Liverpool trzeci mecz z rzędu bez wygranej. Chelsea wygrała w doliczonym czasie!

Napisane przez Marcin Ziółkowski, 04 października 2025
chelsea liverpool 2 1 estevao winner

Długo zanosiło się na remis na Stamford Bridge. Chelsea miała jednak asa w rękawie w postaci Estevao. 18-latek pogrążył Liverpool i „The Reds” zeszli z boiska pokonani po raz trzeci z rzędu. Po bramce w 96. minucie w Londynie, Chelsea pokonała drużynę Arne Slota 2:1. Ekipa z Anfield straciła fotel lidera tabeli Premier League.

Przed meczem

Spotkanie na Stamford Bridge nie bez powodu zapowiadane było jako hit 7. kolejki Premier League. Podopieczni Arne Slota popadli w drobny marazm, co w takiej skali jeszcze za jego kadencji w Liverpoolu się nie zdarzyło. Nie dość, że na dobrą sprawę jego zawodnicy nie odnieśli żadnego przekonującego zwycięstwa, to przegrali w ostatnim czasie dwa spotkania z rzędu. Zarówno ligowy mecz z Crystal Palace (1:2), jak i spotkanie na Rams Park z Galatasaray w Lidze Mistrzów (0:1).

Gospodarze byli bez wielu zawodników z racji urazów (choćby Cole’a Palmera), a także wygranej w trzech ostatnich ligowych meczach. Mimo to udało się zakończyć spotkanie w Lidze Mistrzów z Benficą Jose Mourinho jednobramkowym triumfem. Chelsea przegrała nawet z Manchesterem United (1:2), który pod wodzą Rubena Amorima sami dobrze wiemy jak rzadko zdobywa trzy punkty. Lepsi od londyńczyków okazali się też piłkarze Brighton (1:3), a remis przypadł na starcie z Brentfordem (2:2).

Ostatni mecz między „The Blues” i „The Reds” miał miejsce 4 maja w Londynie, krótko po zapewnieniu sobie 20. mistrzostwa Anglii przez podopiecznych Slota. Gospodarze wygrali z nowymi mistrzami kraju 3:1. Liverpool wyszedł wtedy na Stamford Bridge z Jarellem Quansahem, Harveyem Elliottem, Kostasem Tsimikasem czy Wataru Endo w pierwszym składzie.

Na Stamford Bridge swój debiut w Premier League we wczesny październikowy wieczór zanotował Giorgi Mamardaszwili, który zastępuje kontuzjowanego Alissona Beckera. Po raz pierwszy w lidze w nowym klubie od pierwszej minuty wystąpił Alejandro Garnacho. Po raz pierwszy od otwarcia sezonu, mecz w pierwszym składzie zaczął też wychowanek klubu z Londynu, Josh Acheampong.

Chelsea XI: Sanchez – Gusto, Acheampong, Badiashile, Cucurella – James, Caicedo – Neto, Fernandez, Garnacho – Joao Pedro,
Liverpool XI: Mamardaszwili – Bradley, Konate, van Dijk, Kerkez – Gravenberch, Mac Allister, Salah, Szoboszlai, Gakpo – Isak.

Chelsea i Liverpool na kolejce górskiej – mało okazji, ale był gol

Zaczęło się całkiem nietypowo, bowiem sędzia Anthony Taylor…. nie dał skończyć kibicom gospodarzy śpiewać „Blue is the colour” i gwizdkiem wtrącił się w powoli kończące się śpiewy na Stamford Bridge. W pierwszym kwadransie obie ekipy badały się nawzajem. Pierwsza okazja w Londynie zmieniła wynik meczu. W 14. minucie Malo Gusto przejął piłkę na połowie rywala i podał do Moisesa Caicedo. Ekwadorczyk po uderzeniu zza pola karnego trafił na 1:0, zahaczając po drodze po palcach Mamardaszwilego.

W 19. minucie po podaniu Gakpo na jedenasty metr, Szoboszlai trafił na przeszkodę w postaci Benoita Badiashile’a. Wspomniany wyżej Taylor pozwalał na dużo. Nie gwizdał on byle sytuacji, dynamika spotkania była na dobrym poziomie – o fizyczności nie trzeba tu mówić, bo tej na poziomie Premier League nigdy nie brakuje. Mecz jednak pod tym kątem powoli się rozkręcał, co tylko dodawało atrakcyjności pojedynkowi.

Liverpoolowi brakowało dokładności, notował wiele strat. Chelsea sprytnie próbowała wykorzystać rzut rożny, po ewidentnie przećwiczonym na treningach wariancie rozegrania tego stałego fragmentu. Na kilka minut przed przerwą Alejandro Garnacho próbował wymusić rzut karny, ale Taylor nie dał się nabrać i od razu zachęcał Argentyńczyka o podniesienie się z murawy, jako, że widział doskonalę tę sytuację.

W 44. minucie zewnętrzną częścią stopy dograł dwudziestometrowe podanie w pole karne Mohamed Salah, niewidoczny na swoim dawnym domowym stadionie. Adresat podania Alexander Isak sięgnął to głową i minimalnie chybił ponad bramką. Szwed, tak jak i w Stambule był niewidoczny. Na stambulskim 52-tysięczniku w Lidze Mistrzów miał on raptem cztery kontakty z piłką. Chwilę później Conor Bradley mógł wylecieć z boiska, ale Anthony Taylor oszczędził go od drugiego „żółtka”. Irlandczyk z Ulsteru pchał się mocno do miana „pierwszy do zmiany”.

Chelsea zdecydowanie była stroną lepszą w tym hicie Premier League. Liverpool ciągle szukał formy, do której chciał wrócić, a do której w tym sezonie jedynie nawiązywał. Mimo iż jego xG było na poziomie blisko 0,6, ale wynikało jedynie z próby Gakpo. Posiadanie piłki było wręcz równe, minimalna przewaga „The Reds” w tym elemencie (51:49).

Chelsea z pierwszym golem perełki – i to jak ważnym!

Już z pierwszej akcji drugiej połowy, wpuszczony na murawę Florian Wirtz mógł mieć pierwszą asystę w Premier League. Dograł on do Salaha, a ten musiał znów obejść się smakiem.

Siedem minut później, Egipcjanin zbiegł do środka i w pełnym biegu z okolicy linii pola karnego chybił po strzale obok słupka. Po 55 minutach spotkania i urazie Benoita Badiashile’a, oba zespoły dokonały kolejnych roszad. Liverpool zastąpił Konate oraz Kerkeza postaciami Curtisa Jonesa i Andy’ego Robertsona. Według pierwszych przecieków, Francuz z Liverpoolu zszedł od razu do szatni (więc mógł to być uraz). Badiashile’a zastąpił Romeo Lavia.

W 65. minucie Dominik Szoboszlai wrzucił piłkę w pole karne Chelsea, a Alexander Isak sprytnie przyjął piłkę. Ta dość blisko bramki mu odskoczyła, ale zdążył dopaść do niej Cody Gakpo, który z około pięciu metrów z całej siły trafił piłką w okienko bramki Sancheza. 1:1!

Minutę po bramce fatalnie spudłował Salah, to nie był jego mecz. Uratował go spalony. Chwilę po decyzji liniowego, na murawie usiadł Josh Acheampong. Sytuacja w defensywie Chelsea robiła się coraz bardziej dramatyczna. Jorrel Hato zawitał w jego miejsce. Wszystko to na oczach Madonny, Gary’ego Cahilla oraz Thomasa Tuchela – najbardziej znanych osób wyłapanych przez realizatora telewizyjnego na Stamford Bridge na trybunach.

Na ostatni kwadrans obaj trenerzy poczynili wiele roszad w ofensywie. Arne Slot zdjął Isaka, który zrobił co mógł, gdy już brał udział w grze. W jego miejsce wszedł Ekitike, który dla „The Reds” we wszystkich rozgrywkach trafił już pięciokrotnie. Enzo Maresca zmienił praktycznie cały przód. Joao Pedro, Garnacho oraz Pedro Neto „zjechali do bazy”, a kibice doczekali się wejścia Marca Guiu, Jamiego Gittensa oraz Estevao. Na 10 minut przed końcem, blisko „swojaka” po akcji Gittensa byl Ryan Gravenberch. Skończyło się na strachu.

Kolejny nieprzekonujący występ notował w barwach gości Florian Wirtz. Momentami sprawiał wrażenie niedojeżdżającego poziomem do widowiska, popełniał proste błędy. W 89. minucie Moises Caicedo zdecydował powtórzyć się swój numer z pierwszej połowy, tym razem górą był jednak Mamardaszwili. Kilkadziesiąt sekund później Szoboszlai chytrym strzałem minął słupek o centymetry. Oba zespoły zdecydowały się na grę w „dwa ognie”, chwilami pomijano drugą linię i rzucano długie piłki do ataku.

Już w doliczonym czasie słupek obił tym razem Enzo Fernandez – stało się to w 92. minucie. Curtis Jones także miał okazję zostać bohaterem spotkania, ale nieznacznie chybił na trzy minuty do końca. Siedem minut doliczonych w tym starciu nie wystarczyły jednak do zmiany wyniku Liverpoolowi. Chelsea trafiła do siatki Mamardaszwilego w 96. minucie! Marc Cucurella na minutę przed końcem wrzucił po ziemi w pole karne, a nieupilnowany przez Robertsona 18-letni Estevao trafił po raz pierwszy w nowym klubie! 2:1!

Nastolatek został bohaterem, Enzo Maresca otrzymał drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną, a „The Reds” nie wygrali trzeciego meczu z rzędu. Można już mówić o kryzysie Liverpoolu Arne Slota?

Chelsea – Liverpool 2:1 (1:0)

Moises Caicedo 14′, Estevao 90+6′ – Cody Gakpo 63′

Fot. screen X/ The Touchline

Futbolowy romantyk, z Milanem wierny po porażce, a zdziwiony po zwycięstwie. Spokrewniony z synem koleżanki Twojej matki. Ten typ człowieka, który na Flashscore ma gwiazdkę przy drużynie z Tajlandii czy Indonezji.

Bonus 3 razy 100% do 200 PLN
nowa oferta powitalna BETFAN
Pogoń Szczecin - Piast Gliwice
Wygrana Pogoni
kurs
2.17
1
Bonus 3 x 100% do 200 PLN
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)