Mistrz świata musi poczekać na swój debiut w PKO BP Ekstraklasie. Wiadomo, kiedy będzie gotowy

Mistrz świata z 2018 roku wylądował w Szczecinie, co było bardzo głośno i szeroko komentowane. Na razie jednak jego obecność na boisku wciąż pozostaje tajemnicą. Kibice Pogoni czekają, media spekulują, a on sam dopiero buduje formę. Czy Benjamin Mendy stanie się gwiazdą PKO BP Ekstraklasy, czy pozostanie jedynie głośnym nazwiskiem w protokołach transferowych?

Mistrz świata musi poczekać

Benjamin Mendy w połowie września trafił do Pogoni Szczecin, wywołując niemałe poruszenie nie tylko w Polsce, ale i na całym piłkarskim świecie. Transfer mistrza świata z 2018 roku miał być prawdziwą wisienką na torcie letnich wzmocnień „Portowców”. Klub z Pomorza wcześniej sięgnął m.in. po Mariana Huję, Paula Mukairu, Sama Greenwooda czy José Pozo, ale to właśnie nazwisko Mendy’ego przyciągnęło największą uwagę kibiców oraz mediów. Dlaczego? Bo to przecież były piłkarz AS Monaco czy Manchesteru City, czterokrotny mistrz Anglii, człowiek, za którego płacono kiedyś ponad 50 mln funtów (60 mln euro)!

Mistrz świata sprzed siedmiu lat pojawił się w Szczecinie jako wolny zawodnik po niezbyt udanej przygodzie w FC Zurich, gdzie w sezonie 2024/25 nie potrafił odzyskać dawnej dyspozycji. W Szwajcarii prezentował się przeciętnie – zdarzały mu się kardynalne błędy, a przede wszystkim odstawał pod względem przygotowania fizycznego. Dlatego w Pogoni nikt nie spodziewał się, że od razu wejdzie na boisko i zacznie grać na wysokim poziomie.

⏳ Benjamin Mendy jeszcze poczeka na debiut w Pogoni.

Krzysztof Marciniak w Canal+Sport przekazał plan Tana Keslera: 3 do 4 tygodni przygotowań i gotowość po przerwie reprezentacyjnej.
To oznacza debiut najwcześniej w połowie października, więc kto liczył na szybki występ, może… pic.twitter.com/Myx6wJp47w

— Szybka Piłka (@SzybkaPilka_) September 29, 2025

Oczekiwanie na debiut przedłuża się jednak bardziej, niż wielu fanów zakładało. Mimo że od podpisania kontraktu minęło już kilkanaście dni, Mendy wciąż nie znalazł się nawet w kadrze meczowej zespołu. W niedzielnym spotkaniu z Legią Warszawa (porażka 0:1 po golu Milety Rajovicia) kibice ponownie nie zobaczyli go choćby na ławce rezerwowych.

Gotowość dopiero po przerwie reprezentacyjnej

Sytuację wyjaśnił Tan Kesler, jeden z najważniejszych działaczy Pogoni. W rozmowie na antenie Canal+ Sport podkreślił, że Mendy przechodzi okres specjalnego przygotowania, który potrwa trzy do czterech tygodni. Klub nie zamierza ryzykować ani zdrowia, ani wizerunku mistrza świata z 2018 roku. Plan jest taki, by francuski obrońca był gotowy dopiero po przerwie reprezentacyjnej, a więc najwcześniej w połowie października. Z Legią na lewej stronie obrony wystąpił po raz pierwszy Egipcjanin Hussein Ali. Wcześniej grał tam Leonardo Koutris, a sezon na boku zaczął Leo Borges. 10 meczów i trzech lewych obrońców.

Ciekawostką jest forma kontraktu. Początkowo pojawiały się informacje, że Mendy będzie jednym z najlepiej zarabiających piłkarzy PKO BP Ekstraklasy, a jego gaża ma sięgać miliona euro rocznie. Szybko jednak zdementowano te doniesienia. Jak wyjaśnił Piotr Wołosik, w Pogoni jest co najmniej pięciu zawodników inkasujących wyższe pensje. Kluczowy jest zapis, który uzależnia wysokość wynagrodzenia od liczby minut spędzonych na boisku. Oznacza to, że klub nie ponosi dużego ryzyka finansowego, jeśli piłkarz nie odbuduje formy albo po prostu znowu złapie kontuzję.

Kontrakt Benjamina Mendy'ego jest tak skonstruowany, że znacząca cześć wynagrodzenia zależy od liczby minut na boisku.

Tan Kesler opowiadał o planie na Francuza: ma 3-4 tygodnie okresu przygotowawczego, nie pospieszamy go. Ma być gotowy po przerwie reprezentacyjnej.

— Krzysztof Marciniak (@Marciniak_k) September 28, 2025

Pogoń Szecin zdaje sobie sprawę, że Mendy to postać głośna, ale niepewna sportowo. Sam transfer już jednak przyniósł efekt marketingowy – o szczecińskim klubie mówi się głośno w całej Europie. Prawdziwy sprawdzian nadejdzie jednak dopiero wtedy, gdy Francuz po raz pierwszy pojawi się na murawie Ekstraklasy. W Szwajcarii w defensywie prezentował się po prostu beznadziejnie, bywał nawet pośmiewiskiem, przez niego padały bramki, ale też miał bardzo dobre statystyki w grze do przodu. Kibicom pozostaje cierpliwość i nadzieja, że 31-letni mistrz świata jeszcze przypomni o swoim dawnym blasku.

Fot. PressFocus