Erik Jendrisek 🇸🇰: „Spodziewam się zwycięstwa 1:0 dla Słowacji”

14.06.2021

Erik Jendrisek to piłkarz, który zna bardzo dobrze zarówno słowackie, jak i polskie piłkarskie realia. W reprezentacji Słowacji wystąpił w 37 meczach, w których czterokrotnie zdobywał bramki i uczestniczył w Mundialu 2010, gdy kadra naszych południowych sąsiadów sensacyjnie wyszła z grupy. Z kolei Polskę zna dobrze dzięki temu, że w latach 2015-2017 grał w Cracovii.

W rozmowie z “FutbolNews.pl” były reprezentant Słowacji opowiedział o swoich wspomnieniach związanych z wielkim turniejem, na którym zagrał. Zdradził także, czy jest zadowolony z pobytu w Cracovii, a także podzielił się przewidywaniemi przed meczem z Polską.

***

Na samym początku chciałbym cofnąć się o kilkanaście lat. Czy czas spędzony w Kaiserslautern był twoim najlepszym w karierze?

Myślę, że tak, fajnie mi się to piłkarskie życie układało. Regularnie zdobywałem bramki, dostałem się do reprezentacji Słowacji. Wtedy wywalczyliśmy awans na mistrzostwa świata, na które pojechałem. To był rzeczywiście dla mnie najlepszy okres w karierze.

I właśnie przy Mundialu 2010 chciałbym się zatrzymać. Jak wspominasz jedyne mistrzostwa świata w historii słowackiej kadry?

Trudno mi porównywać, bo potem nie byłem już na żadnym turnieju z reprezentacją. Na pewno jednak był to dla nas historyczny moment, bo po raz pierwszy w historii pojechaliśmy na mundial. Atmosfera była niesamowita! Na Słowacji najbardziej baliśmy się przed wyjazdem o nasze bezpieczeństwo, ale na miejscu nie było żadnych problemów. Dla piłkarza to jest marzenie, żeby zagrać na mundialu, a ja do dziś cieszę się, że mi się udało. To wyjątkowe przeżycie dla mnie i mojej rodziny. Mój synek ma już teraz dziewięć lat i rozumie, że grałem z najlepszymi piłkarzami świata i cały czas mi to powtarza. Także dlatego cieszę się, że miałem w karierze taką okazję.

Od tamtej pory Słowacja już nie zagrała na mundialu, ale z drugiej strony – na ostatnim Euro wyszła z grupy.

Przed Euro we Francji miałem nadzieję na powołanie do reprezentacji. Rozegrałem z Cracovią dobry sezon, awansowaliśmy do Ligi Europy, więc liczyłem, że znajdę się w kadrze na turniej. Trener jednak się zdecydował mnie nie zabrać, szkoda. Na Euro może teraz jest awansować łatwiej, bo gra więcej drużyn, ale wtedy mieliśmy kilku piłkarzy grających w czołowych klubach. Skrtel w Liverpoolu, Hamsik w Napoli – wokół nich powstała fajna ekipa. A teraz mamy Skriniara, który regularnie gra w Interze.

Słowacja nie jest krajem tak dużym i rozwiniętym piłkarsko, żeby móc grać zawsze w wielkich turniejach – zdajemy sobie z tego sprawę. Przy okazji mistrzostw, cały kraj jednak żyje piłką. Przed meczem z Polską dostałem już chyba jedenaście telefonów z pytaniem, gdzie będę oglądał to spotkanie. Dla nas gra na Euro to coś wyjątkowego i można to odczuć. I cała ta atmosfera bardzo mi się podoba.

Wbrew pozorom, nie w każdym kraju jest to oczywiste.

Tak, ale u nas może to wynika z tego, że nie zawsze gramy na wielkich turniejach, dlatego odczuwamy to bardziej. Atmosfera Euro przenosi się na cały kraj i teraz czekamy na dobre wyniki.

Na początku Euro Słowacja zmierzy się z Polską, dlatego porozmawiajmy o polskich wątkach w twojej karierze. Przez dwa i pół roku grałeś w Cracovii, z perspektywy czasu jesteś zadowolony z pobytu w tym klubie?

Oczywiście. Do dziś jestem w kontakcie z kibicami, klubem i piłkarzami tamtej drużyny. Spędziłem tam fajny czas, chociaż może z ostatniego roku nie mogę być zadowolony, gdyż walczyliśmy o utrzymanie. Może moje statystyki w tamtym czasie też nie były udane, ale zostawiłem w Cracovii dużo zdrowia i do dziś ją zawsze wspieram, gdy to tylko możliwe.

Jaki miałeś kontakt z trenerem Zielińskim?

Miałem w karierze dwóch, może trzech trenerów, z którymi rozumiałem się bez słów. I jednym z nich był właśnie Jacek Zieliński. Rozumieliśmy się we wszystkich sprawach – trener wiedział, czego mogę ode mnie oczekiwać na boisku. U niego grałem cały czas, mogłem dawać z siebie doświadczenie z Bundesligi.

Powiedziałeś, że trener Zieliński był jednym z dwóch-trzech, z którymi miałeś dobry kontakt. Kogo jeszcze mógłbyś wyróżnić?

Byłego selekcjonera reprezentacji Słowacji, Vladimira Weissa. Powołał mnie do kadry, gdy jeszcze grałem w drugiej lidze niemieckiej, w Kaiserslautern. Ten trener potrafił ocenić to, co umiem zrobić na boisku. Poza tym, miałem z nim dobry kontakt. Myślę, że dlatego on i Jacek Zieliński najbardziej mi pasowali we współpracy.

Zostańmy jeszcze na moment przy Cracovii. Powiedziałeś wcześniej o awansie do eliminacji Ligi Europy, ale w waszym przypadku zakończyły się one klęską. Porażka ze Szkendiją do dziś jest wspominana w kontekście wstydliwych wyników polskich drużyn w pucharach. Co według ciebie wtedy zawiodło?

Na początku meczu miałem wtedy dobrą sytuację, może gdybym ją wykorzystał, wszystko poukładałoby się inaczej. Z drugiej strony, w Szkendiji było kilku niezłych piłkarzy, jak na przykład Besart Ibraimi, który grał w Schalke. Nie było więc tam tylko piłkarzy z Macedonii. Zresztą rok później Szkendija zaszła dość daleko w eliminacjach, co tylko pokazuje, że nie był to przypadkowy zespół.

Myślę jednak, że byliśmy w stanie ich przejść, ale po prostu nie pokazaliśmy się z najlepszej strony. Niestety tamten sezon od początku tak wyglądał, była dość negatywna atmosfera. Wierzyliśmy, że damy radę ich pokonać, ale się nie udało. Potem dowiedziałem się jednak, że niektórzy piłkarze Szkendiji zarabiali więcej niż my w Cracovii, więc nie były to takie ogórki, jak się mówiło wcześniej. Wiem, że w Polsce traktuje się takie wyniki negatywnie, ale trzeba bardziej przeanalizować zespoły. A Szkendija co roku zajmuje w Macedonii czołowe miejsca. A teraz jest jeszcze mocniejsza niż wtedy.

Ale dlatego piłka jest piękna, bo czasami zdarza się, że drużyna, po której mało kto tego oczekuje, potrafi przejść silniejszego rywala.

Jak sam powiedziałeś, w ostatnim twoim sezonie w Cracovii, walczyliście o utrzymanie. Ty zresztą też nie zachwycałeś na boisku – gol i asysta w ciągu sezonu raczej nie mogły cię satysfakcjonować.

Wiadomo, ale sezon wcześniej grałem jako napastnik. A wtedy przed startem rozgrywek przyszło dwóch napastników – Krzysztof Piątek i Mateusz Szczepaniak. Potem oni grali z przodu, a ja zostałem przesunięty na lewe skrzydło. Nie ukrywam, że najlepiej mi się grało na pozycji wysuniętego napastnika, co pokazałem potem w Grecji – zdobywając kilkanaście bramek i byłem w ligowej czołówce.

Przez całą karierę miałem w zasadzie ten problem. W jednym sezonie nastrzelałem dużo, a potem albo przyszedł nowy trener, albo nowi napastnicy. Wszystkim wydawało się, że jestem szybki i lewonożny, to dadzą mnie na lewe skrzydło. No niestety, to tak nie funkcjonuje. Niestety w Cracovii tak wyszło, dlatego odszedłem po sezonie. Szkoda, bo czułem się tam dobrze i miałem blisko do domu.

Chyba największego pecha miałeś jednak w Schalke – po zakontraktowaniu ciebie, do klubu trafili Raul i Klaas-Jan Huntelaar.

W takiej drużynie jak Schalke, można oczekiwać, że przyjdą duże nazwiska. Ale gdy podpisywałem kontrakt jeszcze w kwietniu, nie spodziewałem się, że przyjdą aż takie. Huntelaar przyszedł zresztą w sierpniu, już na początku sezonu. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie zrobię tam nic więcej. Mogłem tam zostać, pokręcić się, czasami wejść na ostatnie minuty. Nigdy nie byłem jednak piłkarzem, którego aspiracjami jest tylko siedzenie na jednej ławce z gwiazdorami. Jestem ambitnym człowiekiem, dlatego wtedy przeszedłem do Freiburga.

W tym roku zdecydowałeś się na powrót do rodzinnego kraju. Podjąłeś tę decyzję z myślą o przyszłości?

Przyszłość to jedno, ale moja rodzina nie mogła przebywać ze mną w Grecji i musieliśmy funkcjonować na odległość przez ponad trzy lata. Na początku żona i dzieci przebywali ze mną w Grecji. Mały jednak musiał rozpocząć szkołę i żona wróciła na Słowację. Inną sprawą był covid. Przez tę całą sytuację nie mogłem latać często i trudno było się odwiedzać. Ze względu na kwarantannę i ograniczania, widzieliśmy się raz na trzy miesiące. Uznałem wtedy, że czas poszukać klubu bliżej domu.

Trafiłem do Nitry, ale wszystko tam miało wyglądać inaczej. W klubie pojawili się inwestorzy z Niemiec i od razu pojawiły się wielkie ambicje. Były plany, żeby pójść w górę i zrobić coś dużego w słowackiej piłce. Ale inwestorzy wycofali się po dwóch miesiącach, wycofali się po dwóch miesiącach, bo nie dogadali się ze stroną słowacką. Spadliśmy w lidze i teraz w zasadzie nie wiem, co dalej. Szukam rozwiązań, ale na razie nie wiem, gdzie będę grał w przyszłym sezonie.

Transfer do Polski wchodzi w grę?

Jeszcze nikt się ze mną nie kontaktował, ale zobaczymy. Gdyby ktoś z Polski zadzwonił, pewnie bym to przemyślał. Zimą rozglądałem się za klubem u was, ale zdecydowałem się grać na Słowacji. Co będzie dalej – wszystko pewnie wyjaśni się w ciągu kilku tygodni.

Przejdźmy teraz do tematu reprezentacji Słowacji i przewidywań przed Euro. Czego oczekują po waszej kadrze kibice w kraju?

Nie mamy jakichś wielkich oczekiwań, że chcemy wygrać Euro. Na ostatnich mistrzostwach Europy mieliśmy jednak dobre wyniki w grupie, więc liczymy na to, że to się powtórzy. Nasza grupa, oczywiście poza Hiszpanią, jest bardzo wyrównana. My, Polska i Szwecja jesteśmy ekipami bardzo wyrównanymi. U nas dużo mówi się o Lewandowskim, ale ja wiem, że macie też Zielińskiego czy Klicha, którzy będą chcieli odmienić ten mecz. Jest dużo chłopaków, których słowaccy kibice może nie kojarzą, ale na pewno będą groźni.

Nasza kadra może powalczyć zarówno z Polakami, jak i Szwedami. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało, ale po pierwszym meczu będziemy wiedzieli więcej.

Kto może okazać się kluczową postacią w waszym zespole na Euro, która może przesądzić o waszych losach na turnieju?

W ostatnim czasie w dobrej formie jest Ondrej Duda, który w ubiegłym sezonie Bundesligi strzelił kilka ładnych goli. Myślę, że te mistrzostwa to może być jego czas. Wiadomo, że wszyscy będą patrzeć na Skriniara, bo on jest naszym generałem w defensywie. Ale myślę, że wiele będzie tutaj zależało właśnie od Dudy i Bożenika z PSV.

Zapytałem cię wcześniej o oczekiwania w kraju. A czego ty się spodziewasz po słowackiej kadrze na Euro?

Wierzę w to, że Słowacja wyjdzie z grupy, a potem już może się zdarzyć wszystko.

Już na koniec – jaki wynik wytypowałbyś w meczu Polska-Słowacja?

Myślę, że będzie to bardzo wyrównany mecz. Spodziewam się zwycięstwa 1:0, oczywiście Słowacji.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI