim wygląda na ławce na zmarnowanego, nieszczęśliwego i takiego, który nie potrafi zaradzić problemom. Jego poprzednik – Erik ten Hag – nawet w najgorszych momentach nie był w stanie brać winy na siebie. Jego toksyczny charakter pokazała zresztą kolejna praca. Ten Hag był najgorszym trenerem Bayeru od dwóch dekad i zachowywał się w klubie po prostu obrzydliwie. Z Portugalczykiem… jest zupełnie inaczej. Po sromotnej klęsce wziął winę na siebie. Wcześniej również mówił, że zarząd ma prawo go zwolnić, jeżeli nie widać postępów. Tym razem rzekł tak:
W pewnych momentach wyglądaliśmy jak mocna drużyna. Jeśli spojrzeć na te trzy bramki, to mogliśmy uniknąć wszystkich trzech. Możemy grać bardziej agresywnie. W takich meczach, z czołowymi drużynami, te niewielkie przewagi robią różnicę. W pewnych momentach byli od nas lepsi i ostatecznie nie mamy dobrych nastrojów.
Nie jestem szczęśliwszy. Nie widziałem ani jednego zawodnika w mojej drużynie, który nie dałby z siebie wszystkiego. Reszta jest po mojej stronie. Czasami jest rozczarowanie, bo czuję, że mogliśmy biegać więcej, ale dzisiaj nie miałem takiego poczucia. To moja wina, a nie ich i jestem z tym pogodzony. Wiem, że to trudne dla naszych kibiców, ale powtórzę – nie mogę wskazać jednego zawodnika, który nie wkładał w to wysiłku. Dzięki większej inteligencji w grze możemy się poprawić, ale to tylko moja wina. Możemy się poprawić.
“I cannot point one finger at a player about effort”
“It’s my fault”
– Amorim pic.twitter.com/Uu7NVwoyT6
— Sean Gillen (@SeanGillen9) September 14, 2025
Amorimowi zarzucano między innymi brak reakcji czy roszad taktycznych w momencie, kiedy Manchester United przegrywał. Między innymi upiera się on przy systemie, który zagwarantował mu sukcesy w Sportingu, lecz jednocześnie sprawia, że Bruno Fernandes jest nieco wycofany. Bardzo długo w tym meczu, a w zasadzie chyba nawet i w całym to „Obywatele” wszystko kontrolowali. Amorim wie, że taki wynik wiąże się z ogromną krytyką, ale jest też pewien, że drużyna gra lepiej niż w poprzednim sezonie. Nie ma jednak zamiaru wprowadzać roszad.
– Rozumiem krytykę i ją akceptuję. To nie jest taka liczba punktów, jaką Manchester United powinien mieć. Jest wiele czynników. Nie macie pojęcia, co się wydarzyło w ciągu tych miesięcy, ale akceptuję to. Nie zamierzam się zmieniać. Kiedy będę chciał zmienić swoją filozofię, to to zrobię. Jeśli nie, musisz zmienić człowieka. Mówimy o tym po każdym przegranym meczu. Nie wierzę w to – w system ani w nic takiego. Wierzę w swój sposób i będę grał po swojemu, dopóki nie zechcę się zmienić.
Fot. PressFocus