Wszystkie oczy na Etihead. Dziś rozstrzygną się losy mistrzostwa Anglii

10.04.2022

Przed nami najważniejszy mecz w tym sezonie Premier League, a może i jeden z najważniejszych meczów ostatnich lat. Liverpool staje przed szansą odwrócenia losów rywalizacji, w której jeszcze do niedawna nie dawano im większych szans. „The Reds” i Manchester City dzieli zaledwie jeden punkt, a do końca kampanii pozostało zaledwie osiem kolejek. Wszystko wskazuje więc na to, że w niedzielę wyjaśni się kwestia mistrzostwa Anglii, albo przynajmniej nastąpi punkt zwrotny w walce o tytuł. Jest to także wielki dzień dla rywalizacji Guardiola – Klopp oraz Manchester City – Liverpool. Rywalizacji, która ukształtowała Premier League u schyłku drugiej dekady XXI wieku oraz w pierwszych latach trzeciej dekady. 

338 – dokładnie tyle punktów zgromadził na przestrzeni czterech sezonów Manchester City. „The Reds” mają na koncie… o jedno oczko mniej. Analogicznie, w trakcie trwania obecnego sezonu „The Citizens” mają już na swoim koncie 73 punkty, a Liverpool 72. Niedzielne spotkanie pomiędzy ekipami Pepa Guardioli i Jurgena Kloppa będzie więc nie tylko meczem, który może zadecydować o tytule mistrza Anglii i starciem, które ustali hierarchię w obecnej kampanii.

Będzie to również pewnego rodzaju zwieńczenie trwającej już cztery lata rywalizacji. Liverpool ma szansę wysunąć się na prowadzenie w ligowej tabeli, ale również w statystyce zgromadzonych w ostatnich latach punktów. Mecz na Etihead ma szanse być więc punktem zwrotnym nie tylko w walce o tytuł, ale również w całej wieloletniej rywalizacji dwóch angielskich potęg.

City vs Liverpool jak Real vs Barcelona

Niedzielne starcie pomoże zinterpretować przeszłość i zdefiniować przyszłość rywalizacji pomiędzy Manchesterem City i Liverpoolem. Oba kluby odjechały w ostatnich latach reszcie stawki i od czterech sezonów rokrocznie rozstrzygają kwestię mistrzowskiego tytułu pomiędzy sobą. Wszystko wskazuje na to, że jest to obrazek, który oglądać będziemy również w najbliższych latach, bowiem na ten moment żadna inna drużyna nie wydaje się mieć potencjału odpowiedniego ku temu, by nieco namieszać w ligowym duopolu.

– Kluczem są dwaj menedżerowie, którzy cieszą się zaufaniem klubu i stopniowo przemodelowują swoje drużyny. Jeżeli Chelsea nie zbalansuje lepiej swojej kadry, a pewnie będą mieli latem dylemat związany z Romelu Lukaku, muszą uporządkować sprawy kontraktowe obrońców i trochę odświeżyć kadrę, to nikt się za bardzo nie ma szans do tej dwójki zbliżyć. Arsenal potrzebowałby klasowego snajpera, który z miejsca zagwarantuje 20+ goli i ma zbyt wąską kadrę do rywalizacji przez 38 kolejek z City i z Liverpoolem. Manchester United czeka kolejny trudny rok i kolejna przebudowa, w dodatku nie wiadomo kto ją poprowadzi. No i zostaje Tottenham, który może być czarnym koniem z uwagi na Antonio Conte, ale dziś według mnie City i Liverpool to taki punkt odniesienia w światowej piłce jak Barcelona i Real dekadę temu. To nie przypadek, że obie te drużyny kończą sezon średnio 15-20 punktów przed grupą pościgową, jeżeli wszystko idzie tam zgodnie z planem i nie ma poważnych kontuzji wśród liderów – ocenia Michał Gutka, dziennikarz Canal + Sport.

Kiedy Pep Guardiola obejmował Manchester City, Jurgen Klopp pracował z Liverpoolem już od ośmiu miesięcy. Obaj wsiedli na karuzelę z logiem Premier League w erze wielkich trenerskich nazwisk. Manchester United wiązał wówczas wielkie nadzieje z osobą Jose Mourinho, Antonio Conte przeprowadzał w Chelsea rewolucję, która doprowadziła go do jednego mistrzowskiego tytułu, u schyłku swojej trenerskiej przygody był Arsene Wenger, a Tottenham święcił sukcesy pod wodzą Mauricio Pochettino.

Sześć lat później na ławkach trenerskich swoich drużyn pozostali jednak tylko Klopp i Guardiola. Tylko oni podołali wyzwaniu i sprawdzili się w angielskiej rzeczywistości. Tylko ich wizje na budowę drużyny wypaliły i w kolejnych latach oglądać mogliśmy dwóch w pełni autorskich projektów. Wszystkie te lata nadal sprowadzają się jednak do kwietniowego, niedzielnego popołudnia i być może najważniejszego meczu w najnowszej historii starć obu drużyn.

Komu przypadnie mistrzostwo?

Według Michała Gutki w niedzielę czeka nas starcie dwóch drużyn, które stoją obecnie na bardzo podobnym poziomie. – To typowy mecz bez faworyta. Niby w lepszej formie jest Liverpool, ale trochę większy potencjał ma chyba jednak Manchester City. Poza tym City zagra u siebie. Obie drużyny potrafią wygrywać długimi seriami, mają doskonałe defensywy i różnorodność wyborów w ataku, więc tak naprawdę różni je niewiele. To nie jest przypadek, że od początku sezonu 2018/19 City uzbierało w lidze 338, a Liverpool 337 punktów. Między nimi nie ma większych różnic – komentuje dziennikarz Canal+ Sport.

Rzeczywiście, w drugiej części tego sezonu Liverpool i Manchester City idą łeb w łeb. Tym pierwszym udało się na przestrzeni dziesięciu ostatnich spotkań odrobić siedem punktów do lidera i zniwelować stratę do zaledwie jednego oczka. Piłkarze Pepa Guardioli byli niemal nie do zatrzymania i do 19 lutego 2022 roku zapisali na swoim koncie zaledwie dwie ligowe porażki. Liverpool zdecydowanie częściej w tym okresie remisował i w ten oto sposób ekipa Guardioli stopniowo budowała swoją przewagę nad „The Reds”.

W ostatnich tygodniach wszystko się jednak zmieniło. Drużyna Jurgena Kloppa weszła na swoje najwyższe obroty i w 2022 roku wygrali dziesięć spośród jedenastu spotkań. Gdyby nie remis, który w styczniu przytrafił się Liverpoolowi w meczu z Chelsea, to „The Reds” mogliby podchodzić do niedzielnego pojedynku z pozycji lidera Premier League.

10 kwietnia będziemy więc świadkami spotkania o najwyższą możliwą stawkę, w którym nie sposób jest wskazać faworyta. Na każdy argument świadczący na korzyść jednej drużyny, druga strona ma swoją merytoryczną odpowiedź. Po kilkunastu sezonach, w których tytuł mistrzowski walczyło kilka drużyn, w Premier League zapanował duopol, na wzór tego z La Liga czy Bundesligi. Patrząc na to w tych kategoriach, w niedzielne popołudnie wszyscy będziemy świadkami angielskiego El Clasico.