Ligowa patologia. Poradnik: Jak zniechęcić wszystkich do futbolu

09.08.2020

Kiedyś myślałem, że jeśli trener będzie wygrywał, zawsze będzie pracował. Niestety już jakiś czas temu, a w ostatnich tygodniach jeszcze bardziej, brutalnie zostałem sprowadzony na ziemię. Przez kogo? Przez działaczy, którzy raz po raz podejmują irracjonalne, nieraz kretyńskie decyzje.

Są trenerzy dobrzy i są trenerzy słabi. Szkoleniowcy z wynikami i bez nich. Występują również opiekunowie, którzy potrafią coś stworzyć i pozostawić po sobie, a są tacy, po których zostaje jedynie spalona ziemia. Tutaj jednak skupimy się na tych z lepszej strony.

Enkeleid Dobi był trenerem Górnika Polkowice, Adam Nocoń Olimpii Elbląg, a Jacek Trzeciak Olimpii Grudziądz. Słowo klucz: byli. Pierwsza dwójka znalazła już nowych pracodawców i oby tam zostali bardziej docenieni, niż w dotychczasowych klubach. Do tej pory… było zbyt dobrze i zakończono z nimi współpracę. Niemożliwe? A jednak! Witajcie w Polsce.

PJS zamiast awansu

Adam Nocoń zrobił w Elblągu naprawdę kapitalną robotę. Najpierw cudem uratował Olimpię przed spadkiem, którą przejmował w dramatycznej sytuacji. Przyszedł po 11. kolejce sezonu 2018/2019, gdy elblążanie mieli na swoim koncie 6pkt! Mimo tego udało się uratować ligowy byt po dramatycznym meczu w Toruniu, jednocześnie „zabierając” awans Elanie do I ligi.

W obecnym sezonie było jeszcze lepiej. Po jesieni zespół był w czołówce, choć nie przewidywałem go do walki o awans. W końcu zimą były różne zawirowania oraz kontuzja najważniejszego zawodnika – Damian Szuprytowskiego – eliminująca do końca sezonu. Mimo tego Olimpia wiosną była zespołem, który naprawdę dobrze sobie radził. Do czasu… Kto interesuje się II ligą, ten wie, że prezesem elbląskiego klubu jest Paweł Guminiak, który jednocześnie jest prezesem stowarzyszenia II liga. Ów stowarzyszenie teoretycznie powinno być głosem wszystkich drugoligowców. W praktyce to tuba prezesa Guminiaka, podejmując decyzje bez konsultacji z innymi klubami. Tak było w przypadku tematu praw do transmisji w internecie oraz zawieszenia, a później, wznowienia rozgrywek po pandemii.

Ten sam prezes początkowo nie składał wniosku o licencje na grę w I lidze, gdyż uznał, że klub jest zbyt słaby organizacyjnie oraz finansowo, a ewentualny awans mógłby pogrążyć klub jeszcze bardziej! Kłopot w tym, że trener zbyt dobrze sobie radził i prowadził zespół będący na miejscu barażowym, z realnymi szansami na awans.

Trener chciał walczyć o awans, my musimy patrzeć na finanse klubu. Jedną z podstawowych kwestii, co do których nie doszliśmy do porozumienia była kwestia młodzieżowców. Uważam, że powinniśmy grać większą liczbą młodzieżowców, liczę na to, że mieszanka doświadczenia z młodością sprawi kilka niespodzianek w tej lidze – powiedział prezes Guminiak w rozmowie z portEl.pl

Tabela II ligi za kadencji Adama Noconia w Olimpii Elbląg(źródło: 90minut.pl)

Decyzja warta 800 tysięcy

Skoro więc mógł się zdarzyć niechciany awans, trzeba było pożegnać się z trenerem Noconiem. Tak się stało po 25. kolejce. Na oficjalnej stronie klubowej ogłoszone zostało pożegnanie z trenerem i rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Nowym szkoleniowcem został tymczasowo Dariusz Kaczmarczyk, a później Łukasz Kowalski. Olimpia rozpoczęła masowe „ogrywanie” młodzieży. Celem stał się sukces punktowy oraz finansowy w Pro Junior System.

No i wszystko „udało się” zrealizować. Olimpia wypadła poza szóstkę, kończąc sezon na ósmym miejscu. Z kolei w PJS zajmując trzecie miejsce w tabeli, choć de facto dostaną pieniądze za miejsce drugie, a powinni za pierwsze. Jakim cudem? Przed nimi znalazły się rezerwy Lecha, które nie mogły zgarnąć drugiej nagrody dla Kolejorza oraz Gryf Wejherowo. Spadkowicz znad morza został jednak uratowany niedawną uchwałą PZPN-u, która dawała prawo spadkowiczom do zgarnięcia pieniędzy za PJS, w wysokości 50% kwoty bazowej. Dlatego pierwsze miejsce Gryf dostał 550 tysięcy zamiast 1,1 miliona, a druga Olimpia 800 tysięcy złotych. W ten sposób udało się wypełnić założenia budżetu wg, którego klub liczył na przynajmniej 300 tysięcy złotych z tego tytułu.

W międzyczasie z wieloma zawodnikami nie przedłużono kontraktów, mimo że były to ważne persony w trakcie sezonu. Przykładem niech będzie Sebastian Madejski, który lada chwila po odejściu z Elbląga, trafił do Motoru Lublin.

Na szczęście także trener Nocoń długo nie musiał czekać na nową robotę, gdyż znalazł ją niedaleko od Elbląga, w Chojnicach. Za niedługo będzie miał okazje więc zrewanżować się prezesowi podczas ligowego meczu w II lidze.

Albański raj

Albania w Polsce kojarzy się głównie z raperem Popkiem i jego specyficznym uwielbieniem dla tego bałkańskiego państwa. Jednak wiele osób może coraz bardziej kojarzyć z byłym trenerem Górnika Polkowice. Enkeleid Dobi do Polski trafił na początku XXI wieku i na dobre się zadomowił. Najpierw w Zagłębiu Lubin, a stycznia 2017 w partnerskim klubie z Polkowic. Do tego stopnia, że udało się awansować do II ligi, a w niej być… najciekawszym zespołem. Bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że Górnik Polkowice był klubem, który oglądało się najprzyjemniej. To nie było chowanie się za podwójną gardą, tylko za każdym razem próba narzucenia swojego stylu gry.

Najlepszy przykład to mecz z Widzewem na wiosnę, wygrany 4:3 oraz końcowa tabela. Być może 11. miejsce nie robi na nikim wrażenia, ale w końcu chodzi o beniaminka, w którym nie ma wielkich pieniędzy. O ile w defensywie byli ligowym średniakiem – 47 goli straconych – o tyle, gdyby o ligowej tabeli decydowała liczba strzelonych, awansowaliby do I ligi. 60 trafień, to wynik gorszy o pięć sztuk od Widzewa, ale np. lepszy o 13 goli od Górnika Łęczna czy 10 od Bytovii i Resovii.

No ale w Polkowicach trener Dobi się znudził, więc nie popracuje dalej. A przecież wypromował kilku zawodników z Michałem Bednarskim na czele. Do tej pory nieznany szerszej publice zawodnik, został królem strzelców z 24. bramkami na koncie, wyprzedzając Marcina Robaka. Dzisiaj bije się o niego pół Ekstraklasy i I ligi.

Zresztą Łukasz Olkowicz z Przeglądu Sportowego napisał, że… klub już w trakcie sezonu rozglądał się za nowym trenerem. No cóż, życzymy Górnikowi powodzenia w najbliższym sezonie, czyli tym trudniejszym dla beniaminka. Może być naprawdę niełatwo…

Na całe szczęście w Łodzi, już poziom wyżej, poznali się na możliwościach trenera, który od kilku dni jest pierwszym szkoleniowcem Widzewa Łódź. Z pewnością to będzie spore wyzwanie dla Albańczyka, wszak przyjdzie mu pracować poziom wyżej, za dużo większe pieniądze oraz… ze znacznie większą presją. To już nie będzie kilkuset fanów w niewielkich Polkowicach, tylko kilkanaście tysięcy kibiców Widzewa na stadionie, mnóstwo następnych dookoła oraz cała Polska, która czeka na łódzki klub z powrotem w Ekstraklasie.

Tunezyjski łącznik

Na koniec wisienka na torcie. Spadkowicz z I ligi czyli Olimpia Grudziądz. Trenerem był Jacek Trzeciak, prezesem Tomasz Asensky, były trener. Niestety cyrki – tak to trzeba nazwać – rozpoczęły się po wyjeździe Olimpii do Niepołomic.

Wówczas Trzeciak chciał odwiedzić rodzinę mieszkającą na Śląsku, więc uznał, że dobrym pomysłem będzie wysiąść po drodze. Z tego powodu nie był zadowolony prezes. Do mediów wyciekła informacja, że brak trenera zachęcił piłkarzy do imprezy w autobusie, co później zostało wszystko zdementowane. Jednak Trzeciak nie był faworytem prezesa i po chwili już go nie było, ku niezadowoleniu zawodników.

Tabela I ligi za kadencji Jacka Trzeciaka w Olimpii Grudziądz(źródło: 90minut.pl)

Kogo więc prezes wyciągnął? Selima Benachoura. Tunezyjczyk jakkolwiek miał ciekawe i mocne CV piłkarskie, tak został ściągnięty w trakcie swojego pierwszego sezonu w roli głównego trenera. Prosto z… trzeciej ligi rumuńskiej. Prezes Asensky stwierdził wywiadzie dla Weszło, że wystarczy jedna wygrana i będzie wesoło. Niestety, nawet tego się nie udało zrealizować. Dwa remisy, cztery porażki i powrót do II ligi. A przecież jesienią wszyscy zachwycali się występami Omrana Haydary’ego w Grudziądzu… Tymczasem za kadencji tunezyjskiego trenera Olimpia była najgorszym zespołem w lidze, a co ciekawe Benachour nie miał nawet wymaganych papierów, czytaj: licencji UEFA Pro, więc zespół oficjalnie musiał prowadzić z Maciejem Patykiem.

W ten sposób ex-piłkarz z nazwiskiem, ale bez jakiegokolwiek zaplecza trenerskiego okazał się ważniejszy niż dotychczasowy trener i – jakby nie patrzeć – ważniejszy od klubu, który zamiast grać na zapleczu Ekstraklasy, od nowego sezonu powalczy już na II-ligowych boiskach.

Po co rozwiązywać problemy, skoro można je tworzyć?

Włodarze polskich klubów najwyraźniej mają skłonność do minimalizowania nudy. Jeśli jest dobrze, ale nudno, trzeba to zmienić. W Elblągu udało im się zrealizować cel, a więc zarobić pieniądze kosztem wyniku sportowego. To poniekąd wina systemu stworzonego przez organizatora rozgrywek. Zamiast nagradzać najlepszych, najwięcej dajemy klubom, które mogą odpuszczać końcówkę sezonu. Tak było z Olimpią, która np. przez pół rundy wiosennej grała na maksa utrudniając życie swoim rywalom, a w końcówce już na pół gwizdka i wtedy ich przeciwnicy mieli znacznie łatwiej.

Prezes Guminiak miał pretensje do Adama Noconia, że ten wprowadzał zbyt mało młodzieży, a w rezultacie chodziło, że nie daje szans klubowi na pieniądze z PJS. Zawsze się wydawało, że trener jest od tego, by zapewnić wynik sportowy i ten niewątpliwie udało mu się zrobić. Zarządzanie i organizowanie pieniędzy to już nie jego sprawa i kompetencje, ale nie można w ten sposób karać kogoś, kto wykonał dużo dobrej pracy.

Oczywiście prezes patrzy na interes klubu, ale trzeba pamiętać o jednym. Kolejny trener zanim zgodzi się przyjść do Elbląga, dwa razy się zastanowi czy warto firmować swoim nazwiskiem tego typu zachowania.

W Polkowicach również mogą żałować. Po dobrym sezonie zapewne wielu piłkarzy odejdzie z Górnika. Nie ma już trenera, nie ma Patryka Muchy, zaraz nie będzie Michała Bednarskiego, a po kolejnych również ustawią się chętni. Drugi sezon dla beniaminka może być o wiele trudniejszy, zwłaszcza że przystąpi do niego z przetrzebionym składem personalnym na boisku i w sztabie.