Adam Nocoń: Elbląg? Nawet dzisiaj czasem o tym myślę. To nie było motywujące dla trenera

03.03.2021

W ubiegłym sezonie chciał walczyć o awans, ale… władze klubu mu na to nie pozwoliły. Jak sam mówi teraz trafił do miejsca, gdzie może spełnić swoje sportowe ambicje i po jesieni jest na dobrej drodze. Postawa w lidze to jedno, bo sporą niespodziankę zrobili w Pucharze Polski. Adam Nocoń i jego Chojniczanka rozpoczęli wiosnę w bardzo dobrym stylu..

Dwie drużyny z Ekstraklasy oraz lider II ligi. Pod kątem motywacji chyba nie można było sobie wyobrazić lepszego początku rundy.

Jeśli chodzi o motywacje, rywale tacy, że nie trzeba przesadnie pompować zawodników. Bardzo trudny początek rundy pod kątem sportowym.

Trudny również z innego względu. Mówił Pan po meczu z Zagłębiem, że nie mieliście okazji trenować na naturalnej murawie.

Nic się w tym nie zmieniło, nadal nie mieliśmy okazji do treningu na trawie. Warunki treningowe nie są łatwe, ale drużyna pokazała w Lubinie, że potrafi się szybko przystosować. Liczę, że po meczu w Polkowicach będzie nam o to jeszcze łatwiej przed domowym meczem z Cracovią(rozmawialiśmy przed niedzielnym meczem Chojniczanki w lidze – red.)

Cel dla Chojniczanki jest prosty – wrócić do I ligi.

Mamy taki cel, żeby spróbować awansować. Analizowałem sobie rywali i jest kilka zespołów o podobnym potencjale i celach, jak my. Przed nami długa droga do celu.

Wy, prowadząca dwójka oraz Wigry Suwałki to drużyny, które nasuwają się do rozważań przy szansach na awans. Czy kogoś jeszcze trener widzi w walce o baraże, a potem promocje do I ligi?

Myślę, że kilka takich drużyn z wysokim potencjałem jest. Zwłaszcza pod kątem baraży. Mowa o KKS-ie Kalisz, Motorze Lublin, Stal Rzeszów, podobnie Skra z dobrym zespołem. Trochę tych zespołów będzie zamieszanych w walce o awans i baraże. Na pewno nie skupi się to na dwóch-trzech ekipach, ale będzie szeroka czołówka.

Powtórzyć ubiegły sezon i spłaszczoną tabelę będzie trudno. Stal Rzeszów kilka kolejek przed końcem była bliska strefy spadkowej, a później dopiero po rzutach karnych przegrała awans do I ligi.

Nigdy nie wiadomo. Liga jest bardzo wyrównana i każdy z każdym może wygrać. W tamtym sezonie, jak pamiętam, cała góra poza Górnikiem Łęczna nie zdobywała punktów. Z kolei cały dół wygrywał i tabela się spłaszczyła. Jedna wygrana dawała szansę walki o awans, mimo że ktoś się chwilę wcześniej bronił przed spadkiem.

***

Wielki ranking polskich trenerów. Sprawdź pozycję Adama Noconia!

***

Patrzę w tabelę ligową i Chojniczanka w domu, a na wyjeździe to dwa różne zespoły. Dlaczego?

To prawda, na wyjazdach gramy dużo słabiej niż u siebie. Z czego to wynika? Trudno to tak przeanalizować. Gramy skuteczniej u siebie, a na wyjeździe dużo sytuacji marnowaliśmy. Trzeba to zmienić. Terminarz mamy taki, że może z tymi lepszymi zespołami graliśmy na wyjazdach – z Wigrami, Skrą. Nadal chcemy być skuteczni u siebie, ale na wyjazdach liczymy na odmianę i że będziemy bardziej konkretni pod bramką przeciwnika.

Paradoks tego jest taki, że w Katowicach wygraliście…

Piłka jest pełna paradoksów. Wygraliśmy po bardzo dobrym meczu trzeba przyznać. Był to dla nas ważny mecz i przełomowy, jeśli chodzi o wyjazdy. Widziałem w drużynie chęć przełamań, bo wystarczy już tych porażek i wpadek na wyjazdach.

II liga pokazuje też, że mit o braku chęci gry w piłkę upada. Oglądając Górnik Polkowice, GKS Katowice, Chojniczankę, Skrę czy Wigry widać, że coraz więcej zespołów chce grać w piłkę i postawić na widowisko.

Drużyny z czołówki niczym nie ustępują pierwszoligowcom. Gdyby tam się teraz znalazły, nie byłyby chłopcami do bicia w I lidze. Uważam, że poziom jest coraz wyższy. Mecze są ciekawsze, można zaobserwować wiele interesujących rozwiązań taktycznych, a kibice oglądają w telewizji dużo goli.

Skoro mowa o telewizji. Nie najlepszym terminem był niedzielny wieczór na mecz z Górnikiem Polkowice. Mówię pod kątem spotkania w pucharze z Cracovią.

Terminarz nie jest zbyt dobry, ale trudno. Początek rundy i musimy dać radę, dobrze się przygotowując do spotkań.

Przychodził Pan tuż po spadku. W takich momentach jest bardzo dużo zmian, a ci, którzy zostali są w słabych nastrojach. Co wtedy powinien trener zrobić jako pierwsze?

(śmiech) Tutaj była taka rotacja zawodników, że trudno było to poukładać. Początki to wzajemnie poznawanie siebie. Ja zespół, oni mnie. Nie było łatwo, ale jak pokazał jesień, udało się jakoś sklecić i wynik nie był zły.

Ma Pan stały rytuał po wejściu do nowego klubu? Np. listę rzeczy, które trzeba zrobić w pierwszej kolejności.

Patrzę na to, co jest w danym miejscu. Każda szatni jest inna, każdy zespół ma swoją specyfikę. Dlatego nie mam takiego standardowego szablonu i rytuałów po wejściu. Trzeba zobaczyć, czym się dysponuje – zespół, baza, klub itd.

Z rozmów z trenerami wynika, że mają swój pomysł na funkcjonowanie zespołu na boisku, ale także w szatni. Są rzeczy, na które bardziej Pan zwraca uwagę?

Podchodzę do tego standardowo. Zależy od drużyny i terenu, na który napotykam. Wszyscy potrzebują czegoś innego.

Dla Pana Chojnice są zmianą. Końcówka sezonu w Elblągu nie jest czymś, co powinno być standardem w poważnej piłce…

Przeżyłem w Elblągu piękne chwilę i zawsze będę bardzo dobrze wspominał kibiców, miasto i Olimpię. Szkoda tej końcówki… Przebyliśmy drogę z ostatniego miejsca, do momentu, gdy mogliśmy awansować. Graliśmy naprawdę dobrze, funkcjonowaliśmy na określonym poziomie. Drużyna była zgrana, tworzyliśmy kolektyw niczym rodzina. Niestety sprawy finansowe zaważyły, że klub skierował się w kierunku Pro Junior System, a nie walki o awans.

Z perspektywy czysto ludzkiej pojawił się moment zwątpienia w to co się robi? Gdyby były złe wyniki, można byłoby to zrozumieć. Tymczasem wyniki dobre, a tu nagle taki cios.

Bardzo trudno było mi się z tym pogodzić. Źle to przyjąłem. Byłem bardzo zaangażowany w pracę. Mieliśmy nadzieję i marzenia z drużyną… Nagle taki koniec. Długo tkwiło w głowie. Była szansa, a czasem zdarza się, że drugi raz jej można nie mieć jako trener. Szkoda i nie powiem, żeby to ze mnie zeszło szybko. Długo przeżywałem i nawet do dzisiaj czasem myślę i mi bardzo szkoda. Nie tylko klubu czy siebie, ale zawodników i kibiców. Mogliśmy przeżyć piękne chwilę. To nie jest motywujące dla trenera. Niesportowa sytuacja.

Przeczy rywalizacji sportowej. Tutaj wchodzi kwestia przepisów, gdzie lepiej wystawić młodych, bez względu na ich poziom, a nie awansować…

(śmiech) Takie przepisy są, że tak to wygląda. Ja tego nie ustalałem, więc nie będę tego komentował.

Szybko jednak była okazja spotkać się z Olimpią. Pierwszy mecz sezon i pucharowe starcie. Były dodatkowe emocje?

Na pewno były, podobnie jak wspomnienia. Z zawodnikami mamy dobre wspomnienia, przywitaliśmy się w miłych relacjach, mamy szacunek do siebie i to jest fajne, bo współpraca przebiegała bardzo dobrze.

Skoro jesteśmy przy byłych Pana podopiecznych. Krystian Wachowiak przed chwilą ruszył na podbój Ekstraklasy.

Kibicowałem i kibicuje Krystianowi, chociaż nie podobało mi się, że odszedł, bo taki transfer pod koniec okienka trochę mi zburzył koncepcje składu. Należało mu się to, gdyż pracował na to bardzo mocno. Jak na młodego zawodnika jest chłonny wiedzy. Zostawał po treningach, pracuje nad sobą, a przy tym ma bardzo duży talent.

Trudna sprawa pogodzenia ego trenera. Zawsze będzie szkoda odejścia podstawowego zawodnika, a z drugiej trudno blokować młodego chłopaka, który z II ligi idzie do Ekstraklasy.

Nie można zatrzymywać. W Elblągu brałem pięciu zawodników z niższych lig, a pięciu z nich poszło do I ligi, w tym trzech do Resovii. To jest na pewno bardzo miłe, że zawodnicy, których się trenuje idą do wyższych lig. Tak jak było chociażby z Mariuszem Malcem w Podbeskidziu. Wcześniej nie grał, ale dostał szansę i dzisiaj widać, że było warto mu ją dać.

W Nadwiślanie Góra podopiecznym był Dawid Szwarga, który dzisiaj jako asystent trenera Rafała Góraka w GKS-ie Katowice jest jednym z rywali o awans.

Stoper i kluczowy zawodnik w walce o awans w Nadwiślanie, a teraz jako rywal. Zawsze miło się spotkać i porozmawiać.

Było w nim widać inklinacje do bycia trenerem? Śledzę losy grupy Deductor, gdzie współpracuje z trenerami Włodarkami i innymi szkoleniowcami. Charakteryzuje ich przywiązywanie wagi do najmniejszych szczegółów. To chyba ich wyróżnia.

Wtedy bym nie pomyślał, że Dawid pójdzie w kierunku trenerki. Wiedziałem, że interesował się przygotowaniem motorycznym. Ale spraw stricte trenerskich jakoś nie ruszał. Widać jednak, że ma do tego talent i smykałkę, więc fajnie też jak były zawodnik idzie w kierunku trenowania

Dawid Szulczek wspominał, że będąc piłkarzem czy asystentem, super mieć mentora. Miał Pan swojego mentora, który w jakimś stopniu prowadził?

Zaczynałem z trenerem Janem Żurkiem, który wtedy miał ciekawe i innowacyjne metody taktyczne, choćby dotyczące gry w obronie. Dał mi szansę na to, żeby zostać trenerem. Na pewno jest moim mentorem, bo u niego zaczynałem. Było jednak wielu innych szkoleniowców, których spotkałem, jeszcze jako piłkarz. Od każdego można było coś wyciągnąć i miałem szczęście, że to byli dobrzy trenerzy. Można było się czegoś nauczyć.

Opieka trenera-mentora jest kluczowa dla tych, którzy wchodzą do zawodu.

Bardzo ważne! Podejście i podpowiadanie wiele daje. Albo ktoś to ma, albo nie. Wiadomo, że na początku rola asystenta jest bardzo trudna bez doświadczenia. Wtedy pierwszy trener jest ważny, gdy podpowie i pokieruje oraz można podgląda jego warsztat pracy.