Pan da mi wygrać – jak Piast wyrósł na najbardziej niewygodnego rywala dla Legii

21.04.2021

W czerwcu 2020 roku, kamery Canal + uchwyciły moment, gdy przed meczem Legii Warszawa z Piastem Gliwice, Aleksandar Vuković zaczepił Waldemara Fornalika. – Pan da mi wygrać – rzucił Serb w kierunku byłego selekcjonera reprezentacji, którego nie mógł pokonać od trzech spotkań.

I w tamtej potyczce Legia nie dała rady wygrać z Piastem. „Vuko” zaś został zwolniony w końcówce września, a jego następca, Czesław Michniewicz także nie znalazł jeszcze sposobu na gliwiczan.

Ten ostatni raz Legii

Ostatni raz, „Wojskowi” pokonali Piasta w grudniu 2018 (2:0). Dla podopiecznych Ricardo Sa Pinto było to trzecie zwycięstwo w ostatnich czterech grach. Po tym zwycięstwie, stołeczny zespół na trzy punkty zbliżył się do niespodziewanego lidera Lotto Ekstraklasy, a więc Lechii Gdańsk. – Z kolejnym zwycięstwem pokazujemy naszą rosnącą siłę – przyznał na konferencji prasowej portugalski szkoleniowiec. Piast po tej porażce osunął się na 6. miejsce w tabeli i wiosną wróżono mu ciężką walkę o miejsce w czołowej „ósemce”. Nikt, na czele z piłkarzami Legii, nie spodziewał się, że już wkrótce niebiesko-czerwoni zagrają wszystkim na nosie i zdobędą sensacyjne mistrzostwo Polski.

W ostatnim zwycięskim meczu z Piastem z obecnej kadry zagrali tylko Inaki Astiz, Artur Jędrzejczyk i Marko Vesović. Mateusz Hołownia i Mateusz Wieteska wystąpili z kolei w zwycięskim boju w sierpniu, na początku sezonu 2018/2019. Na ławce w każdym z tych meczów siedział również Radosław Cierzniak.

Niosło Piasta

Od 2019 roku karta się jednak odwróciła. W maju oba zespoły spotkały się w ekstraklasie po raz trzeci w sezonie, tym razem już w rozgrywkach grupy mistrzowskiej. Z walki o tytuł powoli wypisywała się Lechia Gdańsk, która w kwietniu przegrała aż trzy mecze, w tym m.in. z Legią i Piastem. Z kryzysu gdańszczan skorzystała Legia, która prowadzenie w tabeli objęła po 33. kolejce. Gdyby wygrała z zespołem Waldemara Fornalika, mogła znacznie przybliżyć się do tytułu, gdyż z oboma rywalami do mistrzostwa miałaby korzystniejszy bilans bezpośrednich spotkań. Rozpędzony Piast (cztery kolejne zwycięstwa przed meczem z Legią), w Warszawie rozegrał jednak kapitalne zawody, po raz pierwszy w historii zwyciężając przy ul. Łazienkowskiej.

Już w 13. minucie, do siatki gospodarzy trafił Gerard Badia. Przez kolejnych 77 minut Legia starała się odpowiedzieć wszelkimi możliwymi sposobami. Nic z tego – trzy punkty pojechały do Gliwic. „Mecz z Legią potwierdził, że Piast to dziś, jeśli chodzi o pewność własnych umiejętności, zupełnie inna drużyna niż jeszcze w sezonie zasadniczym” – napisał w relacji sport.pl. Z kolei Joel Valencia, w rozmowie z tym samym portalem, przyznał: – Niesie nas. Pytacie ciągle o mistrzostwo, to wam teraz powiem: tak, możemy. Mamy najlepszy blok obronny w lidze, i to z dużą przewagą.

Ekwadorczyk miał nosa w ocenie potencjału swojego i kolegów. Zaiste, trzy tygodni później „Piastunki” mogły świętować sensacyjne mistrzostwo Polski. Legia zaś musiała się zadowolić 2. miejscem w lidze. W kolejnym sezonie, „Wojskowi” wrócili już na tron. W każdym z trzech meczów sezonu 2019/2020 nie byli jednak w stanie pokonać Piasta.

Zagrożony Vuković

Dla sympatyków stołecznego klubu, najbardziej traumatyczne było październikowe spotkanie w Gliwicach, które gospodarze wygrali 2:0. Niby Legia była lepsza, niby przeważała, ale gdy przyszło co do czego, bramki strzelali wyłącznie gliwiczanie (Piotr Parzyszek i Jorge Felix). Dla wicemistrzów Polski był to w ogóle trudny czas. Kolejkę wcześniej przegrali bowiem u siebie z Lechią, nie potrafili także pokonać Cracovii. Ledwie jedna wygrana od początku września sprawiła, że warszawski zespół po 11. kolejkach znalazł się na 9. miejscu w tabeli ekstraklasy! „W nadchodzących dniach trener Vuković będzie miał o czym myśleć. Jeśli zachowa posadę, oczywiście” – pisała wówczas „Polska The Times”. Faktycznie posada Serba była wówczas poważnie zagrożona. Właściciel Legii, Dariusz Mioduski oszczędził jednak „Vuko” i z pewnością nie żałował tej decyzji.

Tym bardziej, że Legia bardzo szybko wygrzebała się z dołka. Gdy w 19. kolejce objęła prowadzenie w tabeli, nie oddała go już aż do końca rozgrywek. W międzyczasie musiała się jeszcze dwukrotnie zmierzyć z Piastem.

Hiszpanka w Warszawie

„Wojskowi” od początku 2020 roku byli w świetnej dyspozycji, wygrali bowiem trzy z czterech meczów. Z Piastem znów jednak byli bezradni. Zaczęli co prawda dobrze, bo już w 13. minucie objęli prowadzenie po trafieniu Domagoja Antolicia. Legię załatwili jednak Hiszpanie. Jeszcze przed przerwą wyrównał Jorge Felix, zaś tuż po niej Legię znów załatwił Badia. Gospodarzom w odniesieniu zwycięstwa z pewnością nie pomógł fakt, że w 10. minucie czerwoną kartkę ujrzał Jose Kante.

26. kolejka była ostatnią rozgrywaną przed pandemią, z kompletem publiczności. Po raz kolejny, tym razem już w grupie mistrzowskiej, oba zespoły spotkały się dopiero w czerwcu, przy zaostrzonym rygorze sanitarnym. To wówczas Vuković błagał Fornalika o piłkarską łaskę. Nie doczekał się jej, bo Legia znów nie wygrała. Szczęście było po stronie Piasta, który w tamtym meczu oddał ledwie jeden celny strzał, który od razu zamienił na bramkę (trafienie Jorge Feliksa). Gospodarze remis uratowali dopiero na sześć minut przed końcem (bramka Macieja Rosołka).

Inna sprawa, że „Wojskowi” grali już wówczas bez żadnej presji. Nad Piastem, a także Lechem Poznań, mieli przed 33. serią gier aż 11 punktów przewagi. Zwycięstwo oznaczało odzyskanie mistrzostwa Polski, każdy inny wynik, nieuchronną i tak koronację, przekładał po prostu na następny tydzień. – Chwała drużynie za to, że wróciła do gry po utracie bramki i to pomimo tego, że nie był to dzień, w którym lataliśmy po boisku. Zawodnicy jednak dążyli do celu do samego końca. Byłoby ogromnie niesprawiedliwe, gdyby ten mecz przegrali – ocenił grę swoich podopiecznych, Vuković.

Michniewicz razy dwa

Po fiasku walki o Ligę Mistrzów, serbski trener we wrześniu został zwolniony, a jego następcą został Czesław Michniewicz. „Polski Mourinho” również, póki co, nie potrafił sobie poradzić z „gliwicką klątwą”, dwukrotnie nie potrafiąc wygrać z Piastem.

W listopadzie, przy ul. Łazienkowskiej oba zespoły stworzyły kapitalne widowisko. Gospodarze mieli gigantyczną przewagę (62% posiadania piłki), na bramkę Frantiska Placha oddali aż 20 strzałów, dwukrotnie też wychodzili na prowadzenie. Piast jednak za każdym razem zdołał wyrównać. W tym wypadku można było mówić o wielkiej niespodziance, wszak Legia liderowała tabeli PKO BP Ekstraklasy, a Piast dopiero wychodził z kryzysu, w którym był od początku rozgrywek.

Piast jako ostatni zespół tabeli przyjechał do lidera i mistrza Polski. My jednak nie dzielimy meczów na takie, w których da się zdobyć punkty i w których się nie da – jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra, podkreślał Waldemar Fornalik. Z kolei tuż po nim, „Dziennik Zachodni” napisał: „Fornalik znów zrobił krzywdę Legii”.

Brak zwycięstwa w meczu ligowym nie był dla „Wojskowych” zbyt kosztowny, bo jedynie sprawił, że na chwilę stracili pozycję lidera ekstraklasy. Marcowa porażka miała już jednak daleko idące konsekwencje, spowodowała bowiem odpadnięcie Legii z Pucharu Polski. Warszawski zespół ostatni raz bowiem triumfował w tych rozgrywkach w 2018 roku.

Strzelanie w 7. minucie rozpoczął Jakub Świerczok (on także zdobył bramkę na wagę remisu w listopadowym meczu ligowym). Wyrównał Rafael Lopes, ale w 78. minucie gola decydującego o awansie do półfinału strzelił Tiago Alves. – Zdarzały nam się błędy, które nie powinny nam się przydarzyć – bezradnie rozkładał ręce przed kamerami „Polsatu Sport”, Mateusz Wieteska.

I tak już prawie dwa lata trwa niemoc Legii w rywalizacji z Piastem. Dość powiedzieć, że przed pamiętnym bojem z 4 maja 2019, „Wojskowi” przegrali ledwie 2 z 21 meczów z „Piastunkami”.