Koszmar Lecha Poznań! Tylko zremisował wygrany mecz z wielkim rywalem

Napisane przez Mikołaj Duda, 24 września 2025
Lech

W jednym z zaległych hitów Ekstraklasy Raków Częstochowa podejmował Lecha Poznań. Obie drużyny były mocno zdeterminowane, by sięgnąć po zwycięstwo i to doskonale było widać na boisku. Po fascynującym widowisku i wielkich emocjach spotkanie zakończyło się podziałem punktów przy wyniku 2:2. Do przerwy po golach Joela Pereiry i Luisa Palmy prowadzili goście, jednak w drugiej połowie, dzięki bramkom Petera Baratha i Iviego Lopeza podopieczni Marka Papszuna zdołali doprowadzić  do wyrównania.

Zaległe starcie dwóch pucharowiczów

Raków do spotkania z obecnym mistrzem Polski przystępował w bardzo trudnej ligowej sytuacji. Podopieczni Marka Papszuna – poza zmaganiami w europejskich pucharach – w tym sezonie zaledwie dwukrotnie mogli cieszyć się z kompletu punktów. Po wygranej na inaugurację z GKS-em Katowice później zwyciężyli tylko w wyjazdowym starciu w Niecieczy z Bruk-Bet Termaliką. Z kolei trzy ostatnie mecze wicemistrza Polski to porażki z Pogonią Szczecin i Górnikiem Zabrze oraz ostatni remis z warszawską Legią. Raków przed zaległym spotkaniem miał na koncie siedem punktów i zajmował miejsce tuż nad strefą spadkową. Marek Papszun w porównaniu do pojedynku z drużyną Edwarda Iordanescu zdecydował się na jedną zmianę w składzie – Jeana Carlosa zastąpił Adriano.

Lech do Częstochowy udał się w niezłych humorach. Kilka dni wcześniej na stadionie w Niecieczy pokonał Bruk-Bet Termalikę, zachował pierwsze czyste konto w tym sezonie Ekstraklasy, a dodatkowo barierę 100 goli w barwach Kolejorza przekroczył Mikael Ishak. Wcześniej podopieczni Nielsa Frederiksena dość niespodziewanie przed własną publicznością zostali pokonani przez Zagłębie Lubin. Z kolei w ostatnim meczu przed przerwą reprezentacyjną wygrali z łódzkim Widzewem. Duński trener Lecha w porównaniu do ostatniego starcia zdecydował się przywrócić do podstawowego składu Joao Moutinho i Antoniego Kozubala.

Lech pokazał moc

Optycznie, w pierwszych minutach lepiej prezentowali się piłkarze Nielsa Frederiksena, jednak jeszcze przed końcem powody do uniesienia rąk w geście triumfu mieli gospodarze. Po podaniu na kilkadziesiąt metrów od Kacpra Trelowskiego w sytuacji dwóch na bramkarza znaleźli się Bogdan Racovitan i Ivi Lopez. Rumun podał do Hiszpana, a ten mając przed sobą tylko Bartosza Mrozka umieścił piłkę w siatce. Ekspresowo radość piłkarzy Marka Papszuna przerwał sędzia, który odgwizdał spalonego. Analiza VAR potwierdziła, że Ivi Lopez w momencie podania był przed linią, która była wyznaczana przez piłkę.

Odpowiedź ze strony Lecha przyszła tuż przed upłynięciem 30 minut rywalizacji. Świetnym podaniem po murawie do środka pola popisał się Luis Palma. W miejscu, które powinno być zajmowane przez ofensywnego pomocnika dość niespodziewanie odnalazł się Joel Pereira. Portugalczyk, słynący ze świetnych umiejętności technicznych właśnie pokazał na co go stać. Tuż przed polem karnym zdecydował się na mierzony techniczny strzał tuż przy słupku bramki Rakowa. Kacper Trelowski był bezradny i musiał wyciągać piłkę z siatki.

Po zaledwie kilku minutach Raków miał najlepszą możliwą okazję do doprowadzenia do wyrównania. Szymon Marciniak podyktował rzut wolny z linii piątego metra, po tym jak w jego opinii Joel Pereira podawał do Bartosza Mrozka. Piłkę tylko musnął Fran Tudor, jednak po nieudanym uderzeniu Iviego Lopeza poleciała ona dość sporo nad poprzeczką.

Końcówka pierwszej części gry już zdecydowanie należała do Lecha. W 38. minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Joao Moutinho walkę o pozycję wygrał Antonio Milic, jednak z jego strzałem poradził sobie Kacper Trelowski. Do piłki dopadł Alex Douglas, który wpakował ją do siatki. Radość Szweda z debiutanckiego gola w Ekstraklasie nie potrwała zbyt długo. Sędzia po podejściu do monitora VAR odgwizdał spalonego. Na nim znajdował się Timothy Ouma, który nieco przeszkadzał przy interwencji bramkarzowi Rakowa.

Już w doliczonym czasie pierwszej połowy duży błąd przy rozegraniu popełnił Kacper Trelowski. Podał piłkę wprost pod nogi Luisa Palmy, który został sfaulowany, jednak jeszcze zdążył podać do Kornela Lismana, który dośrodkował przed bramkę. Piłkarze Rakowa oddalili zagrożenie, jednak do piłki dopadł Mikael Ishak, który huknął z woleja i podwyższył prowadzenie. Po raz kolejny w tym spotkaniu radość strzelca okazała się zbyt wczesna. Na ewidentnym spalonym przy podaniu Palmy znajdował się Lisman.

Gdy wydawało się, że to już koniec emocji to jeszcze przed zejściem piłkarzy na przerwę Joel Pereira odwdzięczył się Palmie za wcześniejszą asystę. Portugalczyk popisał się świetnym podaniem, a skrzydłem pomknął Honduranin. Najpierw dość efektownie poradził sobie z jednym z przeciwników, a później zszedł do środka i oddał mocny strzał, którego nie był w stanie wyłapać Kacper Trelowski. Tym razem wszystko odbyło się z przepisami i Palma mógł cieszyć się już z trzeciego gola w tym sezonie, a Lech z dwubramkowego prowadzenia. Mistrz Polski zdominował pierwsze 45 minut spotkania i był przynajmniej o klasę lepszy od rywala.

Dramat Lecha po przerwie

Lech po wznowieniu rywalizacji musiał się zmierzyć ze sporym osłabieniem. Luis Palma, który był bohaterem pierwszej połowy w 55. minucie opuścił plac gry po tym, jak zobaczył czerwoną kartkę. Szymon Marciniak zdecydował się na taką karę dla Honduranina po jego bardzo ostrym wejściu w nogi Zorana Arsenicia. Kapitan Rakowa ucierpiał na tyle poważnie, że nie był zdolny do dalszej gry.

Po godzinie gry nastąpił w przeciągu kilkudziesięciu sekund nastąpił dramat Lecha, a przede wszystkim Alexa Douglasa. Najpierw z rzutu rożnego na dalszy słupek dośrodkowywał Marko Bulat. Szwedzki stoper źle obliczył tor lotu piłki, nie był w stanie jej wybić, a zza jego pleców wybiegł Peter Barath, który zdobył bramkę kontaktową i dał swojej drużynie nadzieję na korzystny wynik.

Dosłownie chwilę po trafieniu Węgra znów dała o sobie znać jakość Bulata. W walce o piłkę został w polu karnym został sfaulowany przez Alexa Douglasa. Sędzia bez zawahania wskazał na 11. metr. Do piłki podszedł Ivi Lopez i w przeciwieństwie do rzutu wolnego pośredniego z pierwszej połowy pewnym uderzeniem po murawie doprowadził do wyrównania, które mając w pamięci obraz gry pierwszej połowy mogło wydawać się sensacyjne.

Na około 10 minut przed końcem regulaminowego czasu wydawało się, że dojdzie do czegoś kompletnie nieprawdopodobnego. Po dośrodkowaniu Iviego Lopeza walkę o piłkę w powietrzu z Antonio Miliciem wygrał Jonatan Braut Brunes. Norweg pokonał bramkarza Lecha i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Po raz kolejny mocno zmieniła się po analizie sędziów zasiadających w wozie VAR. Napastnik Rakowa znajdował się na pozycji spalonej i gol został anulowany.

Do samego końca to gospodarze starali się przechylić szalę na swoją stronę, jednak po czasie doliczonym sędzia zakończył spotkanie przy wyniku 2:2. Z perspektywy drugiej połowy Lech mógł być zadowolony, że do Poznania wróci z przynajmniej jednym punktem, jednak po pierwszej części przewaga była na tyle duża i bezpieczna, że Niels Frederiksen i jego podopieczni mogą czuć spory niedosyt.

Fot. Screen TVP Sport

Zna cały skład Radomiaka i Puszczy Niepołomice. Zawsze obejrzy mecz tych drużyn ponad El Clasico. Dzień rozpoczyna od doniesień z polskiego uniwersum. Nienawidzi przerwy zimowej - wtedy zamiast Ekstraklasy musi zadowolić się ligami TOP 5.

Bonus 3 razy 100% do 200 PLN
nowa oferta powitalna BETFAN
Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok
Obie strzelą
kurs
1.64
1
Bonus 3 x 100% do 200 PLN
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)