F1

Ranking TOP 10 kierowców, którzy nie zostali mistrzami świata

08.12.2023

Formuła 1 to bez wątpienia najbardziej prestiżowy sport motorowy na świecie. Mistrzostwo świata jest równoznaczne z otoczeniem się chwałą i dołączeniem do niezwykle ekskluzywnego grona. Do F1 trafiają najlepsi z najlepszych, a niekiedy walka o tytuł jest tak zacięta i wyrównana, że nawet wybitny kierowca może nie poczuć przez całą swoją karierę smaku zwycięstwa w klasyfikacji generalnej. Oto ranking TOP 10 kierowców, którzy nie zostali mistrzami świata, stworzony przez ekspertów Formuły 1 – Bartka Budnika i Bartka Pokrzywińskiego.

Futbolnews baner FB

10. Robert Kubica – aktualnie zawodnik ORLEN Team – BP

Kierowca, którego absolutnie nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu. Od czasu jego jedynego zwycięstwa w Grand Prix Formuły 1 minęło już ponad 15 lat, a nawet jeśli dzisiaj zapytalibyśmy fanów królowej sportów motorowych w dowolnym kraju o tych, którzy mieli mistrzowski potencjał – bez wątpienia pośród innych wymienią nazwisko Kubica. Nasz jedynak w Formule 1 czekał na szansę i odpowiedni bolid pokazując, że jest gotowy wielokrotnie stawać na podium i odnosić zwycięstwa w rywalizacji z pokoleniem takich kierowców jak Hamilton, Alonso czy Schumacher po powrocie do Mercedesa.

Robert Kubica w pierwszej fazie swojej kariery w Formule 1, czyli w latach 2006-2010 zdobył uznanie i szacunek najlepszych kierowców na świecie, a sukcesami w rajdach i wyścigach długodystansowych w późniejszym okresie kariery potwierdził swoje kompetencje. Nikt nie ma złudzeń – gdyby kilkanaście lat temu Polak dostał w swoje ręce konkurencyjne narzędzie i wsparcie zespołu na dystansie całego sezonu, mógłby walczyć o mistrzowskie tytuły.

9. Gerhard Berger BB

Wielka nadzieja Austriaków na kolejnego mistrza świata. To miał być ten kierowca, który pójdzie w ślady Jochena Rindta i Nikiego Laudy. Na papierze miał dorównywać talentem wyżej wymienionej dwójce i rywalizować w latach 80. o najwyższe laury. Miał ku temu wymarzone warunki, bo jeździł dla takich zespołów jak Ferrari czy McLaren. To pozwoliło mu dwukrotnie zająć trzecie miejsce w mistrzostwach. W 1988 roku ustąpił jedynie Sennie i Prostowi w legendarnym McLarenie MP4/4. Do tego to właśnie on wygrał ten jedyny wyścig, gdzie ten duet nie triumfował w tamtym sezonie. Drugi raz udało mu się to w 1994 roku. Tam musiał uznać wyższość Schumachera i Hilla. Pomimo niewątpliwego talentu, który przełożył się na 10 zwycięstw, 48 podiów i 12 pole position, nigdy nie udało mu się realnie zawalczyć o tytuł.

8. David Coulthard – BP

Czterokrotny drugi wicemistrz świata Formuły 1 i wicemistrz z 2001 roku, a przede wszystkim zwycięzca aż 13 wyścigów. Szkot zadebiutował w Formule 1 w 1994 roku w Williamsie zastępując miejsce pozostawione po tragicznie zmarłym wielkim mistrzu Ayrtonie Sennie. Coulthard jeszcze w swoim debiutanckim sezonie stanął na podium w Portugalii, gdzie rok później odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w F1. Po ekipie Williamsa przyszła pora na McLarena, gdzie David święcił swoje największe triumfy u boku Miki Hakkinena, którego później zastąpił Kimi Raikkonen. DC był tym, który pomógł Red Bullowi rozwijać swój projekt w Formule 1 i zapewnił im pierwsze podium w F1, w Monako w 2006 roku. Swoją drogą o potencjale Coultharda niech świadczy fakt, że Szkot zwyciężał w księstwie hazardu dwukrotnie – w 2000 i 2002 roku.

7. Jacky Ickx BB

Belgijska legenda ścigania. Człowiek, który aż sześciokrotnie wygrywał legendarny wyścig Le Mans 24h. Dokonywał tego w trzech dekadach, bo rozłożyło się to na lata 60., 70. i 80. W Formule 1 były dwa wicemistrzostwa. W 1969 roku musiał uznać wyższość Jackiego Stewarta, który rozniósł wtedy stawkę. Rok później nie dogonił Jochena Rindta w ostatnich trzech wyścigach sezonu. Austriak stracił życie w trakcie weekendu na Monzie. 8 zwycięstw, 25 podiów, 13 pole position. Jazda dla takich firm jak Lotus, Ferrari, Brabham czy McLaren. Jednak w F1 zabrakło kropki nad i. Do triumfów w Le Mans można też dodać wygraną w rajdzie Paryż Dakar w 1983 roku. Absolutnie wszechstronny kierowca.

6. Felipe Massa – BP

To miał być i przez moment był następca Michaela Schumachera w Ferrari. Co więcej, Felipe trafił na okres, w którym Scuderia była naprawdę piekielnie konkurencyjnym zespołem. W sezonie 2007, kiedy w McLarenie prowadzono wojnę domową, tytuł mistrzowski zgarnął jego zespołowy kolega – Kimi Raikkonen, ale rok później wszystko było już jasne – Felipe miał być mistrzem świata! Nawet przez kilkanaście sekund nim był po bardzo trudnym sezonie rywalizacji z Lewisem Hamiltonem.

Brazylijczyk ścigał się w Formule 1 w latach 2002 – 2017, wyłączając sezon 2003. W tym czasie wygrał 11 wyścigów, aż 41 razy stał na podium, 16 razy startował z pole position i 15 razy wykręcił najszybsze okrążenie. To bez wątpienia jeden z tych, którzy zasługują na tytuł mistrzowski!

5. Carlos Reutemann BB

Argentyna jest na czwartym miejscu jeżeli chodzi o ilość tytułów mistrza świata kierowców. Jest tylko jeden problem… Wszystkie co do jednego należą do Juana Manuela Fangio! Pięciokrotny mistrz świata nigdy nie miał godnego następcy, a jeżeli szukać to najbliżej był właśnie Reutemann. Jeździł w Brabhamie, Ferrari czy Williamsie, kiedy te zespoły miały realną szansę w walce o mistrzostwa. Trzykrotnie był trzeci w generalce, a w 1981 roku do tytułu zabrakło mu dwóch punktów, kiedy mistrzostwo wydarł mu Nelson Piquet w ostatnim wyścigu sezonu na parkingu hotelu Ceasar’s Palace. 12 zwycięstw, 45 podiów i 6 pole position w całej karierze. Niewiele zabrakło Reutemannowi, aby powtórzyć sukcesy Fangio. Ciekawym jest fakt, że po karierze wyścigowej poszedł w stronę polityki i tam również odniósł mnóstwo sukcesów.

4. Ronnie Peterson – BP

Niesamowicie szybki kierowca, który odszedł zdecydowanie zbyt szybko ponosząc śmierć na skutek obrażeń po tragicznym wypadku na torze Monza w 1978 roku. Szwed Ronnie Peterson w latach 70. zasiadał za kierownicą takich bolidów jak March, Lotus czy Tyrrell, niemal zawsze mając za swoimi plecami legendarną jednostkę napędową Forda. Peterson zasłynął z rywalizacji z największymi kierowcami tamtego okresu jak Jackie Stewart, Emerson Fittipaldi czy Niki Lauda. 10 zwycięstw, 26 podiów, 14 pole position i dwa tytuły wicemistrzowskie.

3. Gilles Villeneuve BB

Enzo Ferrari nie zwykł się zbytnio spoufalać ze swoimi kierowcami. Włoch zdawał sobie sprawę, że zbytnie przywiązywanie się do kierowców w tym sporcie nie było najlepszym pomysłem. Jednak Gillesa miał traktować jak swojego syna. Kanadyjczyk był talentem najczystszej wody i wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że mistrzostwo jest tylko kwestią czasu. W swoich czterech sezonach w Formule 1, raz został wicemistrzem świata i to tylko dlatego, że wtedy “jedynką” w Ferrari był Jody Scheckter. Villeneuve zajmował się pomaganiem swojemu koledze, który właśnie wtedy, w 1979 roku, został mistrzem świata. Niestety nie mógł wykorzystać w pełni swojego potencjału przez makabryczny wypadek na Zolder, który zabrał mu życie w 1982 roku.

2. Juan Pablo Montoya – BP

Facet, który na swojej stronie na Wikipedii ma osobną zakładkę na tabele z wynikami. Pomijając zwycięstwa w Brytyjskiej Formule 3 czy seriach juniorskich, Juan Pablo Montoya był przede wszystkim kierowcą, który debiutował w Formule 1 w 2001 roku, dosłownie sezon wcześniej wygrywając słynny wyścig Indianapolis 500 w swoim pierwszym podejściu. Niewiarygodny talent, ogromny potencjał i bardzo duża odwaga za kierownicą często przekształcały się w zawrotną prędkość na torze. Zaledwie 5,5 roku w Formule 1, reprezentując przy tym barwy Williamsa (jeszcze z BMW) oraz McLarena. Skuteczne wkurzanie Michaela Schumachera i odbieranie mu zwycięstw w latach dominacji Ferrari. Wiecznie gotowy do ataku, impulsywny i brawurowy. 7 zwycięstw w F1, 30 podiów, 13 pole position i 12 najszybszych okrążeń – część z jego rekordów pozostała w historii naprawdę na długo. Co więcej, jeżeli któregoś pięknego dnia Juan wystartuje w LeMans w konkurencyjne ekipie i wygra w klasie hypercarów będzie to oznaczało, że zgarnie potrójną koronę motorsportu – dwukrotnie wygrał wcześniej Indy 500 i w sezonie 2003 wygrał na torze ulicznym w Monako.

1. Striling Moss BB

Wraz z biegiem lat zmieniają się najlepsi w historii. Dyskutuje się czy to Senna, Hamilton, Schumacher czy Fangio. Teraz coraz częściej pojawia się także nazwisko Verstappen. Jednak jest taki tytuł, który właściciela nie zmienia i to się raczej nigdy nie zmieni. Stirling Moss to bezapelacyjnie najlepszy kierowca w historii, który nigdy nie został mistrzem świata. Czterokrotny wicemistrz świata trzykrotnie stawał na najniższym stopniu podium. To wszystko w siedmiu sezonach z rzędu! Brytyjczyk wygrywał we wszystkich seriach wyścigowych w jakich się ścigał. Dosłownie patrząc na jego statystyki, można uznać, że wygrałby w czymkolwiek, co miało silnik. W końcu triumfował w 212 wyścigach na 529 w których wystartował. W jakichś 90% z nich nie schodził z podium. O ile z wcześniejszymi pozycjami można polemizować i ustawiać to nieco inaczej – tutaj po prostu nie wolno!

Ranking powstał we współpracy z ORLEN