El Clasico: Punkty czy obrona – gdzie trójka jest bardziej szczęśliwa?

10.04.2021

Mecze dwóch największych hiszpańskich klubów rozbierane są na czynniki pierwsze, a nawet głębiej. Styl ma znaczenie, ale najważniejsze są trzy punkty. Jednak tym razem warto się zająć inną trójką. Chodzi o trójkę w obronie, która – częściej lub rzadziej – pojawia się po obu stronach barykady. Jak z niej korzystają Zinedine Zidane i Ronald Koeman?

Francuz uchodzi za trenera, który jest bardzo przywiązany do sprawdzonych sposobów. System, ustawienie to jedno. Jeszcze bardziej wydaje się być „przyspawany” do konkretnych nazwisk. W ten sposób wielu nowych piłkarzy ma kłopoty z przebiciem się do składu. Realnej szansy na pokazanie się nie dostał Marcos Llorente, który błyszczy w Atletico. Mimo ogromnego potencjału i sporego ciśnienia wśród madridistas także Martin Odegaard spędza kolejne miesiące na wypożyczeniu. Kibice wielokrotnie domagali się zmian, ale de facto gablota z pucharami zdecydowanie przemawia za Zizou. Zresztą w obecnym sezonie nadal ma spore szansę na… podwójną koronę. Po kompromitacji z Alcoyano w Pucharze Króla oraz wpadce z Athletikiem w Superpucharze raczej spisywano rozgrywki na straty. Tymczasem lada moment mogą znaleźć się w półfinale Ligi Mistrzów, a do zwalniającego Atletico mają ledwie trzy punkty straty.

Trójka w obronie na kłopoty kadrowe

Gdy idzie, raczej trenerzy nie zmieniają swoich bazowych ustawień. Oczywiście są innowatorzy, którzy lubią żonglować liczbami pod kątem wybranych systemów gry. To jednak nadal mniejszość i nawet na najwyższym poziomie wielu ich nie ma.

Są jednak sytuacje, w których po prostu nie ma wyjścia i ze względu na stan posiadania, trzeba zmieniać ustawienie. Tak było w przypadku Barcelony. W pewnym momencie brakowało kontuzjowanych Gerarda Pique i Ronalda Araujo – podstawowej pary obrońców. Żaden z trójki Umtiti, Lenglet i Mingueza, w jakiejkolwiek konfiguracji dwójkowej, nie dawał takiego spokoju, co Hiszpan z Urugwajczykiem. Skoro dwóch nie zdaje egzaminu, dorzucamy trzeciego. W ten sposób udaje się niwelować braki wszystkich.

Kilkukrotnie do obrony cofany był Frenkie De Jong. Holender pełnił więc dwie role jednocześnie. Jednego z ostatnich obrońców i pierwszego rozgrywającego. Efektywność podań i znajdowanie wolnych przestrzeni w środku to znak firmowy wychowanka Ajaksu, więc takie ustawienie miało sporo plusów. Kolejnymi były także wyższe pozycje na boisku dla Jordiego Alby i Sergino Desta. Lubiący atakować z głębi pola boczni obrońcy, stali się wahadłowymi, mając niemal podwójne zabezpieczenie. Prawego lub lewego obrońcy z bloku trójki oraz Sergio Busquetsa z linii pomocy. A skoro oni mogli wyjść znacznie wyżej, wówczas Ousmane Dembele mógł być bliżej pozycji nr 9, podobnie jak Antoine Griezmann z drugiej strony.

Krótko mówiąc tworzyła się spora przewaga w środkowym sektorze, od dołu do góry boiska. – Po przegranym 10 lutego 0:2 pierwszym meczu Copa del Rey z Sevillą, pomocnik Barcy Pedri powiedział, że rywal miał wyraźną przewagę w środku pola. By zaradzić temu problemowi, na spotkanie ligowe z tymże rywalem Ronald Koeman zdecydował się na zagęszczające tę strefę boiska ustawienie 1-3-5-2. Był to trafny wybór, bo Barca całkowicie sparaliżowała ofensywne zamysły gospodarzy, rzadko pozwalając im na przedostanie się pod swoją bramkę. Zwycięstwo 2:0 było doprawdy najniższym z możliwych – pisał pod koniec lutego Leszek Orłowski na łamach Piłki Nożnej.

Szybka zmiana ustawienia

Zresztą cofnięcie De Jonga do linii obrony w ustawieniu 3-5-2 sprawiało, że bardzo szybko i łatwo Barca mogła w trakcie meczu przejść na 4-3-3. Wówczas Holender mógł wejść nieco wyżej, obniżali swoją pozycję Dest oraz Alba. Busquets musiał pokryć znacznie większe pole, zaś z przodu znowu potrzebna była szerokość w ataku. Kilka roszad i płynnie można rotować w zależności od potrzeb.

Były także mecze, w których De Jong grał już w środku pola i brakowało Desta. Wówczas miejsce na prawej stronie zajmował Oscar Mingueza. Nie jest to urodzony wahadłowy ani boczny obrońca, w stylu Alby po drugiej stronie boiska. Mimo wszystko potrafi dać pewien komfort i jakość. W domowym meczu z Athletikiem Bilbao jednak potrafił swoim wejściem zrobić przewagę i zaliczyć asystę przy zwycięskim golu Antoine’a Griezmanna.

Koeman w swojej trenerskiej karierze wielokrotnie używał tego ustawienia. Tak było choćby jeszcze za czasów Southamptonu, gdy m.in. w trakcie meczu Pucharu Ligi z Liverpoolem przechodził z czwórki na trójkę w trakcie meczu. – Druga połowa to moja wina. Podjąłem ryzyko by grać trójką z tyłu i zmienić formację, chcieliśmy wrócić do gry. Ukarali nas swoją umiejętnością gry na wolnym polu, którego mieli więcej po przerwie – analizował wtedy Holender.

Karim Benzema i Leo Messi obaj strzelą gola? Zagraj ten typ po kursie 4,75 w BETFAN

Wykorzystanie tego systemu w Barcelonie tłumaczył przed meczem z Realem Valladolid z ostatniego poniedziałku. Bo to właśnie na mecz z tym rywalem, ale w pierwszym spotkaniu wystawił po raz pierwszy trójkę w obronie. – Real Valladolid zazwyczaj stosuje 4-4-2, więc trójka stoperów przeciwko dwóm napastnikom jest ważne. Zawsze mogliśmy szukać wolnego zawodnika między liniami. Staraliśmy się tak grać i dobrze nam to wyszło. Ostatnio ten system też nam służy – odpowiadał na pytanie dziennikarza. Jednak po pierwszym starciu tych drużyn zdecydowanie był zadowolony z wykonania. – Dało nam to więcej pewności z tyłu. Widzieliśmy bardzo skupiony i poważny zespół. Stworzyliśmy sobie również wiele okazji do zdobycia gola. Nie wiem jednak, czy utrzymam ten system, czy nie – mówił w grudniu. Jak się okazuje Koeman utrzymuje i rozwija system, który wygląda coraz lepiej.

Kapitalny bilans

Portal FcBarca.com przypomina, że bilans Barcelony w meczach, gdy grali z trójką z tyłu jest kapitalny. Mowa bowiem o dwóch zwycięstwach z Sevillą – ligowym 2:0 i remontadzie w pucharze – a także triumfach z Osasuną, Hueską i przede wszystkim Realem Sociedad, który rozbili na Anoeta 6:1. – System z trójką stoperów wzmocnił obronę. Wykorzystujemy do maksimum jakość naszych piłkarzy – mówił po spotkaniu z Hueską. Do tego w Paryżu Barca również wyszła z trójką w obronie i prawdopodobnie o tym meczu również mówiłoby się w kontekście remontady. Tam winę za brak awansu ponoszą zawodnicy ofensywni, którzy zmarnowali kilka świetnych sytuacji do strzelenia gola.

Skruszony beton

Zinedine Zidane również został zmuszony do zmiany systemu. Tutaj kłopoty zdrowotne w zespole były jeszcze większe niż w Katalonii. Sergio Ramos i Dani Carvajal pauzowali i pauzują bardzo długo. Dodatkowym kłopotem był uraz Alvaro Odriozoli. W ten sposób brakowało szefa defensywy i całej prawej strony. Często szansę dostawał Lucas Vazquez na prawej obronie, ale kołdra wielokrotnie stawała się za krótka. Aż przyszedł mecz z Getafe i tu zacytujemy nasz tekst sprzed derbów Madrytu. – Jednak miesiąc temu zdarzył się cud i Real przeciwko Getafe wyszedł w ustawieniu 3-4-3 i wypaliło. Marcelo, gdy grał jako lewy obrońca często zapominał o defensywie i nie miał za sobą zabezpieczenia. Marcelo jako wahadłowy grał wyżej i miał znacznie więcej swobody, z której korzystałpisaliśmy miesiąc temu.

Po meczu z Getafe Alvaro Benito, były piłkarz Realu, a dzisiaj komentator jednej z hiszpańskich telewizji zachwycał się zestawieniem Marcelo i Marco Asensio. Podkreślał asymetrię w ustawieniu, która dała odpowiednią swobodę w poruszaniu się jednemu i drugiemu. Obaj przecież wielokrotnie byli krytykowani za swoje występy w ostatnim czasie. Zwłaszcza w przypadku Brazylijczyka zarzucano mu mniejszą wydajność w ataku i niemal zerową przydatność w defensywie.

Większy komfort systemem przyszłości?

W przypadku Realu też mowa o kontuzjach oraz ukryciu niedociągnięć związanych z ciągłymi roszadami w składzie. Jesus Gallego na łamach madryckiego AS-a w marcu pisał, że ten system daje większy komfort przy stratach piłki. Nie naraża wiekowego Sergio Ramosa na pojedynki szybkościowe z napastnikami, a także daje więcej swobody dla Kroosa i Modricia w środku pola.

Drugi ze stołecznych dzienników – Marca – po tym spotkaniu zastanawiał się czy to wyjście awaryjne, czy system na przyszłość. Zwracali uwagę na to, że Zizou do tej pory dryfował między 4-3-3 i 4-4-2, potrafiąc zmieniać w trakcie meczu. Na Getafe wyszedł w 3-4-3 i był niezwykle zadowolony, wszak rywal spod stolicy nie stworzył żadnego zagrożenia pod bramką Courtoisa. A chodzi czas, gdy kontuzjowany był Ramos i próżno było szukać zdrowych prawych obrońców w ekipie Królewskich. Wobec tego na drugim wahadle zagrał Marvin Park, do tej pory kojarzony z występami w rezerwach.

Co ciekawe na łamach Marki można było przeczytać odniesienie do sezonu… 1999/2000, gdy Vicente del Bosque zmuszony różnymi okolicznościami pojechał w 3-5-2 na Old Trafford i wygrał rewanż 1/4 finału Ligi Mistrzów z Manchesterem United. Chwilę później Królewscy sięgnęli po trofeum, pokonując Valencie w Paryżu.

***

Do tej pory Barcelona znacznie częściej korzystała z ustawienia z trójką w obronie niż Real. Dla Zinedine’a Zidane’a to wciąż mocno alternatywne rozwiązanie. Używał go z Getafe, Elche czy Eibarem i przeciwko Atalancie w Lidze Mistrzów. W zasadzie tylko ten mecz przeciwko Włochom był takim prawdziwym sprawdzianem w kontekście kluczowych meczów. Pozostałe gry, to rywale ze znacznie niższej półki. Trzeba jednak przyznać, że w Valdebebas przeciwko Gasperiniemu potrafił zneutralizować wiele atutów La Dei i większa swoboda dla Modricia okazała się kluczowa przy golu otwierającym rewanżowe spotkanie.

Celny strzał do 10. minuty meczu? Zagraj ten typ po kursie 1,65 w BETFAN

Czy zobaczymy dzisiaj którykolwiek z zespołów w takim zestawieniu? W Barcelonie pełna moc, jeśli chodzi o kadrę meczową w obronie. Wszyscy zdrowi, niektórzy dopiero weszli na najwyższe obroty, ale to i tak więcej niż w Madrycie. Real bez trójki podstawowych graczy(!), a dodatkowo grając czwórką przeciwko Liverpoolowi wyglądał naprawdę solidnie. Weźmy pod uwagę, że ewentualne 3-5-2 lub 3-4-3 w przypadku Realu oznaczałoby wystawienie albo Marcelo, albo Odriozoli, co zważywszy na liczbę rozegranych przez nich minut raczej budziłoby większe obawy niż nadzieje dla madridistas.