Thomas Enevoldsen 🇩🇰: „W Danii brakuje nam atmosfery na trybunach”

21.06.2021
Ostatnia aktualizacja 1 lipca, 2021 o 23:36

Thomas Enevoldsen kilkanaście lat temu był jednym z największych młodych talentów duńskiego futbolu. Gdy w barwach Aalborgu awansował do Ligi Mistrzów, wróżono mu świetlaną przyszłość. Interesowały się nim kluby Premier League i La Ligi, pojechał także na Mundial 2010. Ostatecznie nie wylądował w żadnym piłkarskim gigancie, ale postawił na inne wyzwania – najpierw ukończył wyższą uczelnię, a następnie wkroczył w świat biznesu.

Aktualnie Thomas Enevoldsen wciąż gra w piłkę w amerykańskim Orange County. Chociaż wciąż futbol jest u niego na pierwszym miejscu, aktualnie spełnia się na innych płaszczyznach, o czym przyznał w naszej rozmowie. W naszej rozmowie nie zabrakło zarówno wątków biznesowych, jak i piłkarskich.

***

Po raz pierwszy piłkarska Europa usłyszała o tobie w sezonie 2007/2008. Aalborg wtedy najpierw zagrał w Pucharze UEFA, gdzie zdobyłeś bramkę przeciwko Tottenhamowi, a następnie zdobył mistrzostwo kraju. Jakie miałeś wtedy myśli na temat twojej sportowej przyszłości?

Krótko mówiąc, myślałem o wspaniałej piłkarskiej karierze za każdym razem, gdy miałem piłkę przy nodze. Wcześniej zresztą nie marzyłem o niczym innym poza tym, żeby zostać zawodowym piłkarzem i móc reprezentować swój kraj. Jak się okazało, oba te marzenia się spełniły.

W tamtym czasie jednak mówiło się o tym, że niebawem opuścisz Danię i trafisz do silniejszego klubu. Widziałem plotki o Benfice, ale także o innych krajach. Który temat był najpoważniejszy?

Jedyną ofertą, o której wiem, była propozycja z Sampdorii, ale Aalborg wtedy powiedział “nie”. Słyszałem, że zainteresowane były także inne kluby – Benfica, o której wspomniałeś, ale także Deportivo La Coruna, West Ham i kilka innych. Ale żaden z nich nie skłonił się do złożenia oferty. Przynajmniej o żadnym kroku z ich strony nie słyszałem.

W Aalborgu grałeś przez jakiś czas z polskim napastnikiem, Markiem Saganowskim. Z czego go zapamiętałeś?

To silny, fizyczny napastnik, który potrafił dobrze trzymać piłkę. Był ważnym zawodnikiem w czasie, gdy awansowaliśmy do Ligi Mistrzów. Pamiętam zresztą, że to on asystował przy moim golu w meczu wyjazdowym z Villarrealem. To było moje jedyne trafienie w Lidze Mistrzów.

Ostatecznie jednak trafiłeś do Groningen. Jakiś czas później, już po latach spędzonych w Belgii i Holandii, zdecydowałeś się na wyjazd do USA. Powiedz szczerze, czy ta decyzja była podjęta ze względu na czynniki piłkarskie czy inne?

Zawsze marzyłem o tym, żeby pewnego dnia przenieść się do USA i tam zagrać. Mam tutaj zresztą rodzinę i dużo podróżowałem po kraju. Moim zdaniem to najwspanialszy kraj na świecie i podoba mi się tutaj dosłownie wszystko!

Kiedy zdecydowałeś się na to, by podjąć się innej działalności niż występy na boisku?

Sześć lat temu zdecydowałem się rozpocząć studia na kierunku: zarządzanie finansami. Już rok później współtworzyłem firmę Min By Media ApS, która prowadzi lokalne serwisy informacyjne w Aalborgu, Aarhus, Kopenhadze i Odense. Nadal jestem zaangażowany w tę spółkę jako udziałowiec i członek zarządu. Obecnie mamy dwadzieścia pracowników na terenie całego kraju.

Powiedziałeś już trochę o swojej działalności. Najpierw jednak chciałbym zapytać o to, czy studia nie kolidowały z twoją karierą piłkarską?

Wiem, że w niektórych krajach wygląda to inaczej, ale w Danii często się zdarza, że piłkarze równocześnie grają i studiują. Dzięki Stowarzyszeniu Duńskich Piłkarzy i jego programowi “Study4Player” bardzo łatwo połączyć jedno i drugie. Przez trzy lata studiowałem zarządzanie finansami, ale nie musiałem chodzić na uczelnię, bo wszystkie zajęcia miałem w trybie zdalnym. Ode mnie zależało, ile będę robić robić każdego dnia, w zależności od harmonogramu treningów. Również wszystkie egzaminy były dostępne online.

Dlaczego wybrałeś właśnie zarządzanie finansami?

Nie ukrywam, że zawsze interesowałem się biznesem i szukałem sposobu, żeby pójść w tym kierunku. Wybrałem zarządzanie finansami, bo chciałem zdobył większą wiedzę od strony ekonomicznej, żeby lepiej przygotować się do prowadzenia własnego biznesu.

Skąd pomysł, by założyć Min By Media ApS?

Wyszedłem kiedyś na kawę z dobrym przyjacielem, byłym dziennikarzem sportowym i wtedy wszystko się zaczęło. W tamtym czasie obaj mieszkaliśmy w Aalborgu i uznaliśmy, że w okolicy nie ma żadnych lokalnych mediów, dzięki którym można było być na bieżąco ze wszystkim. Od wydarzeń w mieście, po koncerty czy informacji o restauracjach i innych miejscach. A dziś mamy strony internetowe w czterech największych miastach Danii, a miesięcznie odwiedzają je łącznie dwa miliony internautów. To dobry wynik patrząc, że w całym naszym kraju mieszka niecałe sześć milionów osób

To jednak nie jest twoja jedyna biznesowa inicjatywa. Później stałeś się współzałożycielem spółki Many Digital. Czym konkretnie zajmuje się twoje drugie “dziecko”?

W 2019 roku postanowiłem zainwestować w firmę tworzącą aplikacje dla kibiców profesjonalnych klubów sportowych. Naszymi klientami są kluby z Danii, między innymi FC Midtjylland i Nordsjaelland, ale także z innych krajów – na przykład niemiecki Holstein Kiel. Oprócz tej inwestycji, zależało mi także na to, by otworzyć się na amerykański rynek sportowy, który jest ogromny.

Co ze sportowej kariery przeniosłeś do działalności niezwiązanych z futbolem?

Gram zawodowo w piłkę od piętnastego roku życia i miałem w swojej karierze wiele wzlotów i upadków. Myślę, że występy na profesjonalnym poziomie to świetna edukacja – uczysz się mentalności i wiesz, jak postępować w kryzysowych momentach. A takie zdarzają się i na boisku, i w biznesie. Poza tym piłka nożna uczy koncentracji, dyscypliny oraz zarządzania swoim czasem.

W tej chwili jesteś bardziej piłkarzem czy biznesmenem?

Nadal jestem zawodowym piłkarzem – na tym spędzam najwięcej czasu i futbol wciąż jest dla mnie na pierwszym miejscu. Inne zajęcia dostosowuję do harmonogramu treningów. Poświęcam dużo czasu mojej firmie, ale jej obowiązkami zajmuję się później. Potrafię jednak pogodzić jedno i drugie.

Po zakończeniu kariery sportowej wciąż chciałbyś pozostać w piłkarskim świecie?

Z Many Digital wciąż będę aktywny w świecie sportu, ale już raczej od strony marketingowej i zaangażowania fanów, a nie od strony boiskowej. Na razie nie mam jeszcze podstaw wykształcenia do tego, żeby pracować bezpośrednio w piłce, ale myślę, że fajnie byłoby się sprawdzić w roli agenta. Po piętnastu latach w futbolu mam dużą sieć kontaktów, poza tym chciałbym pomagać młodym zawodnikom, dawać im rady, jak kierować swoją karierą na podstawie tego, czego sam doświadczyłem.

Chciałbym przejść teraz do tematu Euro 2020, ale najpierw cofnę się o prawie dwie dekady. W 1992 roku, gdy Dania zdobywała mistrzostwo Europy, miałeś pięć lat. Pamiętasz coś z tamtego czasu?

Oczywiście, pamiętam jak oglądałem finał! W rodzinnym domu leżałem pod stołem w salonie tak, żeby nikt nie zauważył, że jeszcze nie poszedłem spać (śmiech). Gdy Dania zdobywała bramki, chciałem wstać i świętować. Skończyło się na tym, że dwa razy uderzyłem głową w stół (śmiech).

Czy duńscy kibice wciąż żyją tym sukcesem?

Pewnie, to był wielki i nieoczekiwany sukces. Nikt nie spodziewał się wtedy, że Dania może wygrać ten turniej. Może nie mówi się o tym na każdym kroku, ale w okresie mistrzostw Europy często się wraca do tamtego czasu.

W 2010 roku sam mogłeś poznać turniejową atmosferę, gdyż z reprezentacją Danii pojechałeś na mundial do RPA. Jak wspominasz atmosferę tamtego turnieju?

Jest jeden powód, dzięki któremu zapamiętam te mistrzostwa. Wuwuzele. Były naprawdę irytujące. W niektórych momentach były tak głośne, że nie słyszeliśmy siebie na boisku ani naszych kibiców na trybunach.

Myślisz, że Dania wtedy mogła dojść dalej?

Nie ukrywam, nie byliśmy najlepiej przygotowani do tego turnieju. Nasi czołowi piłkarze zmagali się z kontuzjami i potrzebowali czasu, żeby wrócić do sprawności meczowej. Myślę, że to był podstawowy powód, dlaczego nie poszło nam dobrze i nie wyszliśmy z grupy.

Coś byś zmienił w duńskim futbolu, czy uważasz, że wszystko wygląda tak jak powinno?

Uważam że w tej chwili duński futbol jest na wysokim poziomie. Nasza reprezentacja od lat dobrze sobie radzi i trudno ją pokonać nawet tym najlepszym. Każdego roku w fazie grupowej Ligi Mistrzów czy Ligi Europy występują duńskie drużyny. Jedynym, czego nam brakuje jest lepsza atmosfera i większej liczby kibiców na trybunach.

Na koniec – prywatne pytanie do ciebie, czy chciałbyś wrócić w przyszłości do Danii, czy wolisz pozostać w USA?

Wciąż nie podjąłem decyzji w tej sprawie. Podoba mi się jednak w USA i myślę, że mógłbym tu zostać.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

* Thomas Enevoldsen nie chciał wypowiadać się na temat duńskiej reprezentacji oraz ostatnich wydarzeń.