Król Bellingham. Najbardziej kompletny piłkarz w tym sezonie

Gdy świat wciąż skupiony jest na wynikach plebiscytu Złotej Piłki, a fani zastanawiają się, ile takich nagród odbierze w przyszłości Kylian Mbappe oraz Erling Haaland, na horyzoncie pojawiła się gwiazda, która zaprzecza wielu prawom natury. Jest to postać, która burzy wiele stereotypów w obecnym futbolu oraz odświeża obraz piłki nożnej na najwyższym poziomie. Poznajcie Jude’a Bellinghama.

Futbolnews baner FB

Cenny klejnot w królewskiej koronie

Potrzeba czasu na aklimatyzację, lidera, kogoś z mainstreamu oraz z odpowiednią mentalnością. A, i może kogoś spoza Wysp Brytyjskich. Bo ten ostatni punkt stanowił sporą wątpliwość w głowach kibiców Realu Madryt. Choć Gareth Bale dał bardzo ważne bramki Królewskim, to Walijczyk mógł podpaść kibicom wielokrotnie. Po drugie, w Hiszpanii gra bardzo mało Brytyjczyków, co stwarzało jeszcze więcej wątpliwości oraz potencjalnych problemów gry w Realu. Dwudziestoletni Anglik jednak pokazał na początku tego sezonu, że Florentino Perez nie kupił kota w worku. W tym worku znalazł się magiczny, oszlifowany diament.

Stwierdzenie „oszlifowany diament” pasuje w przypadku Jude’a jak ulał, gdyż mamy do czynienia z gotowym piłkarzem, aniżeli zawodnikiem, który dopiero ma wskoczyć na znacznie wyższy poziom. Chłopak w wieku dwudziestu lat z marszu stał się kluczowym zawodnikiem Realu Madryt oraz liderem tej drużyny, zaprzeczając wszelkim teoriom z początku sezonu. W pierwszych dziesięciu meczach w barwach Los Blancos, Bellingham zdobył dziesięć bramek, a obecnie ma na koncie 13 goli w 14 występach, uwzględniając również Ligę Mistrzów. Takiego piorunującego wejścia do Madrytu nie miał nawet Cristiano Ronaldo. Na uwagę zasługuje również spora dysproporcja pomiędzy wyliczoną wartością oczekiwanych goli, tzw. xG – 6.6, a rzeczywistą liczbą bramek (13). Według zaawansowanych wyliczeń matematycznych Jude Bellingham zdobył praktycznie dwa razy więcej goli niż “powinien”, a przecież Anglik nie jest napastnikiem ani skrzydłowym, tylko środkowym pomocnikiem. Jednak zdumiewające jest również to, że wbrew tej fenomenalnej statystyce strzeleckiej, 20-latek jest graczem zespołowym. Ex aequo z Tonim Kroosem jest najlepszym asystentem Realu, ale również jest wysoko w innych statystykach.

Dobry celownik to nie wszystko

Bardzo dobrze o wpływie nowego gracza Realu Madryt na tę drużynę świadczy również statystyka progresywnych podań (z ang. progressive passes), w której Jude Bellingham na tle kolegów z Madrytu jest bardzo wysoko. Strona fbref.com definiuje progresywne podania jako zagrania piłki w kierunku linii bramkowej przeciwnika na co najmniej 10 jardów lub każde podanie w pole karne przeciwnika. Na tej podstawie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak dobrze dany piłkarz jest w stanie “popchnąć” akcję ofensywną do przodu. Anglik wykonał w tym sezonie 96 progresywnych podań i jest na drugim miejscu w Realu w tej statystyce (lepszy Fede Valverde wykonał tylko jedno takie podanie więcej). Bellingham bryluje także w kolumnach dotyczących defensywy, bowiem 20-letni pomocnik (nadal trzeba pamiętać, że jest to gracz drugiej linii) jest na piątym miejscu w “Królewskich” pod względem liczby odbiorów piłki (21 odbiorów). Jeśli ktoś nie ogląda meczów Realu i może sądzić, że Jude jest wyłącznie od strzelania goli – tak po prostu nie jest. Niezależnie od imponującej skuteczności w grze z przodu, ten zawodnik jest kapitalnym graczem, jak to mówią Anglicy, “box-to-box”.

„Najstarszy” młodzieniec

Bellingham jest piłkarzem wyjątkowym również ze względu na jego niezwykłą dojrzałość, jak na swój wiek. Doskonale pokazują to wypowiedzi trenerów, z którymi miał okazję pracować reprezentant Anglii. Edin Terzić, szkoleniowiec Borussi Dortmund, oznajmił w poprzednim sezonie, że Jude jest “najstarszym dziewiętnastolatkiem, jakiego kiedykolwiek widział”. Carlo Ancelotti przed rozpoczęciem obecnej kampanii powiedział z kolei, że drużyna musi dostosować się do jakości Bellinghama. Bardzo odważne słowa jak na gracza z rocznika 2003, który dopiero co poznaje Santiago Bernabeu. – Jeżeli zapytacie kogoś, kto nie śledzi futbolu na bieżąco o jego wiek, to nikt nie byłby nawet blisko. Wszyscy powiedzieliby, że ma 28 może 29 lat – to jest natomiast cytat Jurgena Kloppa, który również bardzo chętnie widział Jude’a w swojej drużynie. Z kolei Birmignham zastrzegło numer, z którym grał młody Anglik, mianowicie numer 22. Jest to sytuacja o tyle wyjątkowa, że z reguły takie wyróżnienia dotyczą piłkarzy wybitnych, ale już na sportowej emeryturze. A mamy do czynienia z chłopakiem, który paradoksalnie dopiero rozpoczyna swoją poważną karierę.

Są jeszcze dwie rzeczy, które świadczą o ogromnej dojrzałości Jude’a Bellinghama. Po pierwsze – błyskawiczne zaadaptowanie się do drużyny. Drużyny, w której zawsze ciąży gigantyczna presja, determinowana przebogatą historią Realu Madryt oraz walką o najwyższe cele niezależnie od sezonu. Eden Hazard, Luka Jović, James Rodriguez i wielu innych nie wytrzymało ciężaru białej koszulki oraz gotówki, która została wydana na rzecz tych piłkarzy, a Bellingham wytrzymuje. Nawet nie tyle wytrzymuje presję, co po prostu jej nie czuje. Chłopak jest naturalny w tym, co robi i jest skoncentrowany na odnoszeniu zwycięstw. Gole w doliczonym czasie gry w meczach z Unionem Berlin oraz Getafe również wystawiają pozytywną laurkę. Duch Sergio Ramosa unosi się nad Santiago Bernabeu. Drugą sprawą jest jego podejście do obowiązków oraz szacunek jaki okazuje. Co łączy Anglika oraz Vinicusa? Że obaj są kapitalnymi piłkarzami. A dlaczego są oni diametralnie inaczej odbierani przez kibiców? Bo mają kompletnie inny “mental”. Brazylijczyk gotuje się niemal za każdym razem, gdy jest prowokowany przez rywali, sędziowie popełniają błąd, czy nawet gdy z trybun polecą pojedyncze obelgi. Nie zamierzam chwalić takich zachowań, bo piłka hiszpańska pod tymi względami mocno upadła w ostatnich latach, ale Vinicus Junior swoją postawą “zyskuje” kolejnych wrogów, a w Realu Madryt jest to niedopuszczalne. Jude Bellingham po prostu gra swoje i skupia się tylko na piłce. Potrafi być decydujący w newralgicznych momentach meczu, ignoruje ewentualne obelgi czy prowokacje i w ten sposób po prostu ucisza swoich krytyków – czyli coś, co Cristiano Ronaldo robił na Bernabeu wyśmienicie. Cudowny gol w El Clasico idealnie to pokazuje. Nawet gdy gra drużyny Carlo Ancelottiego się nie układa, to jedna akcja – i cyk, piłka w bramce. Dlatego też Jude jest szanowany oraz podziwiany na całym świecie, nawet przez kibiców Barcelony.

Sto trzy miliony euro zapłacone Borussii Dortmund przez Real Madryt to prawdopodobnie najlepsza możliwa inwestycja letniego okna transferowego. Jude Bellingham daje ogromną jakość hiszpańskiemu gigantowi, zarówno w zdobywaniu bramek, jak i rozgrywaniu akcji czy harowaniu w obronie. Błyskawicznie odnalazł się w Bundeslidze i równie szybko dał o sobie znać w Primera Division. Ja wciąż jestem daleki od wręczania Anglikowi Złotej Piłki, ponieważ sezon się dopiero rozpoczął, a kryteria przyznawania tej nagrody mogą być nieodgadnione. Natomiast jestem w stanie wysnuć tezę, że Bellingham jest w tej chwili piłkarzem praktycznie pozbawionym wad. Gracz w mojej opinii kompletny.

Fot. Pressfocus