F1

Ranking TOP 10 momentów sezonu 2023

14.12.2023
Kilka tygodni temu zakończył się sezon 2023 w Formule 1. Najbardziej pamiętnym jego momentem będzie absolutna dominacja Verstappena, który w drodze po trzeci tytuł pobił mnóstwo rekordów. Kibice z pewnością zapamiętają także GP Las Vegas, które było niezwykle hucznym weekendem. Jaki jest ranking TOP 10 momentów sezonu 2023 zdaniem ekspertów F1 – Bartka Budnika i Bartka Pokrzywińskiego?

10. Przeciętność Alpine

To miał być TOP, ale trudno nie nawiązać do tego, co dzieje się we francuskiej ekipie. Przyjście Pierre’a Gasly’ego miało dać nową nadzieje. Jego duet z Estebanem Oconem w połączeniu z ewolucją czwartej konstrukcji sezonu 2022 miały dać świetne wyniki. Tymczasem Alpine rozpadło się kompletnie i zostało na ziemi niczyjej. Za słabe dla pierwszych pięciu ekip, za mocne dla czterech ostatnich. Jasne, były dwa podia, ale nie w takim stylu, jakiego oczekiwano. Cały pion zarządzający się rozpadł i próżno szukać tam jakiejś stabilności. Nadal nie wiadomo kto jest tam szefem, a kto dyrektorem technicznym. Straszny chaos nie przybliża ich do odbudowy. Największym wydarzeniem tego sezonu była grupka celebrytów, która zainwestowała w zespół. Nie tak powinien wyglądać zespół fabryczny.

9. Albon dźwiga Williamsa

Historia Taja w motorsporcie to w sumie gotowy materiał na film. Od niespodziewanego wejścia do F1, przez nagły awans do topowego zespołu. Potem wyrzucenie za burtę, tułanie się w DTMie i niespodziewany powrót do Williamsa. Ta historia tam pisana, to już dowód, że Alex ma papiery na ściganie. Bezapelacyjnie jeden z najlepszych kierowców tego sezonu. Praktycznie zawsze, kiedy była na to okazja, meldował się w punktach lub był tego blisko. Pokazywał, że bolid Williamsa miał w sobie potencjał i jedynie on w tym zespole był w stanie go wykrzesać. Albon pisze z zespołem z Grove piękną historię comebacku i to właśnie jemu ekipa może dziękować za siódme miejsce w tabeli, które będzie tak potrzebnym tej ekipie zastrzykiem pieniędzy.

8. Powrót Daniela

Nyck de Vries po swoim fenomenalnym debiucie w 2022 roku, wydawał się być gotowym materiałem na kierowcę F1. Weryfikacja tej teorii przyszła szybciej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. To otworzyło drzwi dla powrotu, który… chyba wszystkich ucieszył. Nawet nie chodzi tu o względy sportowe, a czysto ludzkie. Uśmiech Daniela Ricciardo ma taką moc, że można odnieść wrażenie, iż leczy wszystkie choroby. Australijczyk miał pół sezonu niczym rollercoaster, bo po powrocie było złamanie ręki. Potem kolejny powrót i punkty, które dały tak wielką nadzieje na walkę o siódme miejsce w generalce. Ta historia też może mieć swój koniec w zupełnie innym miejscu, ale to też zależy od Sergio Pereza.

7. Lawson szokuje świat

Zostając przy Scuderia AlphaTauri, której sponsorem jest ORLEN, tutaj przecież pojawił się jeszcze jeden debiutant. Po kontuzji Ricciardo nie było wyboru, trzeba było sięgać po juniorów. De Vries to już był spalony most. W ten sposób swoją szansę dostał Liam Lawson i wykorzystał ją do maksimum. Pięć weekendów, w których Nowozelandczyk zachwycił praktycznie wszystkich. Szybko zaczęto spekulować, że to on zasługuje na fotel bardziej niż Yuki Tsunoda. Przecież Liam z marszu bił Japończyka w tej samej konstrukcji. Niestety Lawson obszedł się smakiem, ale dał jasny sygnał, że tylko czeka na swój moment. Ten nadejdzie, prędzej czy później.

6. Viva Las Vegas!

Na żaden wyścig w kalendarzu tak nie czekaliśmy. Hype, który narósł wokół ścigania w stolicy hazardu był równie wielki, jak kwoty zainwestowane w to przedsięwzięcie przez Liberty Media. Pomimo treningowej wpadki ze studzienkami – to był wielki sukces. Neony na hotelach w pustynnym mieście, w połączeniu z The Sphere i pędzącymi bolidami dały obraz niczym z najdzikszych fantazji. To był naprawdę specjalny weekend, który na stałe pojawi się w kalendarzu i myślę, że już niedługo dowiemy się, że umowa będzie na zdecydowanie dłużej niż dwa następne sezony. Brawo Liberty Media, pokazaliście, że umiecie w show!

5. Stary człowiek i może!

Aston Martin to jedna z absolutnych rewelacji tego sezonu. Dla nich szkoda, że w rękach tylko jednego kierowcy. Lance Stroll nie dorósł do konstrukcji, a Fernando Alonso zdawał się ją momentami przewyższać. Hiszpan był w oszałamiającej formie na początku tego sezonu. Podium goniło podium, a sam kierowca z Oviedo dosłownie przechodził swoją trzecią młodość. Zniknęła toksyczność, pojawiło się wąchanie kwiatów. Zamiast agresji na radiu mieliśmy porady dla zespołowego kolegi. Na koniec wybronił czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej kierowców, mimo zdecydowanego spadku osiągów jego auta. Wielki to był sezon Nando i kolejny raz udowodnił, że dla niego wiek to tylko liczba.

4. Debiutant sezonu

Raz na kilka lat w F1 pojawiali się kierowcy, którzy pokazywali swój wielki potencjał od pierwszych wyścigów. W ostatnich latach zdajemy się mieć ich prawdziwe zatrzęsienie. George Russell, Charles Leclerc, Lando Norris… a teraz pojawił się Oscar Piastri. Saga kontraktowa Australijczyka z Alpine i McLarenem przeszła do historii. Jednak finalnie to on miał racje. Wzięcie fotela po Danielu Ricciardo było strzałem w dziesiątkę. Bolid z numerem 81 potrafił stawiać twarde warunki temu z drugiej strony garażu. Z przyjemnością patrzy się na takich rookie, którzy dają nam jasny sygnał. Nie przyszedłem tutaj się bawić, tylko mam ambicje na wygrywanie. Najlepiej tytułów. Będziemy mieli z Oscara za kierownicą pociechę przez wiele, wiele lat.

3. Mercedes z Ferrari niosą nadzieję

Piękną walkę o wicemistrzostwo świata w klasyfikacji konstruktorów zapewniły nam te dwa zespoły. Mercedes i Ferrari zdawały się momentami znajdować coś, co pozwala nam mieć nadzieje. Były weekendy, gdzie zbliżali się do Red Bulla, a ekipa z Maranello w kwalifikacjach potrafiła często RB19 pokonywać! To oni mają największą ambicję na detronizację Puszek i im dalej w sezon, tym mocniej zaczynaliśmy widzieć przebłyski zwyżkowej formy. Mercedes zapowiada wielkie zmiany, Ferrari też ma szukać czegoś innego. Z dwoma latami tych regulacji za pasem i mocami przerobowymi w ich fabrykach – pozostaje nam zaufać, że wiedzą co robią. Do tego możemy też dorzucić zespół, który zasługiwał na osobny punkt.

2. Comeback McLarena

Gdybym w Bahrajnie powiedział Wam, że McLaren będzie czwarty w klasyfikacji konstruktorów, a Lando Norris będzie się bił o czwarte miejsce pośród kierowców, to założylibyście mi kaftan. Początek sezonu był dla ekipy z Woking dramatyczny. Kompletnie nie trafili z konstrukcją, ale potrafili się do tego przyznać. Wielka praca pod przywództwem Andrei Stelli przyniosła efekty i na koniec roku Norris z Piastrim podgryzali Verstappena przy kilku okazjach. Zespół urósł tak mocno, że rozpala nadzieje, że w końcu klient może powalczyć o mistrzostwo świata. Piękną historię napisał cały McLaren i należy o tym pamiętać, bo takie odwrócenie sezonu zdarza się niezwykle rzadko.

1. Dominanta Maxa Verstappena

Na ten temat powiedziane zostało już wszystko. Holender zaprezentował nam sezon, który przejdzie do historii. Z samych rekordów, które pobił wraz z Red Bullem można napisać osobną topkę. 19 zwycięstw, 21 podiów. Przejechane wszystkie okrążenia w sezonie, w tym 1003 na prowadzeniu. To są liczby, które przyprawiają o zawrót głowy. Wiele razy w tym sezonie mogliście czuć się znudzeni, ale nie powinniście! Po latach będziemy wspominać rok 2023 jako coś wspaniałego. Trzeba Maxowi oddać, że był po prostu w innej lidze. Jego symbioza z RB19 zapewniła nam popis, którego możemy nie ujrzeć przez wiele lat, a może nigdy więcej? Trudno przecież sobie wyobrazić taki sam scenariusz w 2024 roku. Tak czy tak, sezon Sergio Pereza najlepiej udowadnia nam, że tutaj nie wystarczyło po prostu wsiąść i kręcić kierownicą. Wielkie brawo i czapki z głów przed trzykrotnym mistrzem świata!

Ranking powstał we współpracy z ORLEN.