Ekstraklasowy odlot. Kto najszybciej wyfrunie z polskiego gniazda?

15.01.2020

Podczas trwającego okienka transferowego w ekstraklasie panuje aktywna wyprzedaż. Kluby zmienili między innymi Adam Buksa, Jarosław Niezgoda czy Patryk Klimala, którzy postanowili wyjechać za granice w poszukiwaniu nie tylko większych pieniędzy, ale także szybszego rozwoju. Czas pokaże, czy podjęli słuszną decyzje i czy za ich przykładem podażą kolejni śmiałkowie. 

Zapłać i bierz co chcesz – od kilkunastu lat przyzwyczailiśmy się, że polskie kluby nie są w stanie zatrzymać swoich najlepszych zawodników. Jednak do pewnego czasu ich kierunkiem wyjazdu były ligi, które wzbudzały wrażenie u typowego piłkarskiego Janusza. Obecnie rozbioru naszego rodzimego podwórka dokonują niemalże wszyscy, a z roku na rok wygląda to coraz gorzej. Boli nas to tym bardziej, że kilku zawodników z potencjałem nadal biega po murawach ekstraklasy i liczy na podobny scenariusz. Którzy z nich wyfruną z gwiazda najwcześniej i za największe pieniądze?

Kamil Jóźwiak

Transfery Lecha w zimowym okienku są uzależnione od tego człowieka. Jeśli poznaniakom uda się zarobić kilka milionów euro, Piotr Rutkowski nie powinien wybrzydzać i podpisze kwity związane z odejściem przebojowego skrzydłowego. Póki co słyszymy jedynie o zainteresowaniu z MLS, a sam zawodnik raczej sądził, że pojawi się większa liczba chętnych na jego usługi. Z drugiej strony zaledwie 4 bramki i 2 asysty w lidze to może i solidny wynik, ale nikogo nie powala z nóg. Dodatkowo dopiero 8. miejsce w rankingu kluczowych podań (38 przy 62 liderującego w tej klasyfikacji Daniego Ramireza), co także nie czyni go kreatywnym zawodnikiem. Kamil broni się zatem jedynie dryblingami oraz debiutem w kadrze, lecz nawet to nie pozwoli do klubu przynieść kwoty jaką otrzymał Lech od Southampton za Jana Bednarka. No cóż, nawet taka propozycja powinna jednak wystarczyć dla zdesperowanego poznańskiego klubu.

Michał Karbownik

Wszyscy postanowili mu wmówić, że jest nominalnym lewym obrońcą. Tymczasem tylko on oraz jego agent Mariusz Piekarski myślą inaczej. Dość nieoczekiwanie wszedł do pierwszego składu Legii i nie ma zamiaru oddać swojego miejsca. Po prawdzie trochę szkoda, że na dobre nie chce zakotwiczyć po lewej stronie defensywy, ponieważ reprezentacja Polski od wielu lat zmaga się z problemami na tej pozycji. Ze względu na „Piekara” naturalnym kierunkiem byłaby Rosja, gdzie charakterystyczny przedstawiciel agencji „UNIDOS” od wielu lat ubija interesy. Transfer w zimie jest absolutnie wykluczony, także ze względu na maturę, do której przygotowuje się zawodnik między meczami i treningami. Co potem? W Warszawie powoli zaczynają liczyć pieniądze, także dzięki promocji ze strony UEFA. Europejska federacja umieściła nastolatka w 50 najbardziej perspektywicznych graczy młodego pokolenia obok Ansu Fatiego z Barcelony czy Masona Greenwooda z Manchesteru United.

Radosław Majecki

20-latek podczas ubiegłego roku wywalczył sobie miejsce w Legii, którego nie oddaje aż do dziś. Jego wartość (i zapewne ego) podbudowało powołanie do narodowej kadry, w której oczywiście nie zdołał zagrać. Na to przyjdzie oczywiści jeszcze czas, ponieważ aktualnie przy Wojciechu Szczęsnym oraz Łukaszu Fabiańskim to odrealnione marzenie. Mimo to Radek z pewnością nie może narzekać na brak ofert. Kilka miesięcy temu w rozgłosie pomógł mu mundial U-20 i już wówczas Legia otrzymywała subtelne zapytania. Majecki chce jednak jeszcze poczekać i pobyć w ligowym sosie. Zimowy transfer raczej odpada, a latem ponownie rozpatrzy swoją decyzje. Póki co praca, pokora i ciągły rozwój, tym bardziej, że w tym sezonie raczej nie wychyla się przed szereg za sprawą dobrej formy. W statystykach chociażby obronionych strzałów wyprzeda go sześciu bramkarzy, a jego ocenę podwyższa tylko i wyłącznie liczba czystych kont, co jest także powodem solidnej defensywy ze strony Legii. Na transfer przyjdzie jeszcze czas, a kiedy już się dokona, Legia może po raz kolejny pobić rekord transferowy ligi.

Robert Gumny

Młodość mija, a ja niczyja. Gumny widocznie nadal boryka się z łatką piłkarza, u którego w kolanie widnieje pewna skaza. Żaden poważny klub po sytuacji z Borussią Mönchengladbach nie kwapił się latem do spełnienia żądań Lecha Poznań. Podobnie może być także za kilka miesięcy, kiedy Robert wróci po kolejnej kontuzji. Niestety zdrowie mu nie dopisuje, a w czerwcu wybije mu już 22 rok. Oczywiście to nadal młody wiek jak na piłkarza, ale powoli wkracza w decydujący czas, kiedy warto zdecydować o swojej karierze i jej dalszym kierunku. Mamy wrażenie, że niezbyt dobra jesień (zresztą jak całej ekipy z Poznania) to typowy efekt zasiedzenia się. Poniekąd obrońca został zakładnikiem własnego losu, ponieważ Lech nie ma zamiaru sprzedawać go za 2 czy 3 miliony euro, a większe kwoty odstępnego odstraszają potencjalnych kupców.

Druga szansa: Dominik Furman i Paweł Wszołek

W przeszłości wielokrotnie piłkarze, którzy nie poradzili sobie za granicą zarzekali się, że nigdy nie wrócą do ekstraklasy. Z perspektywy czasu doskonale wiemy, kto rzucał takimi słowami na prawo i lewo, a kto mówił prawdę. Furman oraz Wszołek postanowili nie unosić się honorem i potulnie po niepowodzeniach zaparkowali się w Polsce. Ten pierwszy w Wiśle Płock przeżywał różne chwile, ale obecnie wrócił na prostą. Otrzymane powołanie do kadry (być może jedynie na zachętę dla graczy ekstraklasy) udowodniło, że dobrą formę nie przeszedł bez uwagi także sztabowi kadry. W jego kontekście wielokrotnie wspominano powrót do Legii, ale zimą klub ze stolicy poszuka najprawdopodobniej nowego snajpera. Wygasający kontrakt pomocnika sprawia, że zapewne opuści Płock na zasadzie wolnego transferu. W grę wchodzą między innymi przenosiny do Rosji bądź Turcji.

Z kolei Wszołek kilka miesięcy temu po braku otrzymania nowej umowy wrócił do kraju z QPR i natychmiast zyskał miano jednego z najlepszych skrzydłowych ligi (asysta lub gol co 85 minut, lepiej poradził sobie tylko Niezgoda), co oczywiście zważywszy na poziom rywali nie jest wielkim wyróżnieniem. W jego przypadku o powrót za granice będzie oczywiście trudniej, jednak nie zapominajmy, że to 27-latek, który nadal ma kilka lat gry na wysokim poziomie przed sobą. W ubiegłym roku podczas rundy wiosennej regularnie występował w Championship, a brak nowej umowy mógł wprawić go w spore zaskoczenie i zakłopotanie. Nie wiadomo, czy poszło o kwestie finansowe, ale także inne zespoły nie potrafiły go przekonać do transferu. Z Legii do kadry i na ostatni zagraniczny transfer będzie mu najbliżej, a patrząc na formę Wszołka w kilkunastu ostatnich spotkaniach, brzmi to bardzo prawdopodobnie.